sobota, 27 sierpnia 2016

Rozdział 1 Symbol

◊ Clary 



Sięgnęłam po granatową torebeczkę na prezenty, w której znajdowała się średniej wielkości złota ramka. Zacisnęłam palce na sznureczkach i podniosłam ją, kierując się następnie w stronę holu, gdzie czekali na mnie Jace, Jonathan i Isabelle. Srebrno-czarna sukienka mojej przyjaciółki sprawiała, że nie dało się od niej oderwać wzroku. Byłam niemal pewna, że Jonathan nie odstąpi jej tego wieczoru nawet na krok.

- Wyglądasz pięknie, słońce. - Usłyszałam głos mojego Anioła, który podszedł, aby objąć mnie w talii i złożyć pocałunek na moim czole. - Uwielbiam cię we wszystkich kolorach, ale w zieleni najbardziej. Pasuje do twoich oczu - wyszeptał w moje włosy, bawiąc się palcami zamkiem z boku zielonej, prostej sukienki do kolan o tiulowych, luźnych rękawkach.

- A ja uwielbiam cię w garniturze - odpowiedziałam z uśmiechem.

- Możemy już iść? - spytał Jonathan, widocznie mając dość oglądania okazywania uczuć między mną a Jace'm.

- Tak - odpowiedziałam, po czym wszyscy ruszyliśmy do wyjścia, a następnie do domu Carstairs'ów, gdzie miała się odbyć skromna kolacja z okazji zaręczyn Paul'a i Annabeth.



***



Po dwudziestu minutach, kiedy zza drzew zaczęła się wyłaniać biała budowla, zrozumiałam, że przede mną znajduje się piękny, szlachecki dworek. Aż można było poczuć bijące od niego ciepło rodzinne i przytulność.

Powoli przeszliśmy przez otwartą, metalową bramę, wchodząc na kamienny chodnik, okrążający średniej wielkości oczko wodne, w którym można było zobaczyć różne pływające ryby, ocierające się o unoszące się liście.

Weszliśmy po schodkach, a następnie zapukaliśmy do drzwi, które osobiście otworzyła nam Annabeth z szerokim uśmiechem. Jej piękne, wyjątkowe oczy tryskały radością, która po chwili wypełniła również moje wnętrze. Włosy przyszłej panny młodej zostały upięte w hiszpański kok, a jej sylwetkę podkreślała jedwabna sukienka wieczorowa, bez ramiączek, w kolorze morskiego błękitu.

- Cudownie was widzieć! - oznajmiła dziewczyna, ściskając każde z nas po kolei. - Wejdźcie!

Weszliśmy do środka domu, który - jak już się zdążyłam domyślić - został przytulnie urządzony; ciepłe barwy ścian, meble w stylu prowansalskim i dobrze dobrane kolorystycznie ozdoby.

Wszyscy skierowaliśmy się do kuchni, gdzie czekał już na nas Paul. Również się z nami przywitał i zaprosił do wspaniale nakrytego stołu, uginającego się od podanej pieczeni, przystawek i ciasta.

- Przepyszne - powiedziała Isabelle, przeżuwając pierwszy kęs pieczeni, która faktycznie okazała się być przepyszna w smaku.

- Dziękuję - powiedziała Annabeth z szerokim uśmiechem.

- Pichciła całą noc - dodał Paul z rozbawieniem. - Trzy godziny zajęło mi przewietrzenie domu od tej mieszanki zapachów.

- Nie narzekaj - wtrąciłam. - Powinieneś się cieszyć, że twoja przyszła żona lubi i potrafi gotować.

- Dokładnie. - Blondyn skinął głową i ukradkiem pod stołem położył dłoń na moim udzie. Powoli zaczął sunąć w górę, specjalnie chcąc mnie rozproszyć. Ja jednak powoli odłożyłam nóż i położyłam swoją zepchnęłam jego dłoń, którą zdążyła już wejść pod sukienkę. Dostrzegłam na twarzy Jace'a błąkający się uśmieszek.

- Więc, kto planuje ślub? - odezwała się Isabelle, odrywając przy tym mnie i Jace'a z sytuacji.

- Yyy - mruknął Paul. - My sami i moi rodzice. Chcemy wyprawić skromny ślub w naszym ogrodzie z najbliższymi. Miesiąc miodowy zaczniemy od Gruzji, potem chcemy pojechać do Szkocji, a na koniec do Francji.

- Podobno oświadczyny pod pomnikiem Matki Gruzji nad Tbilisi przynoszą szczęście w małżeństwie - oznajmiła Annabeth z uśmiechem.

- Jej pomnik trzyma w jednej dłoni miecz, a w drugiej wino, co oznacza te cięższe, jak i wspaniałe chwile, które para przejdzie w czasie małżeństwa. Jest to symbol - wytłumaczył Paul. - I chociaż już jej się oświadczyłem, to chcę ją tam zabrać.

- W takim razie macie zamiar zostać w Tbilisi? - spytałam, biorąc łyk wina.

- Nie, będziemy tam tydzień, a potem, tak jak mówiłem, jedziemy do Szkocji.

- Wracając do tematu organizowania ślubu - wtrąciła Isabelle. - Mogę pomóc! Znajdę odpowiednie dekoracje do ogrodu i mogę ci pomóc w wybraniu sukienki ślubnej i wysłaniu zaproszeń!

- Dziękuję, Iz - uśmiechnęła się Annabeth. - Ale z zaproszeniami poradzę sobie sama z Paulem. Na ślubie będziecie wy, rodzice Paul'a i wasi rodzice... Och! I oczywiście Magnus i Alec! Czyli jakieś czternaście, piętnaście osób.

