środa, 3 sierpnia 2016

Rozdział 7 Przygotowania

Jonathan 


Dni upływały, zupełnie jak i cenny czas, który zamiast poświęcić na realizowanie swojego zadania, poświęcałem Isabelle Lightwood. Byłem zły na nią i na siebie: na nią, bo niemal codziennie chce się ze mną spotykać, i na siebie, bo nie potrafię jej odmówić. Wszystko tylko dlatego, bo kiedy raz jej odmówiłem, jej pełen energii głos w słuchawce stracił entuzjazm, kiedy mówiła "rozumiem". Po tamtym razie miałem ogromne wyrzuty sumienia, przez które teraz nie jestem wstanie powiedzieć jej "nie".

Kiedy jednak już gdzieś razem wychodzimy, cały mój zły humor, który czułem chwilę przed wyjściem z domu, znika. Nie potrafię się złościć, kiedy jej osoba jest obok mnie. Jej uśmiech witający mnie za każdym razem, jest jak słońce przebijające się przez zachmurzone niebo.

Z każdą minutą spędzoną w jej obecności, co raz bardziej się zastanawiam nad propozycją Seraphiny, która daje mi możliwość zabrania Isabelle ze sobą do Edomu, kiedy tylko załatwię całą sprawę.

- Halo, jesteś tutaj? - Głos brunetki wyrwał mnie zza myślenia. Zamrugałem kilka razy, po czym na nią spojrzałem na jej twarz, która wyrażała niepewność.

- Wybacz, zamyśliłem się trochę - wyjaśniłem, mocniej splatając nasze palce.

- Ostatnio często ci się zdarza, czy wszystko w porządku? - spytała, tym razem z lekkim niepokojem w głosie. Miałem wrażenie, że jej brązowe oczy mogą przeszyć mnie na wylot.

- Tak - skinąłem głową i dodałem do tego lekki uśmiech, aby wyjść bardziej przekonująco.

- Jonathan - zaczęła cicho, przerywając nasz spacer w ogrodzie posiadłości Morgensternów. Usiedliśmy na najbliższej ławce. - Gdyby wszystko było w porządku, nie wracałbyś myślami ciągle do tej samej rzeczy.

- Skąd wiesz, że to ta sama rzecz?

- Nie trudno się domyślić, więc mów, co się dzieje?

- Clary chce urządzić przyjęcie - zacząłem, lecz brunetka natychmiast mi przerwała.

- Zdecydowała się na to tydzień temu, a ty zapadasz w ten swój stan zamyślenia od dwóch tygodni! Dlatego bardzo cię proszę, nie okłamuj mnie, bo kłamstwo to ja wyczuwam lepiej niż faerie. - ostrzegła, wbijając we mnie swój czuły wzrok, który zdawał się w tej chwili odkrywać wszystkie moje sekrety.

Jednak nadal nie potrafiłem zabrać głosu, na co Iz jeszcze dodała:

- Jeżeli boisz się, że mnie przestraszysz czy coś w tym rodzaju, to przypominam, że co chwilę mnie zabierasz za granice. Nic mnie już nie zaskoczy.

Wiedziałem, że prędzej czy później będę musiał z nią porozmawiać o mnie.. o niej... o nas. Postanowiłem więc po części zacząć jedną z najważniejszych rozmów w moim i - chociaż jeszcze o tym nie wie - jej życiu. Ująłem więc jej obie dłonie, które jak zawsze emanowały ciepłem i delikatnością. Spojrzałem na nią, jakbym chciał wyznać wszystko, co kryje się w moje głowie i sercu.

- Isabelle, tamta noc we Francji nie była dla mnie czymś zwykłym. Traktuję tamto wspomnienie dość poważnie. - oznajmiłem.

- Myślałam - zaczęła.

- Posłuchaj - przerwałem jej. - Nie wiem, co myślałaś, nie interesuje mnie to. Chcę tylko wiedzieć... czy tamta noc wpłynęła na nasze relacje, według ciebie.

Isabelle przełknęła ślinę, na sekundę spuszczając wzrok.
Po kilku sekundach ponownie go podniosła.

