poniedziałek, 30 maja 2016

Rozdział 3 Służąca

◊ Jace 



Clary obudziła się dopiero na następny dzień. Był ranek, ale ja czuwałem obok niej przez całą noc i nie miałem zamiaru nigdzie iść do póki nie wydobrzeje.

Widząc jej otwierające się oczy i ich szmaragdową barwę, poczułem ulgę, a także lekkie zdenerwowanie; byłem zły, że nie powiedziała mi o swoich problemach, tylko zwierzyła się z nich pokojówce. Jednak widząc, jak bardzo blada wciąż jest na twarzy, nie miałem serca się z nią w tej chwili kłócić.

- Hej. - mruknąłem, kiedy rudowłosa ziewnęła i usiadła. Zamrugała kilka razy nadal nieco zaspanymi oczami i przetarła palcem podkrążone oko.

- Hej. - odpowiedziała cicho, rozglądając się zdezorientowanym wzrokiem. - Wiem, że to dziwne, ale...

- Nie pamiętasz co się stało?

- No właśnie, nie.

- A co pamiętasz?

- Że ty, Isabelle, Alec, Paul i Annabeth przyszliście mnie odwiedzić, a potem razem malowaliśmy jedne z pokojów. Potem pustka. - szepnęła, wciąż będąc zdezorientowaną. Serce mi się krajało na jej widok. Wyglądała w tej chwili, jak nie ona; blada twarz, nieco podkrążone oczy i obłąkany wzrok, sprawiały, że wyglądała na samotną i zagubioną. Nie mogąc się powstrzymać, ująłem jej chłodną dłoń, przysuwając się bliżej jej osoby.

- Pokojówka przyszła powiedzieć ci o szafie w tamtej piwnicy. - Na moje słowa od razu się spięła. - Zeszłaś tam. Kiedy nie wracałaś już dłuższy czas, chciałem iść i zobaczyć, czy wszystko dobrze... I wtedy przybiegła pokojówka, mówiąc, że coś jest nie tak. Wszyscy zeszliśmy na dół. Kuliłaś się na ziemi, trzymałaś za głowę, jakby cię coś bolało. Chwile później zemdlałaś. - Wytłumaczyłem, starając się mówić powoli i wyraźnie, aby Clary mogła sobie wszystko ułożyć w jedno. Ona jednak zamrugała kilka razy i przeniosła szklane oczy na mnie, zaczynając kręcić głową.

- Ja nic nie pamiętam. Przysięgam Na Anioła. - szepnęła z lekkim strachem. Widząc, jak bardzo usiłuje powstrzymywać łzy, przyciągnąłem ją do siebie. Wdychając jej cudowny zapach, przypomniało mi się, jak niedawno ją odzyskałem po stracie trwającej ponad trzy miesiące. Ostatnie więc czego pragnąłem, to stracić ją ponownie w obojętnie jakikolwiek sposób.

- Muszę się ogarnąć. Idę pod prysznic. - oznajmiła, odsuwając się ode mnie.

- Mogę się przyłączyć? - spytałem z lekkim uśmiechem na twarzy.

- Jace...

- Nie oddaliłem się od ciebie nawet na sekundę od kiedy zemdlałaś. Siedziałem tutaj całą noc, więc mi też się coś należy.

- Wiesz, że nie musiałeś. - powiedziała, patrząc na mnie pełnym miłości wzrokiem.

- Musiałem. Zapomniałaś, że jesteś moją dziewczyną?

- Nadal się nie mogę przyzwyczaić do tego określenia. - westchnęła, wstając. - Pójdziesz w lewo i na końcu korytarza jest łazienka dla gości.

Spojrzałem na nią z niedowierzaniem.

- Serio? Siedzę przy tobie, jak pies tyle godzin, a ty mi nawet nie dasz z tobą wziąć prysznica!

- Nie chcę zepsuć niespodzianki. - poinformowała z tajemniczym uśmiechem, przeczesując palcami włosy.

- Zaintrygowałaś mnie. - mruknąłem, podchodząc ją od tyłu. Chciałem ją objąć w pasie, ale ruszyła w kierunku łazienki, nawet na mnie nie patrząc.

- Cierpliwości. - szepnęła i zamknęła za sobą drzwi.

Opadłem na łóżko, wsłuchując się w myśli krążące w mojej głowie; o jaką niespodziankę jej chodzi? Co to może być? Kiedy się dowiem?

W pewnym momencie jednak przed oczami pojawił mi się obraz wczorajszego zdarzenia w piwnicy, kiedy jej oczy zamknęły się, a jej skóra stała się jeszcze chłodniejsza. Potrząsnąłem głową. Będę musiał z nią porozmawiać, jak najszybciej.




***



Pół godziny później, oboje siedzieliśmy w kuchni   gdyż jadalnia była w remoncie   jedząc kanapki i pijąc sok. 

Patrzyłem na nią w ciszy, kiedy co chwile odgarniała niesforne, jeszcze wilgotne loki, opadające jej na twarz. Dopiero po chwili zorientowałem się, że unika mojego wzroku, wbijając swój w talerz. Dokańczając więc końcówkę kanapki, odchrząknąłem, zaczynając powoli rozmowę:

- Jesteś pewna, że nic nie pamiętasz ze wczorajszego zdarzenia?

- Tak, jestem pewna. - odpowiedziała dość cicho, po czym powoli przyłożyła szklankę do ust, sącząc z niej jej zawartość.

- Jest może coś innego, co chciałabyś mi może powiedzieć? - spytałem spokojnie, czujnie jednak obserwując jej ruchy    jej dłoń zacisnęła się mocniej na szklance, którą powoli odstawiła.

- Do czego ty zmierzasz, Jace? - spytała dość ostrym tonem. Spojrzała na mnie gniewnym wzrokiem, jakbym ją o coś oskarżył.

- Dlaczego mi nie powiedziałaś? - Ja też podniosłem głos.

- O czym?

- O twoich ostatnich nocach, o głosach, o zwidach, o chodzeniu do tej cholernej piwnicy!

- Kto ci naopowiadał takich bzdur? - spytała, wstając i sprzątając nasze naczynia do zlewu. Oparła się o jego brzeg, będąc odwróconą do mnie plecami.

- Bzdur? Doprawdy? Bo mam wrażenie, że wczorajsze zdarzenie nie jest pierwszym takim w ciągu ostatnich dni. Co? - Wstałem, podchodząc do niej. Położyłem dłoń na jej ramieniu, siłą ją do siebie odwracając. - Spójrz mi w oczy i powiedz, że to są bzdury.

Powoli uniosła wzrok.
Milczała.

- A jednak. - szepnąłem, odwracając się. Gniew mną wstrząsnął na świadomość, że Clary nie ufa mi, tylko jakiejś pokojówce. W dodatku do końca stara się mnie zapewnić, że wszystko w porządku. Zacząłem ruszać do drzwi, kiedy się odezwała:

- Myślałam, że to minie. - Zatrzymałem się na dźwięk jej głosu. Nie odwróciłem się jednak. - Miałam wrażenie, że to tylko wspomnienia mną pomiatają. Jednak przekonałam się, że wszystko, co mam wrażenie, że słyszę lub czuję, wcale nie jest nieprawdziwe.

Odwróciłem się, patrząc na nią ze zmarszczonymi brwiami. Dostrzegłem, jak powoli oddycha przez usta, wpatrując się podłogę. Tak bardzo starała się zachować spokój, że jej dolna warga zaczynała drżeć.

- Clary - zacząłem, podchodząc do niej. Jedną ręką ująłem jej dłoń, drugą natomiast gładząc czule jej policzek. - Wiesz, że możesz mi zaufać. Powiedz mi wszystko.

- Rzecz w tym, Jace... że nie mogę. - powiedziała cicho, patrząc na mnie swoimi szmaragdowymi oczami, które były pełne niepokoju. - A bynajmniej nie powinnam. Wystarczy, że powiedziałam o tym pokojówce.

