niedziela, 21 lutego 2016

Rozdział 15 Zostań

◊ Jace 



- Najważniejsze, abyście się teraz nie rozdzielali. - powiedziała Maryse, krążąc w tę i we w tę przed moim łóżkiem, na którym ja i Clary obecnie siedzieliśmy. Rudowłosa nadal siedziała przygnębiona i wpatrywała się w swoje dłonie.

Zaraz po przeczytaniu "wiadomości", jakie pojawiło się na jej nadgarstku, zaczerwienienie wróciło. Aby móc znów przeczytać tekst, trzeba było przejechać stelą. W każdym razie, identyczne w końcu pojawiło się na moim nadgarstku. To co się stanie jej, stanie się mi. Isabelle od razu poszła poinformować Maryse, która kazała im wszystkim wyjść, chcąc zostać ze mną i z Clary sam na sam.

- Nie mamy wyjścia, zapomniałaś? - przypomniałem jej o karze, na którą nas skazała, ukazując runę połączenia na swojej ręce.

- Wiem... może, to i dobrze. Jeżeli, to naprawdę Clary jest następnym celem porywacza, to musi być pod stałą ochroną.

- Sama potrafię o siebie zadbać! - warknęła rudowłosa, odzywając się po raz pierwszy od kąt Maryse została z nami sam na sam w pokoju. - Nie potrzebuję niańczenia. Nie doceniacie mnie, nie wiecie do czego jestem zdolna.

- Uwierz mi, domyślam się. - Maryse kiwnęła głową. - Ale nie mogę tak po prosu zostawić cię bez ochrony... z trzech powodów.

- Jakich?

- Po pierwsze, nie wiemy jeszcze do czego zdolny jest sam porywacz. Po drugie, kiedy mieszkasz tutaj, moim obowiązkiem jest zapewnienie ci bezpieczeństwa. I po trzecie, masz trzydzieści-dziewięć stopni gorączki, nie jesteś w stanie się bronić.

- Przekonamy się? - zagroziła Clary, chcąc wstać, ale zatrzymałem ją, kładąc dłoń na jej ramieniu.

- Clary - zacząłem, wzdychając. - przestań. Maryse ma racje. Co jeżeli ten ktoś faktycznie czeka na moment, w którym będziesz sama?

- Nic nie jest pewne. - powiedziała. - O prócz jednej rzeczy; ten ktoś korzysta z usług czarownika lub sam nim jest. Do grożenia mi w tej oto postaci wiadomości - Clary podwinęła rękaw i dotknęła palcem zaczerwienienia. - potrzeba czarów.

- Otóż to. - zgodziła się Maryse. - Kolejny powód, dla którego potrzebujesz stałej ochrony. I nie chcę więcej słyszeć sprzeciwów. Chyba nie muszę mówić, jakie konsekwencje grożą za łamanie rozkazów? - I wyszła, zostawiając nas samych. Jednak zanim zamknęła drzwi, powiedziała szybko: - Nie długo przyniosę ci jakieś lekarstwo, Clary.

Przez dłuższą chwilę siedzieliśmy cicho. Musiało minąć kilkanaście sekund, zanim odważyliśmy się na siebie spojrzeć.

- Wychodzi na to, że o prócz irytującego współlokatora i przyjaciela, teraz pełnię również rolę twojego anioła stróża. - uśmiechnąłem się łobuzersko, mając nadzieję, że jakoś ją rozchmurzże.

Popatrzyła się na mnie morderczym wzrokiem.

No cóż... jednak jej humor jest identyczny, jak pogoda na dworze... a dokładnie, jak błyskawice przecinające szare niebo, z którego lał deszcz. Ale się jej nie dziwiłem. Groziło jej niebezpieczeństwo. Zmęczenie z powodu bezsenności i gorączka, wcale nie pomagały.

- Dobra, już się zamykam. - uniosłem ręce w geście poddania. - Słowem się już nie odezwę.

- Nareszcie. - powiedziała, a na jej twarz wstąpił wymuszony uśmiech, w którym nie było grama wesołości.