- Cóż... myślę, że tak - odpowiedziała po dłuższej chwili. - Tamto zdarzenie tylko pogłębiło i potwierdziło moje uczucie... do ciebie.

- Uczucie - powtórzyłem.

- J-Ja... Zależy mi na tobie, Jonathanie - wyjaśniła, lekko się uśmiechając. - I to nawet bardzo.

Wstałem, wciąż nie puszczając jej dłoni. Poprowadziłem ją do jednego z kamieni, na którym dałem znak, aby stanęła. Kiedy to zrobiła, dopiero wtedy zrozumiałem, jak pięknie teraz wygląda: idealna porcelanowa cera, brązowe oczy, kruczoczarne włosy. Czerwień kwiatów w postaci wianka na jej głowie mogła się równać odcieniowi jej ust.

- Wystarczająco, aby mi zaufać? - spytałem po dłuższej chwili ciszy. W jej oczach dostrzegłem pewien niepokój, lecz zniknął on tak szybko jak się pojawił, ponieważ zastąpiła go pewność siebie. 

- Tak - odpowiedziała.

- Powierzyłabyś mi swoje życie?

- Tak - odpowiedziała, ale w jej głowie dało się wyczuć pewnego stopnia niepewność, która już po chwili nią zawładnęła: Isabelle potrząsnęła lekko głową i zmarszczyła brwi. - Ale czy coś się stało?

- Nie - powiedziałem szybko, po czym ucałowałem jej obie dłonie. - Wszystko w porządku. Naprawdę. - I ją przytuliłem. Mocno. Czule. Bo podjąłem już decyzję.



Sprawię, że będzie s z c z ę ś l i w a.
Dam jej nowe, lepsze ż y c i e.
Dam jej w s z y s t k o.

Muszę tylko ukończyć zadanie.




◊ Clary 



- Przysięgam, za chwileczkę zostawię to w cholerę! - oznajmiłam, rzucając cały grafik w postaci kartek A4 na łóżko, po czym przyłożyłam dłoń do zmęczonej twarzy.

- Odpocznij, słońce - usłyszałam za sobą głos ukochanego. Jego ramiona oplotły mnie od tyłu, zamykając w czułym uścisku. Jego usta przywarły do mojej szyi, sprawiając, że momentalnie się rozluźniłam.

- Chodź już do łóżka, jutro to dokończysz.

- Nie mogę, Jace. Jutro jest to przyjęcie, muszę się upewnić, że wszystko jest tak jak powinno. Jakby tego było mało, nie mam sukienki - westchnęłam.

Kompletnie nie miałam pojęcia, co założę na jutrzejsze przyjęcie, które postanowiłam zrobić z okazji ukończenia remontu. Zaprosiłam Clave, najbliższych, a także kilka innych ważnych rodzin.

- Mam poprosić Isabelle o pomoc?

- Nie! - Od razu się otrzeźwiałam z przerażenia. - Ani mi się waż!

Blondyn wyszczerzył zęby.

- W takim razie sam ci wybiorę sukienkę...

- Czekaj - przerwałam mu, przypominając sobie o czymś. - Kim!

Po chwili drzwi od mojego pokoju się otworzyły. Zza nich wynurzyła się głowa o blond lokach upiętych pod czepek.

- Tak, panienko?

- Czy ubrania mojej matki nadal są w jej sypialni? - spytałam.

- Tak, panienko. Nic nie zostało ruszone z wyjątkiem obrazów i zmiany kolorów ścian.

- Dobrze, dziękuję. Możesz iść. - Drzwi cicho się zamknęły.

Spojrzałam na Jace'a i jego pytającą minę z uśmiechem. Wyciągnęłam do niego rękę i powiedziałam cicho:

- Chodź.




***



Przekręciłam klamkę drzwi prowadzących do dawnej sypialni Jocelyn i Valnetine'a. Kiedy tylko przekroczyłam ich próg, powitał mnie znany zapach starości, a także niedawno nałożonej farby.