- Co jest tak ważne... że możesz powiedzieć o tym pokojówce, a mnie nie? - spojrzałem na nią zdezorientowany. Po chwili jednak westchnęła, mówiąc:

- Masz racje. - kiwnęła głową, robiąc minę, jakby naprawdę myślała, że jest głupia. - Po prostu... - Wszystko przerwał głośny, kobiecy krzyk dobiegający z innego pomieszczenia. Od razu rzuciliśmy się biegiem za krzykiem, który doprowadził nas do salonu.

Wzrokiem oceniłem całą sytuację; robotnicy i pokojówki zebrali się wokół czegoś. Dopiero, kiedy ja i Clary przepchnęliśmy się przez tłum, zrozumiałem, że chodziło o osobę. O Norę, która zwijała się na ziemi, krztusząc się krwią wypływającą z jej ust. Upadłem na kolana, pomagając dziewczynie usiąść. Clary tym czasem sięgnęła po wiadro, stojące obok stolika, i podała je bliżej. Niestety dziewczyna po kilku sekundach znieruchomiała. Kilka łez spłynęło po jej policzkach, a potem jej ciało bezwładnie opadło na podłogę. Kasztanowe oczy, martwo wpatrywały się nicość, kiedy tym czasem ostatnie kropelki krwi spłynęły z kącików jej ust po brodzie.

Nagle poczułem się bezsilny. Przestałem klęczeć i usiadłem na ziemi, ciężko oddychając.

- Nie. - usłyszałem szept rudowłosej, która przyłożyła dłoń do ust, hamując płacz. Jej oczy jednak zdążyły się już wypełnić łzami.

Przejechałem dłonią po twarzy Nory, zamykając jej powieki. Następnie wstałem i podszedłem do ukochanej. Klęknąłem obok niej, mocno do siebie przyciągając. Ona jednak powoli się odsunęła i spojrzała na mnie z pełnym strachu spojrzeniem.

- Musisz stąd iść. - szepnęła.

- Co? - spojrzałem na nią, jakbym nie zrozumiał jej prośby.

- Musisz. Stąd. Iść. Teraz. - powiedziała przez zaciśnięte zęby, na ostatnie słowo dając szczególny nacisk. Poczułem dziwne ukłucie bólu w sercu.

- Ale...

- Idź!

- Nie! - krzyknąłem. Jak ona mogła mnie wyrzucać w tym momencie?! Miała mi przecież powiedzieć, co się dzieje... W dodatku ta nagła śmierć Nory! Miałem ją teraz tak po prostu zostawić samą?

- Dla swojego cholernego dobra, opuść ten budynek i nie wracaj, póki ci nie powiem, że możesz! - warknęła, wstając na równe nogi. Następnie odwróciła się do innych, którzy stali i patrzyli na całą sytuację z szokiem. - Wy także! Koniec remontu! Możecie iść!

- Ale, panienko... - zaczęła jedna z służących, jednak nie dokończyła, bo Clary zmroziła ją wzrokiem.

- Powiedziałam, że możecie już iść!

Nie wytrzymałem i także wstałem. Spojrzałem na nią z wściekłością i niedowierzaniem. Miałem nadzieję ujrzeć w jej oczach coś, co by mi mówiło, że ona nie mówi prawdy, że chce, abym tutaj z nią został... Jednak nie widziałem nic, a nic. Była tylko chęć zostania samej.

- Mam się wynosić? - spytałem cicho, ale twardo.

- Tak.




◊ Clary 



Jace zapewne myślał w tamtej chwili, że nie mam serca... 
Myli się.
Mam serce.
Wiem to, bo czuję, jak bardzo cierpi, kiedy złote spojrzenie ukochanego chce mi przekazać, jak wielką niechęć do mnie czuje.

Nie miałam jednak innego wyboru, jak nienawiść i złość.
Bo gdybym pokazała mu, jak bardzo się boję, to nigdy by się nie zgodził, aby wyjść. Dlatego zachowałam się wobec niego i innych bezczelnie. I podziałało. Właśnie zamykałam bramę posiadłości na klucz, aby nikt nie mógł przez nią wejść.

Och... gdyby tylko wiedział, że ja tylko staram się chronić jego i pozostałych. O mało, co go dzisiaj nie naraziłam na niebezpieczeństwo, chcąc mu wszystko wyznać. Choć czuję się okropnie za taką myśl, to nagła śmierć Nory uratowała Jace'a... Ale jej śmierć jest dla mnie ogromnym ciosem i dowodem na to, że to, co się ze mną dzieje, to nie urojenie, ponieważ to z mojej winy zginęła. Jace zginąłby prawdopodobnie tak samo, gdybym mu powiedziała to samo, co pokojówce.

Na Anioła... co ja zrobiłam?

Kilka godzin później rzuciłam łopatę na bok, wpatrując się w nierówną powierzchnie brązowej ziemi, pod którą spoczywało zawinięte w prześcieradło ciało Nory. Odetchnęłam głęboko, po czym zacisnęłam mocno powieki, czując, jak zbierające się pod nimi łzy spływają po mojej twarzy.

"Wybacz mi, Noro", pomyślałam.












I oto kolejny rozdział, na który dość długo musieliście czekać za co przepraszam! Szkoła, rozumiecie... Ale wracam z dobrą wiadomością: 4 czerwca mam zakończenie roku, więc będę miała więcej czasu, aby pisać ;3 Rozdział 4 przewiduję na... 11/12 czerwca ;*

Tym czasem, chciałabym B A R D Z O   P O D Z I Ę K O W A Ć  za ogromną liczbę wyświetleń (47 363) i nowych komentarzy, których do tej pory jest 463 (w tym moich odpowiedzi ;D)! Dziękuję wam aniołki, za czytanie, komentowanie mojego bloga. Znaczy to dla mnie naprawdę dużo, bo wiem, że mam dla kogo pisać i że mam z kim się podzielić swoimi pomysłami.

Jeżeli macie swoje blogi, to chętnie na nie zajrzę, dlatego zapraszam do przesyłania ich linków ;)  Zachęcam również gorąco do zakładania własnych blogów, ponieważ to naprawdę wielka zabawa, która dla mnie przerodziła się w pasję. Nie martwcie się błędami czy innymi drobnostkami, z czasem to znika ;) Najważniejsze, abyście mieli własny pomysł na fabułę i dobrze się bawili pisząc i dzieląc się nią z pozostałymi fanami/czytelnikami danego tematu ;**

Ms. Veronica

czwartek, 26 maja 2016

LBA!

Bardzo bym chciała podziękować A.Fairchild - Herondale (jej blog)  za nominację do Liebster Blog Award! D Z I Ę K U J Ę ! Nadal nie mogę uwierzyć, że to kolejna nominacja!

A więc poproszono mnie o wymienienie 11 tytułów książek lub seriali lub filmów lub piosenek, a także aby uzasadnić moje wybory ;3 Niech w takim razie będą to... filmy!

1. Początek (The Origins 2014)
- Jest to jeden z filmów, nad którym dużo rozmyślałam. Mieszanka miłości, nauki, a także reinkarnacji stworzyła naprawdę świetną fabułę, którą udoskonalają aktorzy.

2. Czarny Łabędź (Black Swan 2010)
- Film, nad którym również trzeba trochę pomyśleć. Pokazuje on naprawdę dużo prawdy o życiu dziewczyn trenujących balet, który wcale nie jest taki prosty, jak się wydaje. Film oczarował mnie wspaniałą grą aktorki (Natalie Portman), a także samą fabułą.

3. Nostalgia Anioła (The Lovely Bones 2009)
- Na tym filmie nie mogłam powstrzymać łez. Cała fabuła zawiera w sobie piękno, smutek i dramat w czystej postaci <3 Nie jest on trudny do zrozumienia, a jednak trzeba się wczuć w bohaterów filmu, aby móc poczuć, jak wielkie emocje od niego biją.