Wywróciłem oczami. W tym samym czasie ona zakryła swoją twarz dłońmi i opadła na poduszki. Następnie oderwała dłonie i położyła je sobie na brzuchu, wzdychając. Patrzyła zamyślona w sufit, nieświadoma, że ja patrzę na nią. Patrzyłem na jej rude loki, które leżały rozsypane na poduszkach, tworząc wokół jej głowy aureolę. Patrzyłem na jej bladą, wymęczoną twarz i zielone, nieobecne oczy, które były nieco podkrążone, a jednak wciąż piękne i hipnotyzujące. Patrzyłem na jej ciało, które wydawało się być drobne, choć w rzeczywistości było zabójczą bronią wojowniczki, którą była. Wojowniczką, która nosiła maskę oziębłej, okrutnej maszyny bez uczuć... a jednak pod tą maską kryło się coś więcej    uczucia, których Valentine nie zdołał w niej zniszczyć. Mógł je w niej uśpić, zdusić, uciszyć, ale nigdy zniszczyć.

- Możemy iść do mojego pokoju? Chyba wezmę gorącą kąpiel. - oznajmiła, swoim głosem wyrywając mnie z zamyślenia.

Odchrząknąłem i pokiwałem głową, wstając. Ona też zaczęła się podnosić, ale kiedy tylko przeniosła swój ciężar na nogi, zachwiała się i wsparła łóżka. Podszedłem do niej szybko, wyciągając w jej stronę swoje ręce, jako pewnego rodzaju pomoc, ale ona odmówiła gestem ręki.

- Nie jestem kaleką. - warknęła, wzięła głęboki oddech i powoli ruszyła w kierunku drzwi.



Clary 


Powolnie-irytującym krokiem skierowałam się do łazienki. Wzięłam odprężającą, gorącą kąpiel, która pomogła mi się nieco rozluźnić. Ale nawet wtedy nie mogłam przestać myśleć o osobie, która mogła uprowadzić Celine i Mię, a teraz także miała coś zrobić i mnie. Na samym początku myślałam, że to Lilith. W końcu Jonathan mówił, że porwała ona kogoś, kto zna miejsce przebywania sejfu, a także kogoś, kto posłuży jej za kartę przetargową. Celine i Mia, to były idealne osoby, ale Lilith nigdy by mnie nie skrzywdziła. Nie może. Jestem następczynią tronu Edomu. Mam przecież rządzić u jej boku, kiedy tylko znajdzie ten przeklęty sejf. Jestem potomkinią, na którą czekała przez wieki. Jej skarbem... jej córką, którą wychowywała niemal od kołyski. Nie miała więc prawa mi grozić. Nawet gdyby chciała odwrócić czyjąś uwagę, to nie wybrałaby mnie. Coś tutaj jest stanowczo NIE tak. Nie mam pojęcia co, kto i jak... ale się dowiem. Muszę. Bo ktoś nie bez powodu mi - Clarissie Adele Morgenstern - groził.

Spłukałam się dokładnie z pachnącego płynu i wyszłam z wanny. Przeszedł mnie dreszcz, kiedy moja skóra doznała kontaktu z zimnych powietrzem. Owinęłam się szybko w biały ręcznik i odsączyłam włosy. Rozejrzałam się świeżym ubraniem, ale nigdzie go nie widziałam. Zaklęłam pod nosem, przypominając sobie, że przed kąpielą zapomniałam zajrzeć do szafy. Przez tą cholerną temperaturę nie dość, że czułam się źle, to jeszcze mnie strasznie mdliło.

Westchnęłam i nie mając siły ubierać się w stare ubrania, podeszłam do drzwi.

- Muszę wziąć ubrania z szafy, odwróć się! - rozkazałam, błagając, aby choć raz mnie posłuchał...

- Już! - odkrzyknął po kilku sekundach.

... o dziwo posłuchał.

Otworzyłam niepewnie drzwi. Jace faktycznie stał odwrócony do okna i przez nie wyglądał. Szybko podeszłam do szafy i ją otworzyła, przeglądając zawartość. Wiedziałam, że tej nocy nie zasnę. O prócz tego, nie wiedziałam czy było mi zimno czy gorąco. Miałam dreszcze, dlatego zdecydowałam się na szmaragdową koszulkę z krótkim rękawkiem i szary dres, który się składał z luźnych spodni i bluzy zapinanej na zamek błyskawiczny. Wróciłam do łazienki, aby móc się przebrać, a następnie wyjść boso.

- Już. - sapnęłam. Byłam tak zmęczona i chciało mi się dyszeć, jakbym przebiegła kilkanaście kilometrów. Zawroty i mdłe uczucie, jakbym miała za chwilę zemdleć, powróciło.

