niedziela, 7 sierpnia 2016

Rozdział 9 Morderczyni

Clary 



Ciemność otaczała mnie z każdej strony. Jej chłodne palce zaciskały się na każdym centymetrze mojego ciała, unieruchamiając je. Słyszałam jedynie stłumione bicie swojego serca. Od czasu do czasu jednak słyszałam także głosy. Czasami udawało mi się uchwycić, jakieś pojedyncze słowa; chora, zły stan, nie, koniec, krew, trucizna, odpoczywa.

Nagle poczułam gwałtowne uderzenie w całe ciało.

Zrozumiałam, że na czymś leżę. Na łóżku. Czułam przypływ ciepła i zapach palącej się świeczki. W końcu także dane mi było słyszeć. Konkretnie ciche głosy dookoła mnie. Mogłam słyszeć, co mówią:

- Nie wiem, co jej powiedzieć.

- Na razie nic, ma odpoczywać.

- Coś jeszcze?

- Zostawię wam lek uspakajający. Dam również coś na zbicie gorączki. Obawiam się jednak, że może to potrwać sporo czasu zanim dojdzie do siebie na tyle, aby zacząć trenować. Tym czasem przyślę do was Catarine Loss, będzie blisko gdyby jej się pogorszyło.

- Będę przy niej. Jestem to winna Jocelyn.

Dopiero po chwili, kiedy skończyłam grzebać w myślach, do kogo mogą należeć głosy, zrozumiałam, że muszą one należeć do Magnusa i Celine. Same ich imiona w mojej głowie, dały mi nagły przypływ energii, którą wykorzystałam na roztwarcie spierzchniętych ust.

- Celine - udało mi się wypowiedzieć zachrypniętym głosem.

- Jestem tu - usłyszałam jej cichy głos i poczułam jej ciepłą dłoń zaciskającą się na palcach mojej dłoni. - Wszystko dobrze.

Z trudem rozchyliłam zaspane powieki, kilka razy mrugając. Niewyraźna ostrość wyrównała się, dając mi możliwość zobaczenia jej twarzy, a także twarzy stojącego obok Magnusa.

- Boże - westchnęłam. - Czuję się, jakbym nie spała przez wieki.

- To przez leki i runy.

- Co się stało? I co z przyjęciem? Jace... Przecież...

- Spokojnie, przyjęcie przebiegło dobrze. Kazałam Jonathanowi cię zastąpić - wyjaśniła, wciąż trzymając moją dłoń. - Powiedział wszystkim, że po prostu źle się poczułaś. Jace'owi także. Poszedł do domu, powiedziałam mu aby wrócił kiedy indziej.

- Nadal nie czuję się najlepiej - szepnęłam, przełykając ślinę. - Ale... co się stało? D-Dlaczego mam wrażenie, że coś... Coś jest nie tak...

- Clary - przerwała mi Celine łagodnym głosem, ale w jej oczach dostrzegałam głęboki smutek i zmartwienie. - Wolałbym... abyś w tej chwili odpoczywała.

- Co się stało?! - podniosłam głos. - Powiedz mi, Celine. Błagam.

Kobieta spuściła wzrok, błąkając nim następnie przez chwilę po ścianach. Dostrzegałam, jak nerwowo przełyka ślinę, widocznie dobierając w środku słowa, które miała zamiar mi przekazać.

- Magnusie?! - zwróciłam się do niego, tracąc powoli cierpliwość. Czarownik wziął głęboki oddech.

- Pamiętasz, kiedy spytałem się ciebie, czy dobrze się czujesz?

Pokiwałam niepewnie głową.

- To dlatego, bo wyczułem w tobie... inną aurę.

- Jaką znowu 'aurę'? - powiedziałam ostrzej niż zamierzałam, przez co poczułam wyrzuty sumienia.

- Każdy ma swoją aurę. Ma ona kolor w zależności od stanu w jakim dana osoba się znajduje.

- Co to ma do rzeczy?

- Twoja aura była inna wczoraj wieczorem niż zazwyczaj. Była ona podobna do tych, które mają w sobie - urwał, jakby się bał, że powie coś, co za chwilę nas zabije.

- Magnus - zaczęłam ostrożnie. - Dokończ. Moja aura była podobna do tych, które mają w sobie kto?

- Te które mają w sobie kobiety ciężarne - oznajmił, spuszczając wzrok.

Miałam wrażenie, że dostałam gromem z jasnego nieba. Poczułam, jak blednę, a moja szczęka opada. W tamtej chwili czas się dla mnie zatrzymał. Nie słyszałam nic. Czułam tylko szybkie, bolesne bicie swojego serca, które o mało się wcześniej nie zatrzymało. Jedyne, co zdołałam z siebie wydusić, było:

- Co?

- Clary - zaczęła cicho Celine ze smutkiem w głosie.

- Chcesz powiedzieć, że ja... Nie, to nie możliwe, przecież... Nie! Magnus! To nie prawda! Ja nie mogę być w ciąży! Przecież tamto krwawienie... - Zamarłam.

Tamto krwawienie.
Tamto k r w a w i e n i e...

Tamten ból.
Tamten b ó l...

I tamto uczucie.
I tamto u c z u c i e...

Tamta strata.
Tamta s t r a t a...

Nie, to niemożliwe.
N I E M O Ż L I W E...

Ogarnęło mnie przerażenie.
Brakło mi powietrza.
Nie mogłam oddychać.

- Celine - zaczęłam, ciężko oddychając. - Celine, powiedz, że to nie jest prawda. Ja nie... Ja nie mogłam być w cią... NIE MOGŁAM JE STRA... - Słowa nie potrafiły mi przejść przez gardło. Złapałam się za nie, mając wrażenie, że się duszę. Oczy zapiekły mnie od łez, które w ciągu kilku sekund spływały już po moich policzkach. - TO NIE PRAWDA! JA NIE MOGŁAM... - Wybuchłam płaczem, siadając. Zacisnęłam kurczowo palce na kołdrze, w którą wbiłam paznokcie.