4. Dziewczyna w czerwonej pelerynie (Red Riding Hood 2011)
- Fabuła, aktorzy, postacie, miejsce... WOW. Jest to jeden z moich ulubionych filmów fantasy, który wcale nie jest bajką, lecz trzymającym w napięciu thilerem!

5. Cybernatural (Cybernatural 2014)
- Jeden z moich ulubionych horrorów. Ma on wszystko, co lubię; oryginalna fabuła, trzymająca w napięciu akcja.

6. Gwiezdne Wojny (Star Wars)
- Wszystkie części Gwiezdnych Wojen, w których fabule i postaciach się zakochałam!

7. Love, Rosie (Love, Rosie 2014)
- Ekranizacja książki Ceceli Ahern jest naprawdę cudowna. Uśmiałam się przy niej, a nawet popłakałam <3

8. Pan i Pani Smith (Mr. & Mrs. Smith 2005)
- Moja ulubiona komedia z Angeliną Jolie i Bradem Pittem.

9. Zaginiona Walentynka (The lost valentine 2011)
- Wzruszający, piękny film, który został naprawdę wspaniale wyreżyserowany.

10. Porwanie (Abduction 2011)
- Film z Lily Collins i Taylor Lautnerem. Po prostu uwielbiam go oglądać. Fabuła i cała akcja nie zanudzają. Przy tym filmie nie da się zasnąć.

11. Królewna Śnieżka (Mirror Mirror 2012)
- Zajefajna komedia również z Lily Collins, a także Julią Roberts! Stroje, akcja, postacie po prostu mega ;D


NOMINUJĘ:
1. Dalsze losy głównych bohaterów "Darów Anioła"
2. Ich życie płonęło jasno jak płomień świecy...i równie łatwo było je zgasić.
3. Moje życie płonęło jasno jak ogień i starczyło trochę wody, aby je zgasić

POLECAM BLOGI POWYŻEJ!!!

PYTANIA:

1. Twoja ulubiona stylizacja na wiosenny dzień?
2. Zastanawiasz się kim chciałabyś zostać w przyszłości?
3. Twoje hobby/pasja po za pisaniem bloga?
4. Co sądzisz o reinkarnacji?
5. Jak opisałabyś siebie w sześciu słowach?

wtorek, 17 maja 2016

Rozdział 2 Odbudowa

◊ Jace 



Kiedy tylko promienie słoneczne wdzierają się do mojego pokoju i padają na moją twarz, budzę się. Otwieram powoli zaspane oczy i pierwsze co widzę, to rudowłosa głowa leżąca obok na poduszce. Na sobie nadal ma wczorajszą sukienkę, której materiał wystaje z pod kołdry.

Na mojej twarzy pojawia się uśmiech; Ona tutaj jest.

Odruchowo dotykam delikatnie jej włosów, które pachną tak samo cudownie, jak zawsze.

Nagle się przekręca w moją stronę, niewyraźnie coś mrucząc pod nosem. Patrzę na zegarek wiszący nad drzwiami    11;03. Po raz pierwszy śpię tak długo, ale nie ma co się dziwić, skoro z Clary wróciliśmy około drugiej w nocy; Tańczyliśmy i piliśmy wino do póki jej oczy powoli nie zaczęły się zamykać. Musiałem nieść ją do domu na rękach.

- Nigdy więcej nie wypiję wina przyniesionego przez czarowników. - Ocknąłem się na dźwięk jej zaspanego głosu. Jej oczy wciąż były zamknięte, ale na jej twarzy widniał lekki uśmiech. - Głowa mi pęka. - mruknęła, bardziej wtulając głowę w poduszkę.

Nie mogłem się nie uśmiechnąć. Przejechałem palcami po jej twarzy, następnie całując ją w głowę. Jak bardzo się cieszyłem, że zachowywałem wczoraj umiar, jeśli chodzi o alkohol, inaczej byłbym w takim samym stanie co ona wczoraj, a to mogłoby się źle skończyć.

- Zaraz ci coś przyniosę. - powiedziałem, niechętnie wstając z łóżka. - Tylko nigdzie nie odchodź! - Zaśmiała się na moje słowa, lecz po chwili skrzywiła, łapiąc się odruchowo za głowę.

Szybkim krokiem popędziłem do kuchni, gdzie pałętało się kilka służących. Na mój widok    jak zawsze    znieruchomiały. No, ale co się dziwić? Nie codziennie ma się w kuchni anioła w samych bokserkach do spania.

- Potrzebuję tabletki przeciwbólowe i szklankę soku. - oznajmiłem. Na moje słowa jedna z dziewczyn rzuciła się w stronę szafki z lekami i już po chwili miałem przed nosem tackę z dwiema tabletkami i szklanką soku owocowego.

Mrucząc szybkie "dziękuję", wziąłem tackę i najszybciej jak umiałem, popędziłem z powrotem do pokoju, gdzie nadal leżała moja rudowłosa piękność.

- Proszę. - powiedziałem, kładąc jej tackę na kolanach, kiedy usiadła. Szybkim ruchem wzięła tabletki i popiła całą zawartością szklanki. Po chwili zaszczyciła mnie swoim spojrzeniem szmaragdowych oczu i tym cudownym uśmiechem.

- Dziękuję - powiedziała cicho, odkładając tackę na stolik nocny. - I przepraszam za kłopot.

- Nie rozśmieszaj mnie. Mój pokój jest do usług, jeżeli chodzi o kaca. - zaśmiałem się.

- Naprawdę? Ile więc dziewczyn korzystało z tych twoich "usług"? - spytała, unosząc brew.

- Tylko ty, słońce. - szepnąłem, nachylając się, aby móc ją pocałować, ale jej dłoń spoczęła na moich ustach, odpychając je.

- Nie tak szybko, Herondale. Muszę szybko wysłać wiadomość do Jii. Pewnie się martwi.

- Już to zrobiłem. - Widząc jej pytającą minę, dodałem. - Kiedy ty słodko zasnęłaś w moim łóżku, napisałem do Penhallo'ów ognistą wiadomość.

- Dziękuję, naprawdę. - powiedziała, przeczesując palcami nieco potargane włosy. - Ale chyba będę już musiała iść. - westchnęła, chcąc wstać, ale pchnąłem ją z powrotem na poduszki, wywołując tym gestem jej śmiech.

Nachyliłem się nad nią, wędrując dłońmi od ud, aż po szyję. Obsypałem ją pocałunkami, następnie przesuwając się w stronę ust. Delektowałem się ich miękkością i smakiem.

- Myślisz, że pozwolę ci tak po prostu wyjść? - zaśmiałem się, patrząc w jej oczy, kiedy nasze usta się od siebie oderwały, aby złapać oddech.

- Wychodzi na to, że nie.

- Brawo.

- Jace, ja naprawdę muszę iść. Mam dużo spraw do załatwienia. - wyjaśniła ze smutnym uśmiechem. - Myślałam, że wczorajszy wieczór nic nie zmieni i nadal będę miała wszystko gdzieś przez następne miesiące, ale ty... - westchnęła, patrząc na mnie z miłością. - Dałeś mi powód, aby żyć, nawet, kiedy wszystkich straciłam.

- Masz mnie.

- Wiem. To ty jesteś teraz sensem mojego życia, które muszę sobie poukładać. Pójdę do Jii, podziękuję jej, a potem zabiorę się za remont posiadłości Morgenstern'ów. Możesz pomóc, jak chcesz.

- Z ogromną przyjemnością. - uśmiechnąłem się. W tej chwili chciałem każdą sekundę spędzić z nią, aby móc nadrobić ten stracony czas. Teraz chciałem poświęcać czas najbliższym mi osobą, ponieważ wydarzenia z przed kilku miesięcy, uświadomiły mi, jak bardzo jest on cenny.