- Chcesz spać dzisiaj tu? - spytał Jace, patrząc na mnie z niepokojem.

- Obojętnie. - szepnęłam, widząc, jak świat wiruje. Złapałam się brzegu łóżka, ale zamiast się na nim położyć, osunęłam się na podłogę i na jego krawędzi ułożyłam głowę i ręce. Chciało mi się śmiać, krzyczeć, płakać - ponownie wejść w stan, w którym woda wypływa z moich oczu - jednocześnie. Z mojego gardła wydobywały się ciche jęki i stęknięcia. Po części byłam świadoma tego, co robię i gdzie jestem, ale po części byłam... nieobecna.

- Cii... - usłyszałam przy uchu szept i poczułam, jak czyjeś mocne ramiona mnie obejmują i przyciągając do siebie. - Musisz się położyć, Clary. - powiedział cichym głosem. Jace.

- Dlaczego tobie nic nie jest? - spytałam.

- Nie wiem. Kiedy się kąpałaś, zaczerwienienie z mojego nadgarstka znikło.

- A moje? - spytałam, błagając w duchu, aby on to sprawdził. Nie miałam na nic siły, zupełnie, jakby ktoś ją ze mnie wyssał. W każdym razie poczułam, jak rękaw mojej bluzy jest podwijany. Na nadgarstku poczułam jego ciepłe palce, które lekko muskały moją skórę.

- Niestety nie. Nie wiem, dlaczego... ale wiem, że teraz musisz się położyć.

- Pomóż mi. - wyrwało mi się. - Błagam.

Ty, idiotko! Jak mogłaś błagać o pomoc?! Jak?!

Jesteśmy Morgenstern. My nie błagamy o nic, to inni błagają nas. - rozległ się w głowie głos mojego ojca i jedna z zasad, którą nam wpajał odkąd sięgałam pamięcią.

- Clary, spójrz na mnie. - usłyszałam głos Jace'a, jak przez mgłę. Czułam się, jakbym była w jakieś otchłani... i nagle wszystko się zatrzymało i rzuciło mną jak młotem w rzeczywistość, w której się znajdowałam. Po miękkim podłożu pode mną, domyślałam się, że leżę na łóżku. Kiedy jednak otworzyłam, zmęczone oczy, zobaczyłam anioła Jace'a, nachylającego się nade mną.

- Boże, piękny jesteś. - mruknęłam, klepiąc go kilka razy po policzku, co wywołało u niego szeroki uśmiech.

- Wiem, w końcu miałem być twoim aniołem stróżem.

- O nie... - zajęczałam, orientując się w końcu w jakiej sytuacji się znajduję.

- Jestem ciekawy co masz mi jeszcze do powiedzenia, słońce, ale lepiej, abyś się porządnie wyspała. - poradził i pomógł mi się przykryć kołdrą. 

- Dobranoc, mój aniele stróżu. - powiedziałam, choć tak naprawdę nie miałam zamiaru nic powiedzieć. Język sam mi się plątał, przez co wygadywałam głupoty. Aby oszczędzić sobie wstydu i więcej powodów, za które Jace mnie później wyśmieje, skuliłam się, aby złagodzić dreszcze i postarałam się zasnąć. Nie było to trudne. Niespokojny sen, pełen dziwnych snów, pochłonął mnie szybciej niż mogłam sobie wyobrazić, ale zanim to nastąpiło, obok ucha usłyszałam jeszcze stłumiony cichy głos, który - przynajmniej tak wywnioskowałam - wypowiedział następujące słowa:

- Dobranoc, Clary.


***


Obudziłam się w środku nocy z niespokojnego snu, którego nawet nie pamiętałam. Rozejrzałam się nerwowo po pomieszczeniu, które było pogrążone w ciemności. Deszcz i grad uderzał o okno, a blask błyskawic przecinał od czasu do czasu ciemne niebo.

Spojrzałam na zegarek; dochodziła trzecia.

Westchnęłam i powoli usiadłam. Zawroty głowy przeszły, zupełnie, jak i mdlące uczucie. Nie czułam się już tak fatalnie, jak wtedy, kiedy się kładłam. Od razy przypomniało mi się całe zdarzenie... Na wszystkie demony Edomu, co ja wygadywałam za głupoty?!?! Spojrzałam pośpiesznie na Jace'a, który spał na podłodze na kilku kocach, sam jednym był przykryty. Pochrapywał cicho.

