Zachmurzone niebo zaczęło się rozjaśniać, zapowiadając ranek. Krople po deszczu, który padał w nocy i ustał przed chwilą, spływały strumykami po oknie w dół. Mimo, iż okno było zamknięte, dało się wyczuć chłód i wyobrazić sobie wilgoć panującą na zewnątrz.
Po raz pierwszy cieszyłam się, że nie muszę dzisiaj nigdzie wstawać i iść. Zwolnienie, które dała mi Maryse, było dla mnie błogosławieństwem. Gdybym jednak musiała iść na jakąkolwiek lekcję, zapewne odpływałabym świadomością do mojego snu
Byłam na siebie wściekła. Nie powinnam się była przestraszyć swojego koszmaru... a jednak stało się inaczej. Sen był tak realistyczny, że naprawdę bałam się, iż zginę lub coś mi się stanie. Bałam się śmierci. Za takiego coś Valentine użyłby na mnie wszystkich biczów i mikstur, jakie się znajdowały w jego posiadaniu. Na samą myśl, poczułam dziwny ból w całym ciele.
Ale byłam także zła za to, co zrobiłam
- O czym myślisz? - usłyszałam jego zaspany głos. Wciąż leżałam wtulona w jego ciepłe ciało. Leżeliśmy w takiej pozycji niemal całą noc. A właściwie ja leżałam, bo jemu udało się czasami zasnąć.
- O niczym. - powiedziałam cicho, nieco zachrypniętym głosem, wydając swojemu ciału polecenie, aby jak najszybciej się oderwało od ciała Jace'a. Jednak tak się nie stało. Ani drgnęłam. Ponowiłam próbę, chcąc wstać, ale to było, jak blokada, którą ktoś założył na moje ciało.
- Drżysz. - stwierdził, lekko masując moje ramię. - Zimno ci?
- Nie.
- A więc, co się dzieje? - spytał spokojnie.
"Nic" chcę mu powiedzieć.
"Powiem ci prawdę" oto czego mu n i e c h c ę powiedzieć... ale wiem, że dłużej nie dam rady.
Powoli udaje mi się usiąść i odsunąć nieco od niego. Zrobiło mi się zimno, kiedy jego ciało już mnie nie ogrzewało, dlatego bardziej przykryłam się kołdrą i spojrzałam na niego. On też usiadł i spojrzał na mnie z pytającą miną.
- Chcesz wiedzieć, co się dzieje? - spytałam, wlewając w każde słowo jak najwięcej jadu. - Otóż dzieje się to, że nie poznaję samej siebie. Valentine mnie wychował twardą ręką i owszem, bił mnie bardzo dotkliwie, ale przynajmniej nauczyłam się wielu rzeczy: Niczego się nie bałam, potrafiłam zapanować nad swoimi uczuciami, być najlepsza w walce, a nawet wyssać truciznę demona ze swojej krwi BEZ użycia steli! Nauczyłam się tylu rzeczy, że nawet najmądrzejsi mogliby się przy mnie schować!! Ale tylko jedna umiejętność zapewniła mi przetrwanie, przez te wszystkie lata w domu Morgensternów, wiesz co to? Bycie niezależną. - wysyczałam ostatnie słowa. - Tylko wiara w siebie i odrzucanie każdej pomocy, którą ktoś mi zaproponował. Oto cała tajemnica: być zdanym na s i e b i e. - spojrzałam na niego z zaciśniętymi zębami. - Ale, kiedy znajdujesz się blisko mnie... wszystko słabnie. Zupełnie, jakby wszystko, na co tak ciężko trenowałam... zaczęło wyparowywać. Staję się krucha i zależna od tej pieprzonej pomocy, którą mi proponujesz! A kara, którą Maryse nam wyznaczyła... wszystko pogarsza i mnie dobija... - głos mi się załamał. Musiałam głęboko odetchnąć, aby po chwili móc mówić dalej. - I chociaż przyrzekam sobie, że to ostatni raz, kiedy przyjmuję twoją pomocną dłoń... to nigdy nie jest ostatni raz. Zawsze się to powtarza i powtarza, chociaż nie powinno! Niszczysz mnie, nie rozumiesz? - wyszeptałam ostatnie słowa, patrząc na jego rozmazaną sylwetkę. Ciepła woda zbierająca się w moich oczach zaczęła spływać po moich policzkach. Otarłam ją, przywracając sobie poprawną ostrość widzenia.