- Wyślę do ciebie wiadomość, kiedy masz przyjść. Zgoda?

- Zgoda. - kiwnąłem głową, po czym ponownie zanurzyłem nos w jej szyi, łapczywie ssąc jej skórę, co wywołało jej głośny śmiech.



Clary 



Po wyjściu od Jace'a    tak, aby uniknąć spotkania z jego rodzicami    skierowałam się do domu Penhallow'ów, gdzie czekała już na mnie Jia. Zaczęła mnie ściskać i mówić, jak to bardzo się cieszy, że wyszłam ze stanu, w jakim się znajdowałam jeszcze wczoraj rano.

Po podziękowaniu jej, umyciu się i przebraniu w normalne, pożyczone ubrania    zieloną koszulę, czarne rurki i balerinki    od Aline, podpisałam najważniejsze dokumenty dotyczące spadku i domu Morgenstern'ów. Jia schowała je na koniec do teczki, mówiąc, że przekaże je później radzie w Sali Anioła. Zanim odeszłam, dostałam od niej pęk starych kluczy, które były do zamków i bram mojej rodowej posiadłości.

Godzinę później dotarłam do posiadłości. Stałam przed wysoką, metalową bramą, przez której szpary wpatrywałam się w imponującą budowlę w oddali, która zdecydowanie przypominała styl architektury barokowej; Cała posiadłość (jak i mniejsza budowla obok, która służyła za stajnie) została zbudowana z ciemnego kamienia ponad 400 lat temu. Ten dom jest więc jednym z najstarszych w Idrisie. Był on, jak zabytek; szczególna historia rodu Morgensternów, tajemnice i majątek, kryjące się za grubymi ścianami domu.

Przez bramę szła szeroka ścieżka przeznaczona dla koni i powozów. Okrążała ona dużą, kamienną fontannę ogrodową, której wysoki czubek był ostry niczym szpada.

Promienie słoneczne odbijały się od wysokich okien domu i szklanych drzwi balkonów.

Z tyłu posiadłości jednak był niesamowicie duży teren, na którym pierwsi Morgenstern'owie urządzili ogród, w którym można było spacerować lub odpocząć pod starym, kamiennym pawilonem ogrodowym. O prócz dużego ogrodu i licznych gatunków roślin, było także dużo pustego miejsca wśród kilku drzew. Nieco dalej znajdował się także specjalnie ogrodzony wybieg dla koni. Jednak moim ulubionym miejscem było nieduże zejście po kamiennych schodkach na brzeg niedużego jeziora, gdzie lekko kołysał się pomost. Ja, Jonathan i Seraphina uwielbialiśmy się w nim kąpać letnimi wieczorami, kiedy to po całym dniu woda nareszcie była ciepła, jak zupa.

Niepewnie przekręciłam klucz w zamku bramy, która nie mogła nie zaskrzypieć przy otwieraniu.

Po kilku minutach stałam już w głównym holu posiadłości, który był pusty. Jedynie, co się w nim znajdowało, to niedziałający żyrandol zwisający z sufitu i szerokie schody z kutymi balustradami.

Następne korytarze były bardziej przyozdobione; na ścianach wisiały autentyczne obrazy, które zostały namalowane przez Jocelyn lub innych    przyziemnych lub podziemnych    słynnych malarzy. Większość, to były jednak dzieła sztuki, chociaż całkiem sporo było także portretów Morgenstern'ów, w tym mój, mojego rodzeństwa i moich rodziców.

Nie tylko obrazy zdobiły korytarze, ale także rzeźby i wazy. Miałam jednak wrażenie, że oczy wszystkich tych cennych przedmiotów, patrzą na mnie, co przyprawiło mnie o gęsią skórkę.

W pomieszczeniach znajdowały się ciężkie, ciemne meble, zasłony, żyrandole i najczęściej perskie dywany.

Po obejrzeniu kilku pokoi i wspominaniu, stanęłam w miejscu i westchnęłam ciężko, splatając ręce na piersi.

- Cholera. - szepnęłam, wiedząc, że czeka mnie dużo pracy, jeżeli choć trochę chcę zmienić panujący tutaj mroczny klimat.





Dwa tygodnie później...




- Nie, ten zdecydowanie musi zostać. - oznajmiłam, wskazując na portret Jocelyn w zielonej sukience. Na samo wspomnienie o niej, musiałam hamować łzy. Żałowałam, że tak mało czasu z nią spędziłam.

- A ten, panienko? - Wyrwał mnie z zamyśleń głos jednej z niedawno zatrudnionych służących. Trzymała przez rękawiczki kolejny portret, ale przedstawiał on mnie, Jonathana i Seraphine, kiedy byliśmy młodsi. Staliśmy we trójkę na tle fontanny naszej posiadłości.

- Ten też ma zostać. - oznajmiła.

- A co z tym, panienko? - Tym razem pokazała mi portret Valentine'a.

- Do piwnicy. - odparłam bez wahania. Jedyny obraz, który mam zamiar powiesić z jego twarzą, to portret, na którym jest cała nasza rodzina. Resztę wysyłam do Clave, aby mogli je przechować.

- A który do gabinetu panienki?

- Ten z widokiem na góry Alicante.

- Którego...

- Ten, który namalowała moja matka. - powiedziałam, ruszając przez salon, który został wyłożony papierem. Co chwilę musiałam patrzeć pod nogi, aby się nie potknąć o narzędzia lub śmieci, które służące i kilku robotników zostawiło na ziemi do użycia lub wyrzucenia.

Właśnie miałam iść i zobaczyć, jak idzie remont w kuchni, kiedy zatrzymała mnie kolejna służąca. Schowała kosmyki włosów za ucho i dysząc, dygnęła.

- Panienko, masz gości.

- Gości? - zmarszczyłam brwi.

- Tak, panicz Herondale i Carstairs, rodzeństwo Ligthwood, a także panienka Lightwood.

- Rozumiem, dziękuję. - mruknęłam, biegiem kierując się w stronę holu, gdzie zastałam owych gości. Na ich widok uśmiechnęłam się szeroko, zbiegając po schodach. Rzuciłam się na szyje blondynowi, który uścisnął mnie równie mocno i obrócił nas razem wokół własnej osi. Nasze powitanie zakończyliśmy pocałunkiem.

Przez ostatnie dwa tygodnie spędzaliśmy razem dużo czasu; Raz u niego, raz u mnie w ogrodzie, raz na spacerach lub wspólnych polowaniach. Starałam się jednak także poświęcać czas remontowi domu. W każdym razie ja i Jace byliśmy oficjalnie parą. Jego rodzice nie mają nic przeciwko, Celine nawet zaprosiła mnie na obiad, a Mia podzieliła się ze mną zawartością swojego pudełka pełnych różnych muszli.

- Miło cię widzieć, Clary. - powiedziała Annabeth, wyswobadzając się z objęć swojego chłopaka Paul'a, następnie mnie ściskając. - Nie widziałyśmy się dobre kilka miesięcy. - zaśmiała się, a ja jej zawtórowałam.

- My też. - dołączył się Paul.

- Jak ci idzie remont, Clary? - spytała Isabelle, kiedy ona i Alec ściskali mnie równocześnie.

- Dobrze. Prawdopodobnie skończę już za dwa miesiące.

- A co dokładnie zmienisz? - spytał blondyn, podchodząc do mnie bliżej, by móc objąć mnie w talii i pocałować mnie w głowę.

- Zmieniam wystrój. Chcę niektóre obrazy i rzeźby przenieść do piwnicy, a meble, dywany, zasłony i tapety zmienić na jaśniejsze. - wytłumaczyłam, wzruszając ramionami. - Chcę także odnowić niektóre inne piwnice i wymienić niektóre framugi.

- Widzę, że zatrudniłaś już kilku służących i robotników. - powiedział Alec, zerkając na mężczyznę, przenoszącego dużą belkę.