Czułam się dziwnie pobudzona, aczkolwiek, jeszcze nie w pełni sił.

Clary...

Wzdrygnęłam się, słysząc dziwne syczenie w swojej głowie.

Clary...

Syczenie zaczęło się oddalać. Wstałam i powoli zaczęłam podążać za syczeniem, które wyprowadziło mnie na korytarz. Szłam przed siebie, aż do schodów. Zaczęłam schodzić w dół, w dół, w dół. Nie wiem, na którym piętrze się znajdowałam, ale zaczęłam iść jego korytarzem, aż na samym jego końcu doszłam do jakiś drzwi. Syczenie zaczęło znikać za nimi, dlatego otworzyłam drzwi i weszłam do środka. O dziwo za nimi znajdował się kolejny korytarz... a raczej tunel. Głęboki tunel, którego światła automatycznie się zapaliły, wyczuwając moją obecność. Rozejrzałam się. Po bokach, co kilka metrów były różne drzwi, ale zamknięte na kłódkę i łańcuchy, a kiedy spojrzałam przed siebie, nie mogłam zobaczyć końca tunelu, ponieważ był tak długi.

Idź dalej...

Podpowiadało mi syczenie, które ruszyło dalej, a ja za nim. Nie chciałam go zgubić. Miałam wrażenie, że zawarty był w nim głos, który skądś kojarzyłam, ale niezbyt wiedziałam skąd.

Szłam tka przed siebie dobre kilka minut, aż nagle światła daleko przede mną zaczęły powoli gasnąć. Zmarszczyłam brwi, nie wiedząc co robić, kiedy po swojej prawej stronie usłyszałam głośny, nieznośny pisk. Zatkałam uszy i odwróciłam głowę, widząc, że po ścianie spływa coś czerwonego i gęstego... krew. A krew spływała z namalowanego z niej słów, które układały się w jedno, krótkie zdanie:

                           J E S T E Ś   N A S T Ę P N A

Rozdziawiłam usta z przerażenia i oderwałam dłonie od uszu. Spojrzałam w ciemny głąb tunelu i starając się przekrzyczeć pisk, krzyknęłam:

- Pokaż się!!!

Światła przestały gasnąć. Pisk i syczenie ucichło. Nastała nieznośna, przeraźliwa cisza... kiedy nagle światła dalej zaczęły gasnąć, ale szybciej i po kilka lamp na raz. Wraz z nadchodzącą ciemnością, nadchodziło coś złego. Zaczęłam uciekać z powrotem w stronę drzwi.

Byłam już blisko nich, kiedy ostatnie światła zgasły, a ja upadłam na podłogę, krzycząc. Wokół mnie rozległy się również krzyki jakiś ludzi; kobiet, mężczyzn, dzieci, a wśród nich przebijające się pytanie, które zadało mi syczenie:

Jesteś gotowa?


***


Usiadłam gwałtownie, krzycząc wniebogłosy. Trzymałam się za głowę, chcąc ją zmiażdżyć i uciszyć głosy i krzyki, które wciąż w niej słyszałam. Skuliłam się, wciąż krzycząc, kiedy poczułam, jak materac łóżka się pode mną ugina i ramiona mnie obejmują, przyciągając do siebie. Moje nadgarstki zostały odciągnięte od mojej głowy i unieruchomione tak, że trzymałam je teraz skrzyżowane na piersi.

- Cii... to tylko sen... - usłyszałam obok ucha. - To tylko zły sen... Już dobrze... Jestem tutaj, jesteś bezpieczna...

Jace, chciałam powiedzieć, ale zamiast tego wpadłam w histerię.



◊ Jace 



- Cii... to tylko sen... - mówiłem kojąco obok jej ucha. - To tylko zły sen... Już dobrze... Jestem tutaj, jesteś bezpieczna...

Przestała po chwili krzyczeć i się wyrywać i wybuchła głośnym płaczem. Czułem, jak bardzo się trzęsła ze strachu... jak bardzo się bała. Tuliłem ją mocno do siebie, odgarniając jej włosy z twarzy i od czasu do czasu ocierając kciukiem łzy, których wciąż przybywało więcej.

- Cii... to tylko zły sen. - powtarzałem, choć wiedziałem, że to, co zobaczyła we śnie, musiało być przerażające, ponieważ histeria, w którą popadła, była tak okropna, że aż sam się o nią bałem...


Godzinę później...