- Myślisz, że znajdziesz sukienkę w szafie Jocelyn?

- Tak, kochała sukienki i tuniki. Mamy podobny rozmiar, więc, któraś sukienek powinna być dobra - wyjaśniłam, podchodząc z nim do ogromnego kształtu wyrastającego z pod nakrytego prześcieradła. Odsunęłam się od blondyna i zacisnęłam palce na materiale, z całej siły ciągnąc go w dół; prześcieradło opadło na ziemię niczym spadochron, ukazując wiktoriańską szafę z ciemnego drewna. Była ona tak duża, że zmieściłoby się w niej kilka osób na raz.

Przejechałam palcami po starej, pozłacanej klamce, kiedy zalała mnie fala wspomnień...



- Chodźcie! Tutaj! - powiedziałam głośnym szeptem do rodzeństwa, tłumiąc chichot. Otworzyłam jedne drzwi szafy na całą szerokość, aby moja siostra i brat mogli wejść. Ja też szybko do niej wskoczyłam, cicho ją za sobą zamykając.

W dusznej i ciemnej przestrzeni słyszałam ciche szepty Seraphiny i Jonathana. Cofając się w stronę ściany szafy, na twarzy czułam łaskotanie ocierających się o mnie futer, płaszczy i innych znajdujących się w niej ubrań.

- Clary, tutaj - usłyszałam przy uchu szept Jonathana, który przyciągnął mnie do siebie. We troje znaleźliśmy się przyciśnięci plecami do ściany szafy. Słyszałam bicie własnego serca i nasze wspólne, przyśpieszone oddechy.

Rozległy się czyjeś kroki.

- On tu jeeeeest - szepnęła Seraphina, tłumiąc śmiech. Zaciskając usta, na oślep przyłożyłam dłoń do jej ust.

Nasłuchiwałam, jak kroki przemierzały pokój, aż w końcu rozległ się dźwięk zamykanych drzwi. Wyszedł.

Odetchnęłam z ulgą i powoli przepchnęłam się przez morze ubrań, zbliżając się do drzwi szafy. Otworzyłam jedne z nich powoli. Przez niedużą szparkę sprawdziłam, czy nikogo nie ma w pokoju.

- Teren czysty - powiedziałam już normalnym głosem, wychodząc z szafy. Seraphina i Jonathan wyskoczyli z niej szybko dysząc.

Nagle usłyszałam zwycięski krzyk i poczułam, jak silne ramiona mnie unoszą w górę. Z mojego gardła wydobył się krzyk.

- Myślałaś, że mnie oszukasz?! - spytał ojciec, podrzucając mnie raz, po czym mocno mnie ściskając. Wolną ręką przyciągnął do siebie Seraphine i Jonathana. Ponieważ byłam najmłodsza, to mnie teraz przypadał zaszczyt być u niego na rękach.

- To nie fair! Słyszałam, jak wychodzisz! - zaoponowałam.

- Ja tylko otworzyłem i zamknąłem drzwi - odparł, po czym zwrócił się do Seraphiny i Jonathana. - Jocelyn znów się uparła, aby zrobić szarlotkę na deser. Prosiła, abyście jej pomogli. - Rodzeństwo jęknęło, kierując się do drzwi.

- A jaaaaa?! - spytałam.

- A tyyyyyy - usłyszałam głos, dobiegający obok drzwi. Spojrzałam w ich stronę, widząc czarnowłosą piękność, którą była moja mama. - Ty, Clary, idziesz ze mną.

Podeszła do nas, tupiąc czarnymi obcasami, które założyła do granatowej, prostej sukienki do kolan. Zarzuciła czarne włosy na bok, biorąc mnie na ręce. Przytuliłam do niej głowę, wdychając jej cudowny zapach, którym tym razem była lawenda.

- Gdzie idziemy? - spytałam z uśmiechem.

- Zabieram cię w góry Idrisu - oznajmiła z uśmiechem, całując mnie w czoło. - Masz już sześć lat, musisz zobaczyć trochę świata.