- Tak, Jia przydzieliła kilku przyziemnych ze wzrokiem. - wyjaśniłam. - Może poszlibyśmy do ogrodu? Większość pomieszczeń, w tym salon, znajdują się obecnie nie do użycia.

- A może byśmy pomogli? - zaproponowała Isabelle, a inni pokiwali głowami. - Możemy malować lub pomóc przenosić.

- Jeżeli wam się chcę. - zaśmiałam się.



***



Wszyscy zabraliśmy się za malowanie kilku pokoi gościnnych. Zamaczając wałek w kremowej farbie zaczęłam wodzić nim po szarej od starości ścianie.

Co chwilę zerkałam ukradkiem na Jace'a, który z precyzją wykonywał tą samą czynność, tyle że pędzlem. Mogłam na niego patrzeć godzinami, a nawet jego widok nigdy by mnie nie znudził.

Wpadając na pewien pomysł, uśmiechnęłam się lekko; cicho podeszłam go od tyłu, następnie szybko przejeżdżając wałkiem po jego czarnej koszulce, na której został wyraźny, biały ślad.

Tłumiąc śmiech, starałam się doskoczyć z powrotem na swoje poprzednie miejsce, aby mnie nie zauważył. Było to jednak daremne, ponieważ ledwo się odwrócił w moją stronę, a już zaczął na mnie iść z pędzlem w dłoni. Starałam się osłaniać, kiedy jedna jego ręka próbowała mnie złapać, a druga ubrudzić pędzlem włosy i twarz. Z piskiem pochyliłam głowę. W tym samym czasie mnie złapał i objął, śmiejąc mi się obok ucha.


Staliśmy przytuleni przez dłuższą chwilę, do póki nasze serca się nie uspokoiły. Wciąż delektując się jego zapachem i ciepłem, musnęłam ustami jego szyję.

Nagle w drzwiach rozległo się chrząknięcie. Odsunęłam się nieco od Jace'a, patrząc na służącą, która dygnęła.

- O co chodzi? - spytałam.

- Panienko, wszystkie obrazy razem z rzeźbami, których nie chciałaś, zostały spakowane i wysłane do Clave. - oznajmiła.

- Dobrze, dziękuję, Noro. To wszystko?

- Nie, panienko, została jeszcze nieduża szafa w jednej z piwnic. Nie wiemy, co z nią zrobić. - Znieruchomiałam na jej słowa.

- Zajmę się tym. - powiedziałam cicho, odprawiając dziewczynę.

- Clary... - zaczął Jace, ale mu przerwałam, odchrząkując.

- Nie długo wrócę. Idź tym czasem pomóż innym w tamtej dużej sypialni. - poleciłam, kierując się do drzwi. Zamroczona zeszłam po schodach na sam dół, gdzie był ciemny korytarz z drzwiami prowadzącymi do piwnic i tuneli.

Otworzyłam odpowiednie. Powitało mnie znane, chłodne powietrze i zapach starości ze wspomnieniami. Powoli zeszłam schodami na dół do pomieszczenia, gdzie paliło się słabe już światło. Było jednak na tyle wyraźnie, abym mogła dostrzec plamy zaschniętej, starej krwi na ścianach i ślady po wbijających się w ścianę paznokciach. 

Zwisające nadal kajdany, przyprawiały mnie o ciarki, lecz nic nie mogło się równać z szafą stojącą w kącie.

Z mocno bijącym sercem, podeszłam bliżej niej, obejmując się ciasno ramionami. Drżącą ręką otworzyłam ją, ukazując jej zawartość, której widok przyprawił mnie zawroty głowy. Fala okropnych wspomnień uderzyła we mnie z taką siłą, że aż się zachwiałam. Nie cofnęłam się mimo to, tylko podeszłam bliżej.

Delikatnie przejechałam po jednym ze skórzanych biczy, a potem po takim z metalowymi haczykami. W mojej głowie rozbrzmiały zmieszane krzyki moje, Seraphiny i Jonathana. Były pełne bólu i udręki. Zamknęłam oczy krzywiąc się i osuwając na ziemie.

Skuliłam się na kolanach, trzymając mocno za głowę. Krzyki się nasilały, były co raz głośniejsze...

- Clary! - Wszystko ucichło, kiedy poczułam, jak czyjeś ramiona mnie obejmują i przyciągają do siebie, odrywając moje ciało od podłogi. - Clary...

- Jace. - szepnęłam, mocniej do niego przylegając. Miałam wrażenie, że jeżeli się od niego odsunę, to krzyki i wspomnienia znowu zaatakują.

- Jestem tu. - powiedział równie cicho, gładząc moje włosy. - Co się stało?

Zamiast odpowiedzieć, oderwałam głowę od jego ciała i odwróciłam ją w stronę otwartej szafy, w której bicze i inne rzeczy wciąż były na swoim miejscu.

- Hej - podniósł głos. Ujął moją twarz i zmusił, abym spojrzała mu w oczy. - Clary, to przeszłość. Już nic cię złego nie spotka, rozumiesz? Nikt do tego nie dopuści! Jesteś bezpieczna, a to - wskazał wzrokiem na zawartość szafy. - nigdy cię już nie spotka. N i g d y. Przysięgam na Anioła, że prędzej umrę, niż pozwolę komuś użyć tego na tobie.

Jego słowa docierały do mnie chwilami, jak przez mgłę. Byłam tak oszołomiona, że nawet nie chciało mi się płakać. Byłam cicho, wpatrując się w jego złote tęczówki, w których zaś kryła się otaczająca mnie troska i miłość.

- Jesteś blada i zimna, jak lód. - stwierdziła Annabeth, która nagle zjawiła się obok Jace'a i ścisnęła moją dłoń. - Powinnaś napić się czegoś ciepłego. Chodźcie, Paul, Alec, pomożecie mi. - Po chwili usłyszałam oddalające się kroki.

- Clary, spójrz na mnie. - Zrobiłam tak, jak mi kazała, a bynajmniej starałam    zachodząca przed moimi oczami mgła, wszystko utrudniała. Po chwili dołączyła cię ciemność, która po krótkim czasie pochłonęła mnie całą.

Ostatnie, co poczułam, to mocniej oplatające mnie ramiona.



◊ Jace 



Jakiś czas później Clary leżała już w swojej sypialni. Alec, Paul i Annabeth poszli do domu, zaś Isabelle uparła się, aby zostać razem ze mną. Oboje w tej chwili siedzieliśmy na brzegach łóżka rudowłosej i w ciszy na nią patrzyliśmy.

- To już zawsze będzie częścią niej, wiesz o tym? - szepnęła brunetka w pewnym momencie.

- Wiem.

- Najgorsze jest to, jak bardzo Valentine nie zdawał sobie sprawy, że niszczy swoje dzieci.

- Ależ zdawał sobie z tego sprawę doskonale. O to mu właśnie chodziło, aby je zniszczyć, aby nie czuły. - warknąłem ściszonym głosem. Miałem ochotę odnaleźć ciało Valentine'a i je rozerwać.

- Biedna Clary. - westchnęła, gładząc jej blady policzek, którego twarz nadal nie nabrała kolorów. W tym samym czasie do pokoju weszła służąca z kilkoma kawałkami drewna na opał do jarzącego się kominka na wprost łóżka. Cicho podeszła bliżej i wrzuciła opał do ognia.

Dopiero po chwili rozpoznałem, że to służąca, którą Clary nazwała wcześniej "Norą". Dziewczyna wyglądała na dwadzieścia lat, a jej kasztanowe włosy zostały upięte w niskiego koka z warkocza, z którego wysunęło się kilka niezdarnych kosmyków. Kiedy ukradkiem spojrzała w naszą stronę, jej spojrzenie natknęło się na moje. Szybko oderwała wzrok swoich kasztanowych oczu. Wstała, dygnęła i właśnie miała iść, kiedy zatrzymał ją mój głos:

- Czy zamknęliście już piwnice? - spytałem.

