piątek, 12 sierpnia 2016

Epilog

◊ Clary 



Postać w lustrze przede mną była mi obca. Nie znałam jej. Nie znałam jej zielonych, nieco podkrążonych oczu, ani długich, rudych loków, opadających wolno na ramiona. Biała sukienka do kolan z długim rękawem opinała jej drobne ciało, które powoli zaczęło tracić mięśnie na wskutek rzadkich treningów.

- Panienko - zwróciła się do mnie służąca, trzymając w dłoniach białe sandały na niedużym obcasie. - Mogę?

Ledwo widocznie pokiwałam głową. Dziewczyna uklękła i delikatnie dotknęła moich pięt, dając znak, abym je podniosła. Na każdą stopę wsunęła sandał, następnie go zapinając.

- Dziękuję - mruknęłam, co wywołało cień uśmiechu na jej ustach. Powoli sięgnęła po mały bukiecik składający się z obwiązanych srebrną wstążeczką kilku białych chryzantem, białych róż oraz błękitnych niezapominajek. Wzięłam go od niej, wlepiając wzrok w kwiaty.

- Panienko - odezwała się cicho służąca. - Moja babcia zawsze mówiła, że... małe dzieci, które odeszły, zostają w niebie aniołkami, ponieważ nie zdążyły jeszcze poznać smaku zła. Są małe i niewinne.

- Dziękuję - powiedziałam, patrząc na nią. Zmusiłam się do lekkiego uśmiechu, aby pokazać jej, że jestem wdzięczna za jej słowa. - Teraz będę mogła sobie wyobrażać, że jest aniołkiem.

Dziewczyna się uśmiechnęła i dygnęła. Odsunęła się, abym mogła przejść. Ruszyłam w stronę drzwi, za którymi już czekał Jace. Ubrany w biały garnitur, trzymał w dłoni szklaną świeczkę.

Widząc mnie, spojrzał na mnie tak, jakby chciał się upewnić, czy jestem gotowa. Na potwierdzenie pokiwałam głową. Spletliśmy palce naszych dłoni i w ciszy ruszyliśmy do ogrodu, gdzie czekali na nas Celine i Stephen. Mia została w domu.

Doszliśmy z Jace'm pod drzewo płaczącej wierzby, które znajdowało się tuż na drugim końcu ogrodu. Celine i Stephen obejmowali się, trzymając wspólnie białą różę. Matka Jace'a miała na sobie białą garsonkę, a jej mąż garnitur. Kiedy podeszliśmy bliżej, dostrzegliśmy, wyrastający z ziemi nieduży, płaski nagrobek z białego kamienia. Na środku płyty został wyryty napis:


Pokój ci wieczny w cichej krainie,
Gdzie ból nie sięga, Gdzie łza nie płynie


Tuż nad literami wyrastała figurka śpiącego aniołka, którego otaczały wyrastające z jego pleców skrzydła.

Litery rozmazały mi się przed oczami, które zapiekły mnie od napływających łez. Fala bólu zalała moje serce na myśl, że nigdy nie poznam dokładnie życia, które w sobie nosiłam.

...małe dzieci, które odeszły, zostają w niebie aniołkami, przypomniały mi się słowa służącej.

...ponieważ nie zdążyły jeszcze poznać smaku zła. Są małe i niewinne.

Celine i Stephen podeszli do nagrobka, aby móc położyć wspólnie trzymaną różę. Kiedy się odsunęli, przyszła kolei na mnie i Jace'a. Oboje się zbliżyliśmy, aby oprzeć bukiecik o nagrobek i postawić na nim szklaną świeczkę. Blondyn wyciągnął z kieszeni marynarki zapałki. Zapalił świeczkę, która rozbłysła jasnym ogniem, który rzucał blask na wyryte litery i śpiącą figurkę aniołka.

Kiedy się cofnęliśmy, a mój wzrok mógł objąć cały nagrobek, poczułam jak nogi się pode mną uginają. Ramiona blondyna mnie objęły, tym samym podtrzymując. Wtuliłam twarz w jego szyję, czując jak uczucie rozpaczy rozrywa mnie od środka.

- Nagrobek jest piękny, mamo. Dziękujemy - powiedział cicho Jace, gładząc moje włosy. Byłam mu wdzięczna, że zabrał głos za nas oboje. I chociaż nie widziałam twarzy Celine, byłam pewna, że na jej twarzy pojawił się lekki uśmiech.

Odważyłam się po chwili odwrócić głowę na tyle, aby mieć widok na figurkę aniołka; był on taki spokojny i śpiący. Taki niewinny. Falowane włoski opadały mu nieco na czoło, co dodawało mu uroku.

Wciąż trzymając głowę przyciśniętą do piersi Jace'a, mogłam usłyszeć bicie jego serca. Równomierny dźwięk był kojący. Miałam wrażenie, że zasypiam. Powoli. Ciepło jego ciała i zapach, tylko mi w tym pomagały.

Zamknęłam więc oczy, wyobrażając sobie duże, białe skrzydła, które chroniły małe, śpiące dzieciątko o różowych, pulchnych policzkach i złotych włoskach. Unosiły je co raz wyżej i wyżej, aż znalazły się nad chmurami. Dałam im je tam zabrać. Dałam, bo wiedziałam, że tam zapewnią mu spokój i ciszę, aby dalej mogło spać. Wiedziałam, że kiedy otworzę oczy, ponownie zobaczę nagrobek, a na nim... te same śpiące dzieciątko otoczone skrzydłami.

6 komentarzy:

  1. Rozdział jest taki smutny, ale wizja małego aniołka pociesza po części. Epilog tak szybko? Myślałam, że ta Księga będzie znacznie dłuższa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To dlatego, że cała sytuacja z dzieckiem miała dość kluczowy moment w życiu Clary i Jace'a, który chciałam zakończyć. Trzecia księga będzie oczywiście dłuższa i bohaterowie będą mieli wtedy do czynienia z innym wrogiem.

      Usuń
  2. Płacze 😢😢😢 taki smutny i taki piękny 😭😭😭

    OdpowiedzUsuń
  3. Piękny. Po prostu piękny. Nie mam słów...
    ♥♥♥
    ~Kate

    OdpowiedzUsuń
  4. Płacze. Piękny epilog ♥♥

    OdpowiedzUsuń
  5. Tak mi jakoś dziwnie na sercu. Niby smutno, ale jednak czuje inny rodzaj smutku. Twój blog budzi we mnie nowe uczucia. Super rozdział. Nie mogę się doczekać naprawy komputera. Będę codziennie zaglądać i czekać/ Karola

    OdpowiedzUsuń

Czytasz? Pamiętaj zostawić po sobie ślad ;3