niedziela, 3 kwietnia 2016

Rozdział 20 Obietnica

◊ Jace 



Nadal nie mogłem uwierzyć, że Clary nas zdradziła, a teraz nagle chce wszystko odkręcić. Kiedy jednak zobaczyłem ją osuwającą się na kolana i chowającą twarz w dłonie, nie mogłem ukryć paniki, która mną zawładnęła. Mimo dzielących nas krat, kucnąłem i wyciągnąłem rękę, którą udało mi się przedostać przez szpary krat i dotknąć barka Clary. 

- Co się dzieje? - spytałem, przenosząc wzrok na Jonathana, który w ułamku sekundy znalazł się przy siostrze, starając się ją przyciągnąć do siebie. - Co jej pokazałeś?

- Pokazałem jej moje wspomnienie.

- Jakie znowu wspomnienie?

- Wspomnienie, kiedy szukając kielicha, podsłuchałem rozmowę Lilith i Valentine'a.

- No i co? - spytałem, będąc co raz bardziej zirytowanym tym, że Jonathan kazał nam samym się domyślać, co było dalej.

- Lilith zauważyła, że podczas egzekucji Jocelyn i Przyziemnych, Clary i ja byliśmy przerażeni. Uznała, że nie jesteśmy godni rządzenia u jej boku, skoro ze strachem patrzymy na śmierć. Wyrzekła się nas. Rozkazała naszemu ojcu nas zabić publicznie podczas koronacji.

Zamarłem, czując, jak zasycha mi w gardle, a moje serce przyśpiesza. Źle. Bardzo Źle. Wszystko idzie w złą stronę. Szlag. Cholera. Nie.

- A-a co z Seraphiną? - spytała Isabelle drżącym głosem, obejmując się ramionami.

- Seraphina ma zająć miejsce Clary. Będzie ona mianowana oficjalną następczynią tronu Edomu. - wytłumaczył, wciąż starając się przyciągnąć Clary do siebie, lecz ona cały czas klęczała skulona, chowając twarz w dłoniach.

- Clary, coś wymyślimy... - zacząłem, ale Jonathan mi przerwał.

- Myślisz, że ona boi się śmierci?! - prychnął. - Ona cały czas była uczona, że śmierć może ją spotkać w każdej chwili. To nie śmierci się boi, tylko tego, w jaki sposób ona nadejdzie. A boi się umrzeć, tylko po przez jeden sposób.

- Czyli? - Zmarszczyłem brwi.

- Lilith kazała nas zachłostać na śmierć. - oznajmił po dłuższej chwili ciszy, która po wypowiedzianym przez niego zdaniu ponownie nastąpiła. Ja, Isabelle, ani nikt inny, nic nie powiedzieliśmy. Słychać było jedynie szepty, ciche rozmowy i szlochy, dobiegające z sąsiednich cel.

Nie wiedziałem, jak powinienem się zachować. Jedynie co w tej chwili odczuwałem, to niedowierzanie i szok, ale wiedziałem, że to, co czułem ja, nie można było porównać do tego, co w tej chwili musiała odczuwać Clary. Trauma, która towarzyszyła jej przez cały czas w postaci ran i blizn na ciele, miała powrócić, zakończając jej życie.

Nagle cała złość, niedowierzanie i zawód, który do niej żywiłem z powodu zdrady, zniknął, a zastąpiły go współczucie, czułość i troska, którymi chciałem ją w tej chwili obdarzyć.

- Na Anioła... - wyszeptała w końcu Isabelle.

- Musimy coś zrobić. - powiedziałem, kciukiem kreśląc kształty na barku rudowłosej. - Clary, będzie dobrze. Wymyślimy coś...

- Nie. - mruknęła, odrywając dłonie od zapłakanej twarzy. Oczy i twarz miała zaczerwienioną od łez. - Prędzej czy później i tak by to nadeszło, a nadeszło teraz, więc musimy się śpieszyć. Musimy zdobyć kielich, póki jeszcze jesteśmy na wolności.

- Mogą was aresztować w każdej chwili. - przypomniała Isabelle.

- Otóż to! Musimy się śpieszyć, inaczej jedyna szansa na ratunek, przepadnie. A moja śmierć po prostu nadejdzie szybciej.- Clary otarła policzki rękawem swetra, po czym wstała. Ja też się podniosłem, zabierając rękę z jej pleców.