- Tak, paniczu Herondale. Pozbyliśmy się wszystkiego, co się w niej znajdowało i zamknęliśmy drzwi na kłódkę. Obawiam się jednak, że panienka Morgenstern ją otworzy.

- Dlaczego miałaby to robić? - Na moje pytanie dziewczyna się zawahała. - Odpowiedz! Mam prawo to wiedzieć!

- O-ostatnio panienka... Miewa problemy z zaśnięciem. Przez ostatni tydzień dręczyły ją koszmary, po których nie mogła zasnąć. Zawsze wtedy brała coś do picia i spacerowała po posiadłości. Za każdym razem jednak zaglądała do piwnicy... jakby się czegoś bała.

- Zwierzała ci się z czegoś może? - spytała Isabelle, wstając i podchodząc bliżej dziewczyny. - Mówiła? Skarżyła się?

- N-nie mogę...

- Noro, tutaj chodzi o jej dobro.

- No dobrze. - westchnęła. - Dwa dni temu powiedziała mi w sekrecie, że zdaje jej się, że słyszy głosy. Powiedziała także, że ma wrażenie, iż ktoś ją obserwuje. Mówiłam jej, że to pewnie zmęczenie i stres z powodu remontu, ale ona... stanowczo temu zaprzeczyła.

Ze zmarszczonymi brwiami spojrzałem na Clary, a potem na Izzy, która odpowiedziała mi identycznym zaniepokojonym wzrokiem. Służąca wymknęła się cicho z pokoju, zostawiając nas samych.

- Ty się z nią ostatnio spotykasz najczęściej. Zwierzała ci się z tego?

- Oczywiście, że nie. - prychnąłem, ponownie przenosząc wzrok na rudowłosą.

niedziela, 15 maja 2016

Liebster Blog Award!

Bardzo chciałabym podziękować Madzi Lightwood (jej blog, bardzo polecam) za nominację do LBA! Dziękuję i cieszę się, że spodobał ci się mój blog ;**

Tym razem zostałam nominowana do napisania 7 rzeczy, które wywołują u mnie uśmiech na twarzy :) Oto one:

1. Nowe książki
2. Powrót do starych książek
3. Nowe komentarze na blogu
4. Wspaniali znajomi
5. Darmowe jedzenie
6. Podróże
7. Prezenty (dawanie i dostawanie)


NOMINUJĘ:
1. http://ukrytetajemnice.blogspot.com/
2. http://dary-aniola-miasto-zla.blogspot.com/
3. http://milosc-po-prostu-jest.blogspot.com/
4. http://dalsze-losy-clary-jace.blogspot.com/


WAS PROSZĘ O NAPISANIE 11 FAKTÓW O SOBIE ;3


piątek, 13 maja 2016

Rozdział 1 Prawdziwa strona

Ten rozdział chciałabym wyjątkowo zadedykować Aley Morgenstern za rady i pomoc w pisaniu owego rozdziału <3 Nic nie wyrazi mojej wdzięczności...



Jace 



Co czułem?
Coś, czego nie da się opisać nawet słowem "miłość".

Jak się czułem?
Jakbym właśnie umierał i anioł przybył mi na ratunek.

Dlaczego tak się czułem?
Bo ją kocham.

Czym dla mnie jest?
Wszystkim.


Rzuciłem się w jej stronę. Przyciągnąłem do siebie najbliżej jak umiałem i pocałowałem te cudowne, ciepłe usta. Po tych okropnych kilku miesiącach, nareszcie poczułem się... spełniony? Szczęśliwy? Nie, tego nawet nie da się opisać. Po prostu, miałem wrażenie, że po długim czasie krążenia w ciemnościach, nareszcie mi dane było zobaczyć jasny płomień.

- Na Anioła, to naprawdę ty. - szepnąłem pomiędzy pocałunkami. Jednak w pewnej chwili poczułem, jak jej dłoń mnie odpycha. Zdziwiony znieruchomiałem, kiedy odsunęła się ode mnie o kilka kroków, obejmując ramionami. Dopiero teraz mogłem dostrzec, jak bardzo się zmieniła; szmaragdowe oczy miały jeszcze bardziej intensywniejszą barwę niż przedtem, włosy były nieco dłuższe, a cera była jeszcze bardziej nieskazitelna i jasna.

- Przestań. - szepnęła, spuszczając wzrok.

Nie wiedziałem, co odpowiedzieć, co myśleć i, jak się zachować. Po prostu patrzyłem na nią w szoku i niedowierzaniu. Szok nawet nie dał mi się skrzywić, kiedy fala bólu zalała moje serce.

- Przepraszam, że przerwałam ceremonię. - powiedziała, zerkając na innych - którzy zaś zerkali na nas - po czym szybko odeszła w stronę głównego placu.

Odprowadziłem ją powoli wzrokiem, aż natknąłem się na zszokowane spojrzenie Isabelle i Aleca. Brunetka jako pierwsza się otrząsnęła i wstała, podbiegając do mnie. Odciągnęła mnie na bok, aby Cisi Bracia mogli kontynuować ceremonię.

- Na co czekasz? Biegnij za nią! - syknęła, bijąc mnie lekko w ramię. Otrząsnąłem się z szoku, który mną zawładnął i odruchowo rzuciłem się za rudowłosą, którą dało się jeszcze dostrzec. Pędząc ile sił w nogach, w końcu ją dogoniłem, stając przed nią. Chciałem położyć ręce na jej ramionach, ale ona odruchowo się odsunęła. Dlatego też zostało mi tylko patrzenie.

Wciąż mając wrażenie, że jej obecność to tylko sen, przełknąłem ślinę i uważnie patrząc w jej wyrażające smutek oczy, spytałem spokojnie:

- Co się stało?

- Ja się stałam, Jace. - odpowiedziała cicho z wyrzutem.

- Ty? Co masz na myśli?

- Przestań i się rozejrzyj. Ta ceremonia, wieczór, jego temat... to wszystko z mojego powodu. To przeze mnie zginęło tyle ludzi. To przeze mnie Jonathan i Seraphina nie żyją. Oddali swoje życie nie tylko po to, aby ocalić świat, ale również po to, aby wskrzesić mnie! Nie Clarissę, ale Clary, bez demonicznej krwi Lilith, którą mój ojciec podał mojej matce, kiedy była ze mną jeszcze w ciąży... - załamał jej się głos. Wzięła głęboki, drżący oddech i unikając mojego wzroku, powiedziała cicho:

- To ja powinnam nie żyć. Zasługiwałam, aby być martwa. - po jej policzkach spłynęła łza, którą szybko otarła. Odważyła się unieść wzrok i spojrzeć na mnie zaszklonymi oczami.

- Clary... - zacząłem czule, robiąc krok w jej stronę, ale ona o krok się odsunęła.

- Pokochałeś potwora, Jace.

- Nie jesteś potworem. Wybory, które wtedy podjęłaś, były skutkiem demonicznej krwi w twoim ciele. Wtedy to nie byłaś prawdziwa ty.

- Może masz racje. To nie byłam wtedy ja. Prawdziwa ja była wtedy, kiedy ty byłeś... kiedy grałeś na fortepianie... kiedy mnie przytulałeś... kiedy mnie pocałowałeś.

- Właśnie. - potwierdziłem. - Wtedy to byłaś prawdziwa ty, dlatego nie wiń się za chwile, kiedy to demoniczna część decydowała za prawdziwą ciebie.

- Ale ja też miałam w tym udział, Jace. Myślałam i wiedziałam, co robię. Umiesz to wytłumaczyć?

- Tak, umiem: nieważne czy jest demonem, aniołem czy nawet przyziemnym, wiesz, co robisz. I czymkolwiek byś nie była, zawsze będziesz popełniać błędy.

- Robiłam rzeczy, które są niewybaczalne. - powiedziała.