- Clary - zaczął Jace ze współczuciem w oczach, jak i w głosie. - nie powinnaś bać się swoich uczuć, bo to one pokazują, jaka naprawdę jesteś...
- Głupia, bezsilna, tchórzliwa...
- Wcale nie. - zaprzeczył twardo i westchnął. - Jesteś wrażliwa, a wrażliwi ludzie odczuwają wszystko o wiele mocniej: radość, współczucie... smutek. A łzy nie są oznaką słabości, wręcz przeciwnie, są oznaką siły. Siły, która pokazuje, że ci na czymś naprawdę mocno zależy... ale łzy mogą też być słowami, których twoje serce nie jest w stanie wypowiedzieć. - oznajmił, kciukiem, ocierając łzę z mojego policzka.
- Więc taką mnie widzisz? Widzisz we mnie tylko wrażliwą dziewczynkę z patologicznej rodziny?! - warknęłam, odsuwając się od niego.
- Nie. - powiedział spokojnie. - O prócz wrażliwej, widzę także odważną dziewczynę, która była silna przez te wszystkie lata... ale teraz ta dziewczyna chyba rozumie, że dłużej tak nie podoła. W końcu będzie musiała przyjąć pomoc, którą jej zaproponuję. - wyciągnął dłoń w moją stronę, patrząc na mnie z troską. - Nie musisz być sama, Clary. Daj sobie pomóc. Nikt cię nie wini za to, co ci robiono w przeszłości, bo to nie twoja wina. - Patrzyłam nieruchomo na jego dłoń, która czekała, aż ktoś ją zaciśnie. - Pozwól mi sobie pomóc... proszę, Clary. Inaczej wykończysz się psychicznie.
◊◊ Jace ◊◊
Patrzyła na mnie swoimi szklanymi od łez, szmaragdowymi oczami, które były jedynym żywym kolorem w tym pomieszczeniu. Patrzyła na mnie ze smutkiem, zastanawiając się.
Wiedziałem, że wybór, który stara się podjąć, nie jest łatwy. Ale miałem nadzieję, że przyjmie moją pomoc. Jeżeli odmówi, wszystko co Valentine jej wpajał, będzie ją nadal niszczyło, aż w końcu jej psychika znajdzie się na samym dnie i mało kto zdoła jej pomóc się podnieść. A ja nie mógłbym patrzeć, jak cierpi. Nie zasługuje na cierpienie. Zasługuje na dobro i szczęście, a skoro nikt nie może jej tego dać, to chociaż spróbuję pomóc jej wewnętrznym ranom się zagoić.
◊◊ Clary ◊◊
Nie mogłam przyjąć jego pomocy. Nie mogłam odrzucić wszystkiego, co ojciec dawał mi przez lata. Wszystko co robił, robił po to, aby mnie wzmocnić. Po za tym, przyjechałam do instytutu w konkretnej sprawie! Przyjechałam, aby znaleźć sejf, dzięki którego zawartości Lilith przejmie władze nad światem i tym samym oficjalnie ogłosi mnie następczynią Edomu. A ogłosi mnie nią, bo na to zasługuje i jako jedyna z całej mojej rodziny się do tego nadaję! Jeżeli teraz, przyjmę jego pomoc, stracę wszystko, czego ojciec mnie uczył. Zachowam się tak, jakbym faktycznie przyjechała do instytutu w poszukiwaniu pomocy.
- Nie. - odpowiedziałam pewnie, ocierając łzy. - Nie będę się zmieniać tylko dlatego, bo czasami odnosiłam rany. Niektóre rady mojego ojca są naprawdę cenne. Chcę być taką, na jaką wychował mnie Valentine... nawet jeżeli ma to znaczyć, iż moje serce zamieni się w kamień. Trudno.
- Trudno? - powtórzył z niedowierzaniem, zabierając dłoń. - To ci mówi twoje serce? Trudno?
- Tak, dokładnie tak mi mówi. -
- Mnie nie oszukasz, słońce. - powiedział z lekkim grymasem na twarzy.
- Nie oszukuję.