Kobieta nic nie mówiąc, przysunęła się bliżej, aby móc mnie objąć. Przytuliłam się do niej, jak do matki, której właściwie nigdy nie miałam. A właściwie miałam, ale nie potrafiłam jej wtedy docenić. W jednej chwili poczułam nienawiść do Valentine'a za to, że wypełniał mnie złem, które zaślepiło wszystko co dobre. Znienawidziłam też siebie. Byłam taka głupia, myśląc, że teraz wszystko będzie dobrze.

- Jak to możliwe? - wyjąkałam przez łzy. - Kiedy to się mogło stać, przecież ja i Jace... - Głos ponownie mi się załamał.

- Miało około dwóch tygodni - powiedział w końcu Magnus. Jego słowa były dla mnie kolejnym ciosem. Myśl, że przez ostatnie dwa tygodnie nosiłam w sobie życie, a teraz je straciłam, bolała niemiłosiernie. Najgorsza jednak była niepewność; Nawet gdyby wszystko przebiegło dobrze, to czy zaakceptowałabym to, że zostanę matką? Nie wiem, ale na pewno nie zabiłabym niewinnego istnienia. Może bym je oddała do adopcji. Boże, nie wiem, ale nie przyłożyłabym ręki do jego śmierci.

- Dlaczego - zaczęłam zachrypniętym głosem. - Dlaczego nie przeżyło?

Magnus i Celine milczeli.
Cisza z ich ust była nie do zniesienia.
Ja potrzebowałam odpowiedzi!
Musiałam wiedzieć!

- Dlaczego?! - krzyknęłam.

- Clary, proszę, odpocznij - rzekła rozpaczliwym głosem Celine, wciąż gładząc moje włosy.

- Muszę wiedzieć! Jaki był powód?! Magnus, odpowiedz mi! - nakazałam, odrywając się od blondynki. Spojrzałam na czarownika ze złością w oczach. Jego kocie oczy nadal unikały mojego wzroku. Kiedy jednak zmusił się w kocu, aby na mnie spojrzeć, z jego ust popłynęły słowa, po których miałam ochotę wziąć nóż i wbić go sobie prosto w serce:

- Badałem cię kilka godzin. Nie czułem w twojej krwi już nic demonicznego, ale nadal czułem zasklepione blizny, które niestety uniemożliwiają prawidłowe rozwijanie się dobra, a dokładnie niewinnego życia w twoim ciele. Nie wiesz, jak trudno jest mi o tym mówić... ale obawiam się, że nie dasz rady w przyszłości donosić do końca kolejnych ciąży. Blizny w twoim organizmie, które zostawiła demoniczna krew i zawarta w niej negatywna energia... po prostu nie dopuszczają tego. Traktują rozwijający się płód niczym bakterię, której trzeba się pozbyć. - wytłumaczył. - Przykro mi.

Wpatrywałam się w niego zdezorientowana. Musiałam mieć kilka sekund, aby przetworzyć słowa Magnusa i zrozumieć ich znaczenie. Kiedy to się stało, zaczęłam kręcić głową, szepcząc, aż w końcu krzycząc słowo 'nie'. Z mojego gardła wydobyło się kilka głośnych krzyków, które były wyrażeniem mojego bólu, rozpaczy i obrzydzenia do samej siebie.

Jestem potworem.
Jestem morderczynią, która zabija, nawet o tym nie wiedząc.


















Tak, Aniołki. Taka sad wiadomość ;(( Ale mam nadzieję, że rozdział się podobał, szczególnie, że to już trzeci rozdział w tym tygodniu, a to z okazji rocznicy! Mijają dwa lata, od kiedy piszę na bloggerze. Dziękuję wam, że jesteście ze mną, czytacie i poświęcacie te kilkanaście sekund swojego czasu na wiele znaczący dla mnie komentarz <3 Znaczy to dla mnie naprawdę dużo, dzięki wam mam wenę i co chwile nowe pomysły, którymi mogę się z wami podzielić!! Cieszę się, że z każdym napisanym słowem, rozwijam swoją pasję <3

6 komentarzy:

  1. O mój Boże. Ten rozdział jest genialny. Cudownie opisujesz uczucia! Proszę spraw żeby Clary jakoś donosiła następną ciążę bo to by było niesamowite! I jeszcze Jace! On musi się dowiedzieć!
    A poza tym to ROZDZIAŁ CUDOWNY!
    ~Kate

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję ☺ Jestem pewna, że Jace się dowie, w jaki jednak sposób i kiedy, to nie mogę zdradzić ☺
      Pozdrawiam!

      Usuń
  2. Jezusieńku Nazareński co tu się dzieje?! Clary i ciąża? Nie będzie mogła mieć małych Herondalków-Morgensternków? WHYYYY?!

    OdpowiedzUsuń
  3. Gratuluję wytrwałości i pasji! Wiele blogów, które obserwowałam, zostały zawieszone, bo ich twórcom brakowało pomysłów, a jednak Ty wciąż dajesz radę! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Niesamowite! Boże pamiętam pierwsze rozdziały ,,Dary anioła opowiadania", kiedy Clary biła Jace itp. Zrobiłaś niesamowity postęp w pisaniu. Podziwiam twoją wyobraźnię i systematyczność w pisaniu rozdziałów. Twoje pomysły są niepowtarzalne i najlepsze //Karola

    OdpowiedzUsuń

Czytasz? Pamiętaj zostawić po sobie ślad ;3