- Co do Alec'a i naszych rodziców, to przykro mi, że nie mogli przyjść. Rodzice mają dzisiaj zebranie w Sali Anioła, Alec i Magnus też - wyjaśniła Isabelle.

- To samo się tyczy moich rodziców - dodał Jace.

- Nic nie szkodzi. Rodzice Paul'a także musieli iść na to zebranie - oznajmiła dziewczyna.

W tej samej chwili nastąpiła cisza. Byłam niemal pewna, że wszyscy myślą o tym samym; stało się coś poważnego, skoro Clave zebrało wszystkich członków rady do Sali Anioła. Najdziwniejsze jednak było to, że zebranie trwało dobre pięć godzin.

- Myślicie, że coś się stało? - odezwała się Annabeth przerywając ciszę.

- Na pewno jest to coś ważnego - powiedziałam. - Ale gdyby miało się dziać coś niedobrego, to chyba już dawno zakończyliby zebranie i poinformowali o tym całe Alicante.

- Jak myślisz? - Annabeth zwróciła się do narzeczonego, który jedynie ujął czule jej rękę i powiedział kojącym głosem:

- Nie denerwuj się. Być może nie ma powodu do obaw. Nie zapominajmy, że Clave dało wolne większości Nocnych Łowców, przez co niektóre Instytuty zostały na jakiś czas zamknięte, a do Alicante wróciła masa ludzi. Nie mieli od dobrych dwóch miesięcy zebrań. Widać nazbierało się papierów i innych rzeczy, a teraz to nadrabiają.

- Może i tak - mruknęła dziewczyna, ale po chwili posłała ukochanemu wdzięczny uśmiech. - Albo planują nowy rok szkolny. Pewnie chcą przywrócić wszystko do porządku.

- Możliwe - powiedział Jonathan, odzywając się po raz pierwszy od kiedy się tutaj znalazł. - Ale chętnie bym się dowiedział i upewnił, o co chodzi.

Spojrzałam ukradkiem na Jace'a, aby ocenić jego minę. On jednak wpatrywał się zamyślony w swój talerz, drapiąc się po brodzie. Chcąc zwrócić na siebie jego uwagę, zaczęłam:

- Jace, co o tym - urwałam, czując nagłe ukłucie na ramieniu. Podskoczyłam na krześle, głośno sycząc. W jednej chwili wzrok wszystkich skierował się na mnie. Jace od razu obdarzył mnie zaniepokojonym wzrokiem i przysunął się bliżej mnie.

- Co się stało? - spytał.

- Coś mnie - zaczęłam, ale nie dokończyłam, tylko powoli odchyliłam materiał sukienki w okolicy ramienia, ukazując ranę wielkości cekina. Była ona dość głęboka, jakby ktoś próbował mi wypalić w tym miejscu skórę czymś małym.

Rana z każdą sekundą pulsowała narastającym bólem, a brzeg sukienki zaczął się plamić od wypływającej z rany strużki krwi.

- Au - mruknęłam. - Jace - Nie musiałam kończyć, bo czubek steli blondyna już został przytknięty do mojego obojczyka, kreśląc na nim iratze. Już po kilku chwilach rana zaczęła się zasklepiać, a ból stawał się mniejszy.

- Skaleczyłaś się czymś? - spytała Isabelle ze zmarszczonymi brwiami.

- Nie - wydukałam. - Przecież widziałaś.

- To wygląda, jakby ktoś próbował ci wypalić - powiedział Jace w skupieniu, palcem gładząc zaczerwienioną skórę wokół rany; jego dotyk zdawał się być znieczuleniem.

Nagle usłyszałam dziwny świst w powietrzu. Odchyliłam głowę, dostrzegając ognistą wiadomość, którą udało mi się złapać. Była to kwadratowa karteczka złożona na pół. Rozłożyłam ją i odczytałam drukowane litery:



W jednej chwili wszystko wokół mnie ucichło. Jedynie co mogłam usłyszeć i poczuć, było moje walące serce.

- Moja kolej, aby cię torturować - przeczytał Jace na głos. - Co do cholery ma być?!

Drżącymi dłońmi odwróciłam karteczkę; W jej rogu widniał znaczek małego liścia. Tylko jedna istota posługuje się tym symbolem.

- Faerie - wyszeptałam.














W R Ó C I Ł A M! Rozdział 1 jest krótki. I know. Ale jest on po części zapowiedzią na tą księgę ;) Next będzie dłuższy, więc nie martwcie się! Postaram się go napisać na następny weekend, abyście nie musieli znowu tak długo czekać.

Tym czasem bardzo chciałabym podziękować za komentarze i wyświetlenia (59 835) <3 Dziękuję wam Aniołki, że jesteście ze mną i że mogę się z wami dzielić swoimi pomysłami!

2 komentarze:

  1. Na anioła! Jak ja cie kocham i zarazem nienawidzę! I jeszcze jedno: Faerie?! Nie mogłaś zostawić tylko Seraphiny?! Teraz i Seraphina i Faerie... jprd jesteś niemożliwa... ugh...
    Ale i tak rozdział świetny! I jeszcze ten gif, który dodaje nastroju...
    Kocham i nie moge sie doczekać nexta!
    P.S. ty Jesteś normalna? Tydzień czekając na kolejny rozdział to twoim zdaniem mało! Eh...

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń

Czytasz? Pamiętaj zostawić po sobie ślad ;3