- Ty odwrócisz uwagę Lilith i ojca, a ja zdobędę kielich. - powiedział Jonathan.

- Dobrze. - Clary kiwnęła głową, chcąc ruszyć za bratem, ale zdążyłem złapać jej dłoń i ją zatrzymać. Spojrzała na mnie pośpiesznie, podchodząc bliżej. Ująłem jej twarz w swoje ręce, kciukami gładząc jej policzek.

- Bądź ostrożna. - szepnąłem.

- Wydostanę was stąd. - przyrzekła. - A potem stanę przed radą Clave i przyjmę zasłużony wyro... - nie zdążyła dokończyć, ponieważ  przyciągnąłem jej twarz do swojej, którą wcisnąłem między kraty tak głęboko, na ile pozwalała mi przestrzeń. Zmusiłem nasze usta, aby namiętnie do siebie przywarły. W ten pocałunek wlałem wszystkie uczucia, które mi do tej pory towarzyszyły; złość, smutek, tęsknotę, czułość, troskę, niepokój, przebaczenie, poczucie winy... i miłość.

Zdawałem sobie sprawę, że wszyscy na nas patrzą, ale nie zwracałem na to uwagi. Co innego w tej chwili się dla mnie liczyło    Clary Morgenstern.

- Będzie dobrze. - wyszeptała, kiedy musieliśmy złapać oddech. Jej dłonie także spoczywały na mojej twarzy, kciukami kreśląc na niej kształty.

- Obiecaj, że będziesz ostrożna.

- Obiecuję. - szepnęła, abym tylko ja mógł to usłyszeć. Następnie zaczęła się odsuwać, zwiększając przestrzeń pomiędzy dotykiem naszych dłoni. W pewnym momencie zniknęła mi z pola widzenia, a jedynie co mi pozostało, to dźwięk jej oddalających się kroków.

Osunąłem się po kratach na chłodną ziemie. Kiedy spojrzałem na pozostałych, oni odwrócili wzrok. Nic nie potrafiłem wywnioskować po ich minach. Nie wiedziałem czy byli na mnie źli czy może zawiedzeni. Isabelle jednak patrzyła na mnie z lekkim uśmiechem na twarzy, jakby chciała mi powiedzieć "miłości też się nie wybiera". 

Miała rację.




Clary 



Idąc cicho za Jonathanem w stronę pokoju Lilith, wciąż czułam ciepło warg Jace'a na swoich ustach. Co kilka sekund muskałam je lekko opuszkami palców, przypominając sobie pocałunek. Na mojej twarzy cały czas gościł lekki uśmiech.

- Jako twój starszy brat powinienem go strzelić w dziób. - odezwał się Jonathan cicho, aby nikt nas nie usłyszał. Korytarze były puste i mroczne, zupełnie, jak i każdy kąt tego pałacu. Za każdym, przechodząc obok, któregoś z posągów przedstawiających ludzi lub stworzenia, przechodziły mnie ciarki. Ich kamienne oczy, zdawały się obserwować każdy mój ruch.

- Oddałby ci, ja zresztą też. - zaśmiałam się cicho.

- Wiem. - mruknął, zatrzymując się tuż przy za zakręcie. - Za tym zakrętem znajdują się drzwi do pokoju Lilith, a obok nich strażnicy. Będziesz musiała ich odciągnąć, w tym Lilith.

- No dobra. - westchnęłam, wplatając palce we włosy i zastanawiając się nerwowo, jak miałabym to zrobić.

- Gotowe?

- Nie, nigdy nie będę, ale spokojnie. - Wzięłam głęboki oddech i skręciłam, kierując się do drzwi Lilith, gdzie stały dwa demony w postaci strażników. Widząc mnie, zablokowali mi przejście, wyciągając miecze w moją stronę.

- Żądam spotkania z waszą Panią. - oznajmiłam donośnym głosem, aby Lilith w środku także usłyszała. - Natychmiast. To pilne.

- Kim jesteś?

- Clarissa Adele Morgenstern, ty gnido... - Drzwi otworzyły się, ukazując Lilith w długiej, czarno-białej sukni, a za nią ojca.

- O co chodzi, Clary? - spytała, obdarzając mnie chłodnym wzrokiem.

- Matko, Ojcze, mam bardzo pilną sprawę. Wymaga ona natychmiastowego ocenienia. Strażników też bym prosiła, aby z nami poszli. - oznajmiłam, starając się na jak najbardziej władczy i dumny ton.