- Doprawdy? W takim razie zawrzyjmy układ: zrobię jedną rzecz, jeżeli po tym spojrzysz mi w oczy i powiesz, że nic to dla ciebie nie znaczy, zostawię cię w spokoju. Jeżeli jednak tego nie zrobisz, przyznasz, że potrzebujesz pomocy. Zgoda? - spojrzał na mnie wymownie.
- Zgoda. - odpowiedziałam bez chwili zastanowienia. - Jaka to rzecz? - zapytałam, patrząc na jego twarz, która nie zdradzała żadnych uczuć. Po prostu przysunął się bliżej mnie i przyłożył swoją ciepłą dłoń do mojego policzka. Zbliżył swoją twarz do mojej. Był tak blisko, że mogłam poczuć jego oddech. Zamknęłam oczy, czując, że moje serce przyśpiesza... kiedy jego wargi spoczęły na moich, łącząc nas oboje w delikatnym pocałunku.
Nie potrafię opisać tego, co czułam. Motyle w moim brzuchu latały jak opętane, a moje serce zalała fala ciepła. Było to piękne uczucie. Chyba po raz pierwszy w życiu poczułam, że ktoś przy mnie jest, a ja nie muszę polegać tylko na sobie.
Wiedziałam, że powinnam go odepchnąć i powiedzieć, że ten głupi pocałunek nic dla mnie nie znaczy... a jednak zrobiłam inaczej. Zrobiłam to, co moje serce chciało zrobić od pierwszej chwili, kiedy jego wargi spoczęły na moich
- Nigdy sobie tego nie wybaczę. - szepnęłam, opierając swoje czoło o jego czoło, ciężko oddychając.
- I nie musisz. - odpowiedział mi równie cicho, gładząc palcem mój policzek.
◊◊ Celine ◊◊
- Mamusiu? - Ocknęłam się, słysząc głos mojej córeczki. Zamrugałam kilka razy, rozglądając się z nadzieją, że jestem w bezpiecznym miejscu... ale nadzieja jak za każdym razem, gdy się budziłam, prysła. Cały czas byłam w tym samym miejscu
Spojrzałam na Mię, która siedziała skulona w moich nogach, opatulona jedynym kocykiem, który dostałyśmy. Uniosłam się na łóżku i rozmasowałam obolałe plecy. Przysunęłam się bliżej córki i przytuliłam ją.
- Tak, skarbie? - spytałam cicho, czując, jak ból gardła się nasila. Wystarczyło kilka dni w tej celi, aby ostre przeziębienie dopadło mnie i Mię. Lodowata woda i suchy chleb, nie mogły zastąpić nam lekarstw.
- Mamusiu, chcę mi się pić. Tak bardzo. - szepnęła, ściskając swoją zimną rączką moją dłoń. Nic nie mówiąc, ucałowałam ją, chcąc następnie wstać i nalać jej końcówkę wody z dzbanka.
- Radzę ci oszczędzać wodę, Celine. - rozległ się głos tej, która mnie tu uwięziła. Uniosłam wzrok na kraty, za którymi stała ze świecącym kamieniem w dłoni. Jego blask mnie oślepiał, ale znałam twarz, imię i nazwisko porywaczki. W końcu codziennie brała mnie na przesłuchania i tortury, związane z sejfem.
- Czego znowu chcesz?! - warknęłam, tuląc do siebie swoją, przerażoną córeczkę, której nie powinno tutaj być.
- Dobrze wiesz czego.
- Nie mogę ci nic powiedzieć o sejfie! Składałam przysięgę przed Clave!
- Wiem, Celine. I wiem też, że jeżeli cokolwiek powiesz, to przysięga cię zabije... ale chyba lepiej, żebyś zginęła ty, niż twoja słodka córeczka. - Nie mogłam zobaczyć dokładnie jej twarzy, ale byłam pewna, że widnieje na niej złowieszczy uśmiech. Tak bardzo byłam przepełniona nienawiścią do tej dziewczyny, że gdybym mogła, to rozerwałabym ją powoli na strzępy. - Masz dwa dni, aby podjąć decyzję. - oznajmiła i odeszła powoli, stukając obcasami.
Wciąż tuląc do siebie Mię, zebrałam w sobie siłę i ze łzami w oczach, krzyknęłam;
- Bądź przeklęta na wieki, Seraphino Morgenstern!
