niedziela, 1 maja 2016

Epilog

◊ Jace 



Ubrani w odpowiednie stroje, skierowaliśmy się wieczorem do miasta, które zostało specjalnie udekorowane na dzisiejsze święto; Główny plac, jak i inne domy, został przyozdobiony szafranowymi lampionami i biało-szafranowymi szarfami. Stoły niemal uginały się od ilości różnych potraw, deserów i napitków. Nawet moja matka przyniosła tacę szarlotki, którą robiła kilka godzin.

Po środku placu trwały tańce do muzyki granej przez utalentowanych muzycznie nefilim. Wszyscy dobrze się bawili, ale byli i tacy, którzy chodzili odziani na biało, pijąc powoli wino i będąc w żałobie po stracie bliskich.

- Jace! - odwróciłem się na dźwięk swojego imienia. Przy jednym ze stolików, na których stały świeczki, dostrzegłem Isabelle, Aleca i Paul'a. Wszyscy byli ubrani w szafranowe stroje i pili alkohol.

Oddaliłem się od rodziny, która w tej chwili rozmawiała wesoło z członkami rady Clave, i dołączyłem do przyjaciół. Widząc kolor mojego krawatu, Paul oddał mi swój kieliszek wina, patrząc na mnie ze współczuciem.

- Przykro mi, Jace.- mruknął, a inni dołączyli do niego z kondolencjami.

- Mi też, ale nic już nie zrobię. Ona nie żyje i koniec. - powiedziałem i po chwili zmieniłem temat. - Gdzie Annabeth i Colton?

- To ty nie wiesz? - Alec zmarszczył brwi.

- Czego dokładnie?

- Colton... Wdał się w walkę wtedy z demonem w pałacu. Demon go mocno zranił. Wdało się zakażenie do jego obrażeń. Niestety los nie dał mu drugiej szansy. Nie żyje. Jego ojciec tak bardzo się załamał, że zrezygnował ze stanowiska Inkwizytora. - oznajmiła Isabelle. - Teraz nasz ojciec zajmie jego miejsce.

- A Annabeth? - spojrzałem na Paul'a, ponieważ to on miał z nią największy kontakt. Wtedy w pałacu Lilith, dzielili celę.

- Annabeth z-z-zamknęła się w sobie. - zaczął drżącym głosem. - Los także nie dał drugiej szansy jej ojcu, którego niestety zabiły demony, ponieważ stawiał opór. Straciła rodzinę.

- Ale przecież jest kuzynką Lightwo...

- Ledwie się znamy, Jace. - przerwał mi Alec. - Z Annabeth bawiliśmy się, jak byliśmy mali. Potem kontakt się urwał. Może płynie w nas krew Lightwood'ów, ale to tylko papiery z drzewem genealogicznym. Nie ma pomiędzy nami bliższych relacji.

- I co teraz. - spytałem.

- I nic. - Paul wzruszył ramionami, wpatrując się w swoje splecione palce. - Płacze, cierpi. Jest w żałobie. Została w domu. Też chciałem z nią zostać, ale...

- Mogę się dosiąść? - Wzrokiem podążyłem za głosem, który należał do osoby, o której właśnie była mowa; Annabeth stała obok w śnieżnobiałej sukience do kolan z długimi rękawami z koronki. Białe balerinki sprawiały, że była niższa niż zazwyczaj. Jej rozpuszczone włosy opadały swobodnie na ramiona, okrywając lekko jej drobną twarz, na której dało się dostrzec pewnego stopnia zmęczenie. Swoimi pięknymi, błękitnymi oczami patrzyła oczekująco na Paul'a.

- Oczywiście. - powiedział, przesuwając się. Dziewczyna usiadła obok niego i spojrzała na wszystkich z lekkim uśmiechem na twarzy.

- Mam wrażenie, że minęły wieki odkąd was ostatnim razem widziałam. - powiedziała z lekkim smutkiem w głosie.

- Przykro mi z powodu twojego ojca, Annabeth. - powiedziałem w końcu, domyślając się, że byłem jedyny, który do tej pory jeszcze nie złożył jej kondolencji.