- Ale ja chcę zobaczyć tą duuuuużą wieżę w kraju, gdzie kupiłaś mi tamtą czerwoną sukienkę! - wyjaśniłam.

Lilith i Valentine parsknęli śmiechem.

- Masz na myśli wieżę Eiffla? W Paryżu?

- TAK!

- Kiedyś cię tam zabiorę. Obiecuję.



- Clary? Clary! - Ocknęłam się na dźwięk swojego imienia. Zamrugałam kilka razy i spojrzałam na zatroskane oczy blondyna. Jego dłonie spoczywały na moich ramionach. - Wszystko w porządku?

- Tak - mruknęłam, po czym odchrząknęłam. - Zamyśliłam się.

Widząc jego niepewny wzrok, dodałam:

- Przypomniało mi się, jak ja, Seraphina i Jonathan bawiliśmy się dawno temu w chowanego. Od kiedy Valentine dostał tą szafę w prezencie od szefa instytutu Veneckiego, była ona naszą kryjówką - wyjaśniłam, uśmiechając się lekko pod nosem. Następnie przekręciłam klamkę obu drzwi szafy, ciągnąc je w swoją stronę. Otworzyłam ją, ukazując jej wnętrze, które składało się z morza ubrań Jocelyn, jak i Valentine'a; starannie poskładane koszule, swetry i spodnie, równo ułożone buty, pantofle, balerinki i obcasy, wieszaki pełne kurtek, płaszczy, sukienek, tunik, narzut. Wysunęłam także jedną z licznych szuflad. Ta była poszczególna, gdyż stanowiła coś w rodzaju gabloty, w które znajdowały się najcenniejsze biżuterie mojej matki... nawet jej pozłacana stela i grzebyk, które miała w dniu swojego ślubu.

Poczułam gulę w moim gardle, kiedy któryś już raz uświadomiłam sobie, jak mało czasu z nią spędziłam. Jak ją traktowałam. Kim nauczył ją być dla mnie Valentine.

- Clary - zaczął współczująco Jace, zapewne domyślając się, co zaprząta moje myśli. Ja jednak nie chciałam kolejnego ataku łez, dlatego szybko wsunęłam szufladę i spojrzałam na sukienki.

- Przymierzę tą - oznajmiłam, sięgając po pierwszą lepszą. Szybkim krokiem skierowałam się za parawan i się w nią przebrałam. Była to klasyczna, koronkowa sukienka do kolan z długimi rękawami. Kremowa. Podobała mi się. Nie miałam okazji jednak zobaczyć w niej Jocelyn.

- I jak? - spytałam, wychodząc zza parawanu. Okręciłam się raz, wygładzając delikatny materiał kreacji.

- Ładna, klasyczna i skromna...

- Oto właśnie chodzi - powiedziałam, uśmiechając się. - Chcę zrobić na Clave dobre wrażenie. Chcę, aby wiedzieli, że nie jestem żadnym zagrożeniem.

- Uda ci się. Wyglądasz w niej pięknie i niewinnie - powiedział i podszedł, aby złożyć pocałunek na moich ustach. - Nie mogę jednak obiecać, że po przyjęciu jej z ciebie nie zerwę.











Wróciłam!! Pełna weny i chęci, więc nie martwcie się! Nie rozleniwiłam się ;DD Mam nadzieję, że rozdział się podobał, chociaż nie działo się w nim nic ciekawego. W każdym razie od przyszłego rozdziału zacznie się duuużo dziać! Nie obejdzie się prawdopodobnie od smutnych, jak i drastycznych momentów!

A teraz chciałabym podziękować za 56 353 wyświetleń i 515 komentarzy <3 Dziękuję, że jesteście ze mną i że czytacie czytać moje ff. Cieszę się, że mam możliwość podzielenia się z wami moimi pomysłami wyobrażeniami <3

D Z I Ę K U J Ę

2 komentarze:

  1. Jonathan robi się jakiś uczuciowy w stosunku do Isabelle. Nareszcie!
    Clary i jej przyjęcia oł yeah :D

    OdpowiedzUsuń

Czytasz? Pamiętaj zostawić po sobie ślad ;3