- Ja też, Clary. Każdy je robi, czy tego chce czy nie. Zawsze. - oznajmiłem, patrząc w jej oczy z nadzieją, że ją jakoś przekonam. Ona jednak patrzyła na mnie szklanymi oczami i za każdym razem, kiedy mrugała, jedna łza spływała po jej policzku. Nie mogąc się powstrzymać, podszedłem bliżej i ująłem jej twarz w swoje dłonie, kciukami ścierając ciepłe łzy, w których odbijał się szafranowy blask świateł.

Boże, jaka ona piękna. Nawet, kiedy płacze.

- Jesteś gotowy mi wybaczyć? Po tym, co zrobiłam? - spytała cicho, przełykając ślinę.

- Tak - odparłem bez wahania.

- Nawet, jeśli ci powiem, że kiedy Lilith mi rozkazała zabić Hodge'a, ja to zrobiłam bez wahania? - Znieruchomiałem. Zmarszczyłem brwi i spojrzałem na nią z niedowierzaniem. Może Hodge nie był mi bardzo bliski, ale uczył mnie od kiedy wziąłem do ręki swój pierwszy miecz. Mimo to, nie chciałem winić oto Clary. Była wtedy pod wpływem Lilith.

- Tak, jestem gotowy ci wybaczyć.

- Do jasnej cholery! Jace! - warknęła, odsuwając się ode mnie. - Zabiłam go! Zabiłam wielu innych! Wiesz, co zrobiłam, a mimo to mi wybaczasz?! Naraziłam twoją rodzinę na śmierć!

- Być może spełniłaś marzenie Lilith szybciej, ale niewykluczone, że miało się ono stać także później. Być może i tak wszystko miało się zdarzyć. Prędzej czy później, co za różnica? - wzruszyłem ramionami, również podnosząc głos.

Przypatrywaliśmy się sobie dłuższą chwilę w ciszy ze złością w oczach.

- Tylko idiota wybaczyłby komuś takiemu, jak ja. - wysyczała. W tamtej chwili moje ciało odruchowo się rzuciło w jej stronę. W ciągu kilku sekund pchnąłem ją na najbliższe drzewo i unieruchomiłem jej nadgarstki nad jej głową.

- Więc będę największym idiotą, jakiego w życiu miałaś okazję spotkać. - oznajmiłem i zanim jej usta ułożyły się odpowiednio, aby coś powiedzieć, moje już do nich przywarły. Mocno. Namiętnie się na nich poruszając. Wpychając swój język w jej cudowne usta, które smakowały miętą.

Odwzajemniła pocałunek, nie starając się już wyszarpywać nadgarstków. Puściłem je powoli, a jej dłonie od razu powędrowały do mojej szyi i twarzy. Moje tym czasem wędrowały wzdłuż jej talii i ud po miękkim materiale jej sukienki, której w tej chwili chciałem się bardzo pozbyć.

- Bezczelność. - szepnęła między pocałunkami.

- Dlaczego?

- Trwa żałoba, pogrzeb, a my się całujemy.

- Dwie sprawy, słońce: pierwsza, to jest także święto zwycięstwa, więc trzeba się radować.

- A druga? - spytała, przyciągając mnie jeszcze bliżej.

- Tego wieczora dopilnuję, abyśmy nie poprzestali tylko na pocałunkach. - szepnąłem, obsypując jej szyję pocałunkami.




◊ Clary 



Czując go tak blisko siebie, od dłuższego czasu mogłam stwierdzić, że krwawiąca rana w moim sercu nareszcie zaczęła się zasklepiać. Wiedziałam, że wkrótce zostanie po niej tylko blizna.

Westchnęłam z zadowoleniem, kiedy jego usta składały na mojej szyi pocałunki. Odchyliłam głowę, aby ułatwić mu dostęp, kiedy obok usłyszeliśmy rozbawiony głos:

- Zaliczyłem różne dziwne miejsca, nie tylko sypialnie, ale drzewo? I to w dodatku przy głównym placu Alicante? - Odsunęłam się zarumieniona od Jace'a i nieśmiało spojrzałam na wciąż chichoczącego cicho pod nosem Magnusa. Chciałam się odsunąć, jak najdalej, ale Jace trzymał stanowczo moją dłoń.

- Magnus Bane - powiedział Jace, kiwając do niego z zażenowaniem głową.

- Poprawka, donaciku, jestem Magnus Bane Wysoki Czarownik Brooklynu! - oznajmił czarownik i na dowód wystrzelił z obu dłoni kilka jasnych, kolorowych iskier, które ustawiły się nad nim w kształt łuku. Po chwili jednak odchrząknął i poprawił swoją granatową marynarkę, na którą spadło nieco brokatu z jego sterczących na wszystkie strony włosów. - Jeżeli chcecie, mogę jeszcze sprowadzić fanfary i kazać im...

- Podziękujemy. - przerwał mu blondyn, będąc co raz bardziej zniecierpliwiony przerwą między naszą czynnością, która miała miejsce minutę temu.

- O co chodzi, Magnusie? - spytałam, czując się w jego obecności niepewnie. Ostatnim razem go widziałam kilka dni temu, kiedy któryś już raz przyszedł, aby próbować ze mną porozmawiać.

- Chciałem się po prostu zapytać, czy będziesz potrzebowała jeszcze spotkań terapeutycznych a'la Magnus, ale widząc cię obściskującą się z donacikiem pod drzewem przy głównym placu Alicante, rozumiem, że raczej nie.

- Wcale się nie obściskiwaliśmy. - zaprotestowałam, mimo bordowych policzków.

- Prawda, to źle brzmi. - Magnus kiwnął głową i podrapał się po brodzie, dumając przez chwilę. Nagle otworzył szeroko oczy i pstryknął palcami, z których wyleciało kilka iskier. - Już wiem! Zamiast mówić, że się obściskujecie, powiedzmy, że jesteście w trakcie, polegającym na kontakcie ust z ciałem innej osoby. Och! Albo, że jesteście w trakcie jednego z licznych ludzkich kontaktów cielesnych.

- Skąd to wziąłeś? - spytał Jace, wyraźnie hamując prychnięcie.

- Z przyziemnej strony internetowej, która nosi nazwę Wikipedia. Naprawdę przydatna rzecz! - uśmiechnął się, będąc widocznie zadowolonym z siebie.

- W takim razie ja też powiem jedną rzecz po swojemu. - oznajmiłam. - Drogi Panie Bane, jestem naprawdę wdzięczna za pomoc, którą mi pan udzielił w postaci specjalnych rozmów terapeutycznych, podczas mojego ciężkiego, psychicznego stanu. Jestem jednak gotowa pana poinformować, że czuję się lepiej i nasze spotkania nie będą już konieczne.

- Jak sobie chcesz, płomyczku. W każdym razie, jeżeli znów będziesz potrzebowała pomocy, to do usług. - uśmiechnął się, kłaniając. - A teraz muszę iść. Wracam do Nowego Jorku. Czuję, że ominęły mnie gorące ploteczki o podziemnym świecie. Do zobaczenia, Clary! Donaciku! - I zniknął. Tak po prostu.

- O jaką terapie chodziło? - spytał Jace po dłuższej chwili ciszy.

- To długa historia. - powiedziałam, starając się zakończyć ciężki dla mnie temat. Odwróciłam wzrok i chciałam także zabrać rękę, ale jego palce kurczowo ją trzymały. W jednej chwili pociągnął mnie w swoją stronę. Upadłabym, gdyby mnie nie złapał. Wziął mnie na ręce z krzywym uśmiechem na twarzy.

- Mamy czas, bo dzisiejszy wieczór i noc chcę spędzić z tobą. - powiedział, wkładając w zdanie dużą obietnicę, którą zamierza spełnić. Moje serce zabiło mocniej. Z równie dużym uśmiechem mocniej oplotłam jego szyję, abyśmy mogli złączyć ze sobą nasze czoła.