- A mi przykro z powodu straty Clary. Mimo tego, co zrobiła, była dobrą osobą i wiem, że na pewno cię kochała. - posłała mi współczujący uśmiech. W tej samej chwili na wzgórzu, zapaliły się pochodnie, aby niedługo podpalić stosy, na których leżały przykryte ciała zmarłych. Dostrzegłem, jak w oczach Annabeth zbierają się łzy, które nadają jej tęczówką intensywniejszego koloru. Zapewne ciało jej ojca też już tam było.

- Annabeth - zaczął kojąco Paul, czule obejmując dziewczynę, ale ta już wstała, przyciskając dłoń do ust, aby powstrzymać wybuch płaczu. Mówiąc ciche "przepraszam" oddaliła się szybkim krokiem. Paul usiadł zrezygnowany.

- Nie idziesz za nią?! - krzyknęła Izzy, będąc oburzoną.

- Ona...

- Do diabła, Paul, kochasz ją?!

- Tak. - powiedział cicho chłopak.

- Kochasz ją?!

- Tak! Do diabła! Tak! - krzyknął.

- W takim razie biegnij za nią! Bądź przy niej! - Brunetka wstała i wskazała mu dłonią drogę, którą przed chwilą poszła Annabeth. Paul nie mogąc już wytrzymać, rzucił się biegiem za dziewczyną.

- Boże, co za kretyn z niego. - westchnęła, siadając z powrotem. Zaczęliśmy rozmawiać o kolejnym roku szkolnym, który ma się odbyć po wakacjach, które z kolei zaczęły się wcześniej niż ktokolwiek przypuszczał. Starałem się wyglądać, jakbym naprawdę słuchał, starałem się uczestniczyć w rozmowie. Jednak nie było to takie proste. Moje myśli wciąż krążyły wokół Annabeth, która do tej pory nie wróciła z Paule'm. Dopiero po chwili sobie uświadomiłem, dlaczego tak reaguję    byłem zazdrosny. Zazdrościłem im tego, że mogą być razem, a ja i Clary nie. Zdając sobie z tego sprawę, zrozumiałem, że nie dam rady o niej całkowicie zapomnieć. Moje serce nigdy nie przestanie ubolewać nad tym, że odeszła i nie wróciła. Za bardzo ją pokochałem, aby ten ból złagodniał.

- Proszę państwa - rozległ się głos Konsul, która stanęła na niedużym podium obok parkietu. - Jak wszyscy dobrze wiemy, dzisiejszy wieczór jest najszczególniejszym i najważniejszym w całej historii naszego istnienia. Obchodzimy nowy początek historii, którą ponownie będziemy tworzyć. Jednak nie wolno nam się tylko radować. Musimy także rozpaczać, ponieważ wielu poległo w tym okropnym zdarzeniu i już nie wróciło. Poświęćmy więc część tego wieczora, aby oddać cześć poległym, skierowując się na wzgórze, gdzie zostaną pożegnani. - Po słowach Jii, muzyka całkiem ucichła. Wszyscy skierowali się w stronę wzgórza, w tym my.




***



Dziesiątki ciał poległych leżało na specjalnie ułożonych dla nich stosach, składających się z drewna, gałęzi, kwiatów i świec. Ich bliscy podchodzili ze smutkiem, aby ostatni raz spojrzeć na twarz ukochanej osoby i pożegnać ją w milczeniu lub kilkoma słowami.

Obok zebrało się kilku Cichych Braci z pochodniami w dłoniach, którzy przeprowadzą ceremonię pogrzebową.

- Biedna Annabeth. - powiedziała cicho Isabelle, patrząc na dziewczynę, kiedy ta kilkadziesiąt metrów dalej stała obok stosu swojego ojca, kładąc sztylet na jego piersi. Uśmiechnęła się do niego przez łzy i ostatni raz dotknęła jego dłoni. Paul wciąż stojąc obok niej, objął ją mocniej, kiedy ta wtuliła się w jego obojczyk. Obydwoje po chwili odsunęli się od stosu.