Lilith zmierzyła mnie czujnym wzrokiem od stóp po głowę, po czym westchnęła i ledwo widocznie odwróciła nieco głowę w stronę Valnetine'a.

- Valentine'nie, sądzę, że nasza rozmowa dobiegła końca. Mam nadzieję, że wyraziłam się jasno w sprawie egzekucji, która odbędzie się podczas koronacji. - Przełknęłam ślinę, słysząc słowo "egzekucja".

- Tak, Pani. - mruknął.

- W takim razie, prowadź nas, Clary. Mam nadzieję, że to coś ważnego, bo naprawdę jestem zmęczona, a mam jeszcze dużo pracy, jeśli chodzi o koronacje.

- Oczywiście, matko. - mruknęłam, ruszając w przeciwnym kierunku, z którego przyszłam. Gdzie ja ich prowadzę, gdzie mam ich zaprowadzić?!?!?! Myśl, Clary, myśl...

- O czyje egzekucje chodzi, matko? - spytałam, starając się wprowadzić ją w konwersacje, aby zyskać na czasie.

- O egzekucje, które odbędą się podczas koronacji. Dzieci Nefilim i Podziemnych zostaną stracone. - przypomniała, a kiedy to mówiła, czułam na sobie jej wzrok. - Clarisso, gdzie ty nas prowadzisz?

- To już blisko. - skłamałam, rozglądając się wzrokiem, aż zatrzymałam się, dostrzegając przez okno, że zbliżyliśmy się do widoku wciąż trwających egzekucji przyziemnych. - To tutaj. - powiedziałam, zatrzymując się obok jednego z okien.

- Byłabym niezmiernie wdzięczna, gdybyś wraziła się jaśniej.

- Otóż, matko, zwiedzając zamek, dostrzegłam przez okno, jak jeden z demonów wypuścił kilku przyziemnych na wolność.

- Jaki demon? - spytał ojciec, czujnym wzrokiem obserwując demona, który obecnie zabijał płaczącą kobietę w średnim wieku.

- Ten, na którego patrzysz. - Wskazałam na wybranego demona, który nagle odwrócił się i odchylił swój łeb, aby na nas spojrzeć. Widząc nas, pokłonił się, po czym wrócił do pracy. Spojrzałam powoli na Lilith, która beznamiętnie przeniosła wzrok z demona na mnie.

- Mogłaś mi o tym powiedzieć w moim pokoju, a nie mnie ciągnąć tutaj. - powiedziała, niemal warcząc.

- Uznałam, że będziesz chciała wymierzyć odpowiednią karę temu zdrajcy...

- Nie on tu jest zdrajcą! - podniosła głos, robiąc krok w moją stronę. Jej zielone, wężowe oczy, patrzyły na mnie uważnie, obserwując każdy mój najmniejszy ruch. - Myślisz, że nie wiem, co chciałaś zrobić? - zaśmiała się. - To mój świat, mój pałac, moi więźniowie, moje demony. Całe królestwo należy do mnie. Wiem co kto, kiedy, jak i gdzie robi. Wszystko mam, jak na dłoni. Nawet twojego brata, który w tej chwili usiłuje przeszukać mój pokój, aby znaleźć kielich.

Moje serce zaczęło walić, jak oszalałe. Czułam, jak bladnę.

- Zabrać jej brata do celi Herondale'ów i Lightwood'ów, a ją do celi na przeciwko. Nie dawać jej żadnego jedzenia i picia, aż do koronacji. Zabrać łóżko i całe wyposażenie. Co trzy godziny chcę widzieć na jej ciele jedno nacięcie więcej. Żadnego traktowania ulgowo. Niech jej bliscy widzą, jak cierpi. Wykonać!

Spojrzałam na ojca, przełykając ślinę, ale on jedynie wpatrywał się w podłogę, zachowując obojętną minę. Teraz to ja poczułam się zdradzona i właśnie tak na niego patrzyłam, kiedy demony podeszły do mnie i brutalnie złapały od tyłu za obie ręce, które zostały skute metalowymi kajdanami.


***


Demon, którego wcześniej strzeliłam w twarz, odprowadził mnie do celi. Zdjął kajdany, ale zanim zdążyłam cokolwiek zrobić, pchnął brutalnie na ziemie, zamykając kraty. Zarechotał. Wstałam i rzuciłam się na kraty, chcąc mu coś zrobić, ale ten zdążył się cofnąć i odejść.