Oto i kolejny rozdział! Z powodu weny, która dzisiaj mnie dopadła, postanowiłam usiąść i coś napisać :3 Najpierw zdecydowałam, że rozdział wstawię dopiero w weekend, ale uznałam, że nie będę was tak torturować :DD Mam nadzieję, że rozdział się wam spodobał ;*
Hej! Zostałaś nominowana LBA! Więcej TU: http://the-mortal-instruments-another-story.blogspot.com/2016/02/liebster-blog-award.html
OdpowiedzUsuńOMG. No po prostu cudowny rozdział, ale nie tylko on , bo w całym blogu się tak bardzo bardzo mocno zakochałam. Wiem że masz dużo podobnych komentarzy i ten jeden niekoniecznie przeczytasz ,ale kurcze tak cudownie umiesz wszystko opisać I jeszcze to clace♡.
OdpowiedzUsuńI wgl to tak ci dziękuję za to ze wcześniej go wstawiłaś ♡♡♡
Życzę Ci duuuużo duuuużo duuuużo weny i nie mogę się doczekać nexta
~B
Dużo czy nie, każdy tego rodzaju komentarz dużo dla mnie znaczy :) Naprawdę dziękuję za mile słowa i mam nadzieje, że zostaniesz ze mną na długo ;)
UsuńSpokojnie nigdzie się nie wybieram
Usuń~B
Aaaaaaaa... Claceeee!!! <3
OdpowiedzUsuńNo i dzięki tobie mam jeszcze większą głupawkę (nie pytaj dlaczego wcześniej miałam)<3
Mega, codeńko, kocham ciebie i twojego bloga <3
Czekam na next.
Uwielbiam twojego bloga <3 Kiedy czekam na nexta:)
OdpowiedzUsuńCLACE <3 <3 !!!!!
OdpowiedzUsuńRozdział BOSKI <3
Czekam na next !!!
Staph, Seraphina? O.O Chociaż... W sumie, mogłam się tego spodziewać. XD Ale... Tak troszku ją polubiłam po tym, jak pomogła Clary z tymi otwartymi ranami.
OdpowiedzUsuńI wiesz... Clace, yaaaay! Doczekałam się! Kocham <3 Niech tylko teraz zrozumie, że zło nie będzie dla nich dobre ^.^ Tylko proszę, nie rób z tej dwójki ciepłych kluch. ;/
Dużo weny, dziewczyno!
Weronika xx (Ha! Fajnie, że moja imienniczka jest tak utalentowana ^.^ XD)
Rozdział..Niesamowity! Ahh Clace <3 Zazdroszcze Ci tego że potrafisz tak dobrze opisywać poszczególne sceny.. kurcze dziewczyno masz do tego talent xx
OdpowiedzUsuńZ niecierpliwością czekam na next i weny życzę :)
Cudowny rozdział! I Clace! ^^ Czekam na next. ;) Dożo weny! <3
OdpowiedzUsuńNiesamowity rozdział kocham Clace nie moge sie doczekac kolejnego
OdpowiedzUsuńWreszcie moje ukochane CLACE! AAA :D
OdpowiedzUsuńZ niecierpliwością czekam na następny rozdział :3
Cudowny *,*! Czekam na następny i życzę weny ❤ ;*!
OdpowiedzUsuńCudo. Po prostu cudo. Moje Clace ♥. Czekam na nekst. Życzę weny.
OdpowiedzUsuńKiedy następny?
OdpowiedzUsuńDopiero za (mniej więcej) trzy tygodnie, ponieważ wyjeżdżam. Napisane masz w notce w prawej kolumnie u góry ;)
UsuńW takim razie życzę miłego wyjazdu:*
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo ;*
UsuńPo prostu brak słów... ♥♥♥
OdpowiedzUsuńCLACE <3 !!!
CUDO!!!
Szkoda Ze trzy tygodnie mojego życia będą takie smutne bez twojej wspaniałej historii... :/ ale wiem ze będzie warto czekać!
Pozdrawiam i życzę miłego wyjazdu :* :*
Clary :*
Wow! Clace najlepsze. Piszesz cuuuuuuudownie... Czekam na next, przeżywam prawdziwe męczarnie!
OdpowiedzUsuń