- Ale na szczęście nie została bez niczego. Jej ojciec już dawno przepisał Annabeth drugą rodową posiadłość Lightwoodów, jak i cały majątek. - oznajmił Alec. - Nie to co niektóre dzieci, które trafiły do sierocińca.

- Racja. - mruknąłem, wciąż żałując, że ja nie miałem szansy się pożegnać z Clary... Nawet, kiedy trzymałem jej martwe ciało. Tak bardzo chciałem ostatni raz jej powiedzieć, że ją kocham i pocałować jej ciepłe usta, które zapewne teraz byłyby chłodne.

Wpatrywałem się w dal, gdzie było widać zachodzące słońce i powoli pojawiające się na niebie gwiazdy. Byłem pewny, że Clary była jedną z nich.

- Jesteś pewny, że nie ma jej tutaj? - spytała Isabelle, patrząc na mnie uważnie.

- Nie muszę. Wiem to. - powiedziałem. Nie musiałem chodzić między stosami i szukać ciała Clary, bo jej na pewno tutaj nie było. Clave zapewne zajęło się jej ciałem już wcześniej.

Na samo wspomnienie o jej osobie fala bólu zalała moje serce. Skrzywiłem się nieco. Poczułem, że zaraz ponownie puszczą mi nerwy i zacznę się od wszystkich odwracać, jakby to oni byli winni śmierci rudowłosej.

- Zaczynamy ceremonię pogrzebową. - rozległ się głos jednego z Cichych Braci. - Cisza dla tych, którzy Polegli, sprzeciwiając się Lilith, kochance najwyższego szatana. Polegli, zachowując swój honor. Wstąpią do nieba, gdzie Razjel powita ich w swoim domu, w hierarchii aniołów. Oddajmy im cześć, klękając i żegnając ich.

Każdy obecny nefilim powoli osunął się na ziemie, klękając na trawie i spuszczając głowę, szepcząc ciche "Ave Atque Vale". Cisi Bracia w milczeniu podeszli, aby zacząć podpalać buchające ogniem stosy, kiedy tym czasem jeden z nich stał wymawiając słowa w nieznanym mi języku.

- Jace. - szepnęła Isabelle. Dopiero po kilku sekundach zorientowałem się, że jestem jedyny, który nie klęknął. Po prostu stałem i patrzyłem, jak co kilka minut zapalają się kolejne stosy.

W powietrzu zaczął się unosić pomieszany zapach wszystkiego, co pochłaniał ogień. A to wszystko dało się również zobaczyć w postaci popiołu, osadzającego się na na ziemi i ubraniach.

Jednak dusze odchodziły w postaci srebrnego pyłu, który na niebie łączył się z pozostałymi gwiazdami, wśród których zapewne była także Clary.

Nie chciałem na to patrzeć. Uważałem to za niesprawiedliwe. Clary też zasługiwała na taki pogrzeb, na takie pożegnanie.

Odwróciłem się, chcąc wrócić z powrotem do posiadłości, lecz Isabelle w ostatniej chwili złapała mnie za rękę. Chciałem ją wyrwać.

- Jace! - syknęła cicho, wciąż patrząc się przed siebie. Zatrzymałem się z zaciśniętymi zębami, podążając za jej wzrokiem.

To co zobaczyłem, sprawiło, że znieruchomiałem z rozdziawionymi ustami, a moje serce o mało co nie stanęło.

Zobaczyłem ją...

Szła w długiej, fioletowej sukience.
Jej długie, rude włosy spływały falami na jej ramiona.

W dłoni trzymała czerwoną różę, którą położyła na stosie... swojej matki, Jocelyn, zanim ten został podpalony, przez Cichego Brata.
Dostrzegłem, jak bezgłośnie wymawia "Ave Atque Vale", po czym powoli, ze spuszczonym wzrokiem oddala się od stosu matki.

Nagle podnosi swoje, jak nigdy dotąd szmaragdowe oczy, których wzrok natyka się na mój.

Czas płynął dalej, ale ja miałem wrażenie, że w tamtej chwili dla mnie się zatrzymał...