- Kiedyś zrobię z ciebie zmutowaną larwę! Przysięgam na Anioła! - wydarłam się.

- Clary. - dopiero teraz przypomniałam sobie, że moja cela jest na przeciwko celi Herondale'ów i Lightwood'ów. Przeniosłam wzrok na Jace'a i Jonathana, którzy siedzieli przy kratach, opierając się plecami o boczne ściany. Patrzyli na mnie ze współczuciem.

Westchnęłam i także osunęłam się po ścianie, aby być tuż przy kratach i jak najlepiej widzieć ich obu. Było cicho. Dostrzegłam, jak wszyscy śpią, w sąsiednich celach także.

Dopiero patrząc w oczy Jace'a i Jonathana, zdałam sobie sprawę, że to już koniec. Ja i Jonathan mieliśmy swoją szansę, która okazała się być niemożliwą do wykorzystania. Teraz już nic się nie zmieni. Wszyscy zginą z mojego powodu. Wtedy w mojej głowie pojawiła się myśl; może wyrok Lilith jest idealną karą za to, co zrobiłam. Zasługuję na cierpienie i śmierć.

- Clary...

- Złamałam obietnicę, Jace. - powiedziałam ledwo słyszalnie. - To koniec.

Oparłam głowę o kamienną ścianę i zamknęłam oczy. Ciepłe łzy spłynęły po moich policzkach, następnie skapując na mój obojczyk. Wiedziałam, że nie pozostawało mi już nic innego, jak zastanawianie się, co się ze mną stanie po śmierci.














Nie jestem zadowolona z tego rozdziału. Nie mam pojęcia dlaczego. W każdym razie mam nadzieję, że było w nim coś, co spodobało się wam ;) Następny rozdział oczywiście w następny weekend! Tym czasem, możecie też napisać, jak wam się podoba nowa playlista i jakich utworów wy słuchacie!

15 komentarzy:

  1. Cudowny rozdział! Czekam na next! ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Wspaniały rozdział! Czekam na next :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudowny rozdział czekam na next ❤❤❤❤❤

    OdpowiedzUsuń
  4. Super rozdział. Biedna Clary. Rozdział trzyma w napięciu. Życzę weny. Czekam na nekst.

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie żyje. Właśnie zabiłaś mnie tak samo brutalnie jak Clary...! ♥♥♥ CUDO!!!
    A co do playlisty to super :* ostatnio słucham tylko "War of Hearst" bo kojarzy mi się z Maleciem ♥♥♥
    Oczywiście czekam na nexta! (Ale błagam cię, zrób wyjątek i wstaw wcześniej!)

    OdpowiedzUsuń
  6. Cudowny *,*
    Czekam na następny i życzę weny ;*
    Pisz szybko i zgadzam się z powyższym komentarzem wstaw wcześniej ❤

    OdpowiedzUsuń
  7. Jak czytałam to się wzruszylam piękny rozdział Clace cudo. Biedna Clary mam nadzieję że jakoś ich uratujesz. Proszę o szybkie next

    OdpowiedzUsuń
  8. Ńiesamowity <3 Pocałunek Jace'a i Clary *o* A co do końcówki to mnie załamałaś.. mam nadzieje że jej nie zabijesz (choć i tak wiem że tego nie zrobisz xd).
    Czekam na nexta!

    OdpowiedzUsuń
  9. Rozdział Boski <3 Czekam na next !

    OdpowiedzUsuń
  10. Jeju rozdział boski tyle napięcia , chyba nie wytrzymam do weekendu
    Długo cię nie było zrób wyjątek co do rozdziału prooooszę... <3

    OdpowiedzUsuń
  11. Wyszło cudownie. Zresztą jak każdy rozdział <3

    OdpowiedzUsuń
  12. Nominowałam Cię do LBA! Więcej http://wszystkokiedysupada.blogspot.com/2016/04/liebster-blog-award.html :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Wczoraj trafiłam na twojego bloga i przeczytałam go dosłownie na jednym tchu. Cudowne. Bardzo podoba mi się twoja opowieść i już nie mogę się doczekać co wydarzy się dalej. :-)

    OdpowiedzUsuń

Czytasz? Pamiętaj zostawić po sobie ślad ;3