- Mógłbym w tej chwili zamienić się w Szekspira i mówić, jak bardzo świat był bezbarwny bez twojego dotyku i twoich ust, ale wolę powiedzieć to prosto: Tęskniłem za tobą. Bardzo. - wyszeptał, po czym musnął swoimi ustami moje.

- Ja za tobą też, jednak nie potrafiłam... Nie odważyłam ci się pokazać na oczy. Nie po tym, co zrobiłam.

- Przestań już. - powiedział, stawiając mnie delikatnie na ziemie. Spletliśmy nasze palce ze sobą. Powoli ruszyliśmy przed siebie.

Nie mam pojęcia, gdzie szliśmy, po prostu spacerowaliśmy opustoszałymi uliczkami Alicante, nad którym niebo było już pełne jasnych gwiazd. Jego bliskość znaczyła dla mnie tak dużo, że co chwilę moje serce zalewała fala ciepła i miłości. Bez przerwy uśmiechałam się lekko pod nosem, mocniej ściskając jego dłoń, której kciuk kreślił na wierzchu mojej nieznane kształty.

- Może teraz mi powiesz? - odezwał się w pewnym momencie.

- Ale o czym?

- O tym, co się z tobą działo przez ostatnie kilka miesięcy. - Wyczułam w jego głosie lekkie napięcie. Lekki uśmiech z mojej twarzy zgasł.

- K-kiedy umarłam - zaczęłam nieco drżącym głosem, na samo wspomnienie krzywiąc się lekko.

- Hej... - szepnął, zatrzymując się i stając do mnie twarzą w twarz. Ujął obie moje dłonie i ucałował każdą czule i kojąco. - Nie musisz mówić, jeżeli nie chcesz. Poczekam, aż będziesz gotowa. - Uśmiechnęłam się do niego w odpowiedzi, lecz po chwili pokręciłam głową.

- Nie, Jace, zasługujesz, aby wiedzieć. - oznajmiłam, odchrząkując. Kontynuowałam nasz spacer. - Kiedy umarłam w pałacu, wylądowałam w ciemności. Nie wiem ile minęło czasu, ale w końcu się obudziłam. Ożyłam. Byłam wtedy w domu Penhallow'ów. Jia przyjęła mnie do siebie na czas, do póki nie wyzdrowieję. Niestety, nic nie poszło tak, jak ktokolwiek by mógł przypuszczać.

- O czym ty mówisz? - Jace zmarszczył brwi, ciągnąc mnie na drewnianą ławkę obok jednego ze sklepików ze strojami bojowymi.

- Moje ciało przyzwyczajało się do braku demonicznej krwi w moich żyłach. Seraphina i Jonathan poświęcili się, aby dać mi nie tylko nowe życie, ale i prawdziwą mnie... - głos mi się załamuje, lecz biorę się w garść i hamuję łzy. - W każdym razie miałam temperaturę, która spadła kilka dni po moim przebudzeniu. Potem Jia opowiedziała mi o wszystkim, co się wydarzyło po mojej śmierci w pałacu; o tym, jak moja siostra sprzeciwiła się Lilith, o tym jak ona i Jonathan uratowali wszystkich, w tym mnie. Ja po prostu... nie potrafiłam tego udźwignąć... Nie potrafiłam i nie chciałam wybaczyć sobie tego, co zrobiłam... - Poczułam, jak pierwsza łza spływa po moim policzku. Szybko ją ocieram i biorę drżący oddech. - Przestałam jeść, pić, mówić. To dlatego Magnus do mnie przychodził od czasu do czasu i czarami starał się łagodzić moje psychiczne rany. - wytłumaczyłam, na koniec odważając się spojrzeć mu w oczy. Patrzył na mnie ze współczuciem i troską, jakimi nikt mnie w życiu nie obdarzył.

- Chodź tutaj. - szepnął, przysuwając się bliżej i mocno mnie przytulając. Wtuliłam się w jego marynarkę, która miała zapach nowości i Jace'a. Wkrótce została jednak na niej mokra plama po moich łzach, którym dawałam wypłynąć; bowiem wolałam teraz niż później przed spaniem się z nimi męczyć.

- Czuję do siebie wstręt. - szepczę.

- Będzie dobrze, słońce. Teraz jesteś wolna i dopilnuję, abyś mogła korzystać z tego jak najlepiej. Będziemy chodzili razem na wspólne treningi, a także polowania. Zabiorę cię w góry Alicante lub gdziekolwiek zechcesz. Ty także mi dałaś nadzieję na jeszcze lepsze życie. - powiedział, po czym złożył na moich ustach lekki pocałunek. - Powiedz mi tylko, gdzie masz zamiar zamieszkać. Jeżeli nie wiesz, to możesz na ten czas zamieszkać w naszej posiadłości, mamy dużo...

- Nie złapiesz mnie na luksusową posiadłość, Herondale. - zaśmiałam się mimo zaczerwienionych oczu. - Mam swoją. Jia powiedziała, że jeżeli nie przejdę na nazwisko matki, tylko zostanę przy rodowym, to posiadłość Morgensternów jest moja. - Blondyn spojrzał się na mnie dość zaskoczony.

- Masz całą chatę dla siebie. Nieźle.

- Muszę ją tylko troszkę odnowić. Chcę wprowadzić do tego mrocznego domu trochę światła i nowego klimatu. Zrobię remont, kupię nowe meble, zatrudnię odpowiednią służbę. - powiedziałam, wzruszając ramionami.

- Dobrze, że masz jakiś cel. - powiedział. - A teraz chodź. Mówiłem, że nie skończymy na pocałunkach. - uśmiechnął się, wstając, po czym ujmując moją dłoń.

- Jace - zaczęłam nieco skrępowana. - ja... nie dzisiaj, proszę. Po prostu nie jestem jeszcze gotowa, aby... - odchrząknęłam, ściszając ton. - stracić dziewictwo... A po za tym, tyle się wydarzyło tego wieczora.

- To nic, słońce. - uspokoił mnie, a ja poczułam nagłą ulgę. - Nie musimy od razu wszystkiego robić. Co powiesz, abyśmy wrócili do miasta? Możemy się czegoś napić i coś zjeść.

- Dobrze, dziękuję.

- A jutro pomogę ci z ogarnięciem posiadłości Morgensternów.

- Dziękuję. - powtórzyłam po raz kolejny z szerokim uśmiechem.

- Gdzie będziesz dzisiaj nocować?

Zastanowiłam się chwilę; prawdopodobnie ostatnią noc prześpię u Jii, a jutro postaram się chociaż załatwić sobie łóżko w posiadłości.

- U Penhallow'ów. - odpowiedziałam, ale po chwili się uśmiechnęłam. - Ale wspominałeś także coś o luksusowej posiadłości Herondale'ów.














Tak! NARESZCIE! I tak jak pisze na samej górze, nie napisałam go sama. Bardzo mi pomogła Aley Morgenstern, której jeszcze raz BARDZO DZIĘKUJĘ <3 Mam nadzieję, że rozdział się podobał i było wystarczająco CLACE :D
W następnym rozdziale Clary zajmie się rodzinną posiadłością, co się okaże o wiele trudniejsze, niż ktokolwiek mógł przypuszczać...

WAŻNE; Nie wiem, kiedy pojawi się next, ponieważ zostały mi trzy tygodnie do zakończenia roku, więc od przyszłego tygodnia zaczynają mi się testy i nie będzie łatwo ;/ Rozdział więc pojawi się przed 4.06 lub chwile po nim ;**
Dziękuję za przeczytanie!

I DZIĘKUJĘ ANIOŁKI ZA TYLE WYŚWIETLEŃ I KOMENTARZY! TO ZNACZY DLA MNIE NAPRAWDĘ DUŻO! DZIĘKUJĘ WAM ZA TĄ MOTYWACJĘ <3