Tak, kochani, to jest epilog księgi I. Będzie oczywiście księga II, ale nie wiem jeszcze, kiedy dokładnie się pojawi.

Tym czasem bardzo chciałabym wam wszystkim podziękować, aniołki, za... za wszystko; za wyświetlenia (40 259), komentarze (392), których liczba wciąż rośnie. Dziękuję za waszą obecność, wsparcie, za czytanie mojego opowiadania, które nigdy by nie istniało gdyby nie wy. Dziękuję <3

18 komentarzy:

  1. WOW cudo cudo cudo ❤❤ Nie mogę się doczekać II księgi i życzę weny ❤❤

    OdpowiedzUsuń
  2. Genialny epilog ❤❤❤ Nie mogę doczekać się II księgi obyś zaczęła ją jak najszybciej :)
    Życzę weny ❤❤

    OdpowiedzUsuń
  3. Cooo?! Jak moglas zakończyć w takim momencie!!! To się nazywa POLSAT!!!
    Ale tak ogólne to było cudowny rozdział ♥♥♥♥ mam nadzieję ze księga II będzie szybko!!!
    Jeszcze raz: niebiański rozdział ♡♥♡

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział genialny. Oby dopisała ci wena i 2 księga pojawiła się prędko. <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Kocham kocham i jeszcze raz kocham <3
    Nie mogę się doczekać następnej księgi. Życzę dużoooo weny <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Cudowny ♡ Czekam na następny ♡♡

    OdpowiedzUsuń
  7. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  8. Epilog boski❤ mam nadzieję że szybko zaczniesz 2 księgę, i nie będziesz już nas tak katować długimi oczekiwaniami 😉
    Życzę weny i czekam na next!💕

    OdpowiedzUsuń
  9. Bosko bosko bosko bosko. Błagam napisz coś jak najszybciej bo nie wytrzymam //Karola

    OdpowiedzUsuń
  10. Cudowny *,* Aż się wyruszyłam ;') Fantastyczny, mam nadzieję, że księgę II zaczniesz jak najszybciej ;) życzę dużo weny i czekam ;* ❤

    OdpowiedzUsuń
  11. Cudowny epilog! :* Czekam na księgę II i życzę dużo weny! <3

    OdpowiedzUsuń
  12. Dlaczego w tym momencie przerwałaś? :> Rozdział niesamowity ^^ Z niecierpliwością czekam na drugą księgę :)
    Weny! x

    OdpowiedzUsuń
  13. Nie mogę się doczekać księgi II. Na pewno będzie tak fantastyczna jak I. Czekam z niecierpliwością. <3

    OdpowiedzUsuń
  14. WOW! Clary to sobie szła jak gdyby nigdy nic się nie stało ;d
    Boziu pisz szybko Księge II bo chyba nie wyrobie z czekaniem!

    OdpowiedzUsuń
  15. OMG! Mam łzy w oczach!!!
    Cudowny epilog:) Całe szczęście, że to nie koniec tej historii, bo nasłałabym na Ciebie Clave!
    Tak więc czekam na next, no i weny życzę;):*

    OdpowiedzUsuń
  16. Piękne zakończenie 1 księgi.. Nie płakałam, ale mało brakowało. Nie śpiesz się z pisaniem. Ja chętnie poczekam na kolejną księgę, bo warto czekać. Fajnie, że w końcu się "odnaleźli". Cóż, nie pozostaje mi nic innego jak czekać na jest i życzyć weny.
    Pozdrawiam,
    '~ Lady Herondale

    OdpowiedzUsuń
  17. Jak przeczytałam epilog to myślałam, że mnie coś strzeli. Ale na końcu mi ulżyło. Nie moge sie doczekać następnej księgi <3

    OdpowiedzUsuń
  18. CUDO <3
    Cudowna pierwsza księga!
    Czekam na następną! :D
    Weny życze :*
    PS : zapraszam do siebie na nastepny rozdział!

    http://death-is-only-the-beginning-tmi.blogspot.com/2016/05/rozdzia-20.html?m=1

    OdpowiedzUsuń

Czytasz? Pamiętaj zostawić po sobie ślad ;3