Leżałem blisko niej, całym ciałem przylegając do jej ciała, które wciąż drżało ze strachu i zimna. Nie spaliśmy. Łkała cicho, wtulona we mnie, a ja nie mogłem spać ze świadomością, że coś, aż tak ją trapi, a ja nie mogę jej pomóc. Dlatego po prostu byłem przy niej, gładziłem kciukiem lekko jej twarz. Miałem zamiar w tej pozycji spędzić z nią resztę tej nocy, kiedy poczułem zimny pot spływający po jej twarzy.

- Na twoim stoliku stoi woda. Przyniosę ci szklankę... - powiedziałem, chcąc wstać, ale ona mocno złapała za mój nadgarstek i spojrzała na mnie błagalnie.

- Proszę, nie idź. Zostań. - błagała z przejęciem, jakby ta chwila beze mnie miała ją zabić. W jej oczach dostrzegłem strach. Bojąc się, że zaraz znów wpadnie w histerię, z powrotem położyłem się obok niej i mocno przytuliłem. - Zostań. - wyszeptała.

- Zawsze, słońce. - odszepnąłem, składając na jej czole pocałunek. Nie kłamałem. Zostanę przy niej, choćby i na kilka dni... byleby znów nie musiała się bać.










Oto i kolejny rozdział!!! Kolejny powinien się pojawić w następny weekednd :** Mam nadzieję, że był wart czekania, a fani Clace się nieco nasycili ulubionymi scenami :3

Tym czasem, chciałabym również powiadomić, że nowy rozdział na moim blogu o wilkołakach się pojawił, także ZAPRASZAM ;)

Chciałabym również podziękować za 20 888 wyświetleń <3 Dziękuję, dziękuję, dziękuję <3 <3 <3 Dziękuję również za komentarze, które bardzo mnie motywują do dalszego pisania!

16 komentarzy:

  1. Jeejkuu! genialny rozdział :))
    Pozdrawiam. :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Och! Rozdział genialny! I to CLACE <3 KOCHAM!!!
    Nie karz nam czekać aż do następnego weekendu... to aż 5 dni bez wspaniałego Clace <3
    Pozdrawiam i weny życzę <3
    P.S. Nie wiem co się stało z moim poprzednim komentarzem :/

    Clary :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Oooooo... Taki słodki rozdział (pomijając ten koszmar)
    Jace taki kochany i w ogóle, że aż ugh... Kocham i tyle.
    Nie mogę się doczekać nexta ♡.♡

    OdpowiedzUsuń
  4. Nadrobiłam wszystkie rozdziały (Wow xd ) Ale wracając.. nie wiem komu mam bardziej współczuć - Clary czy Jace'owi. Strasznie podoba mi się pomysł połączenia ich runą.. i nie wiem czemu Clary tak narzeka, ja tam jej zazdroszczę x Końcówka była taka.. słodka ^^
    Twoja historia bardzo wciąga, a rozdział boski!
    Z niecierpliwością czekam na next!
    Dużo weny życzę xx

    OdpowiedzUsuń
  5. Tyle Clace :3
    Ja to bym się z Clary zamieniła, Jace tak blisko i na dodatek w jednym łóżku, czego chcieć więcej?
    Czekam na kolejny rozdział i życzę duuuużo weny kochana ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Boski, cudowny, fantastyczny, jest wiele epitetów ale żaden nie opisuje tego jak cudowny jest ten rozdział! Uroczy, słodki,tajemniczy... KOCHAM! Czekam na następny i życzę weny ❤!

    OdpowiedzUsuń
  7. CLACE <3 <3 <3 <3
    Rozdział BOSKI <3
    Czekam na next !!!!!

    OdpowiedzUsuń
  8. Rozdział genialny.BOSKI <3

    Czekam na next ??>>>>>>

    OdpowiedzUsuń
  9. Super rozdział, jest taki słodki. Czekam na nekst. Życzę weny.

    OdpowiedzUsuń
  10. Aaaaaa!
    Clace, Clace ja chce więcej! <3
    Rozdział megaaaaaaaa <3

    OdpowiedzUsuń
  11. Aaaaaa!
    Clace, Clace ja chce więcej! <3
    Rozdział megaaaaaaaa <3

    OdpowiedzUsuń
  12. Rozdział wyszedł ci supcio! Clace Clace Clace ❤❤ i ten wątek o koszmarze! Kocham ❤ Czekam na nexta:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. PS. Wypełniłam nominacje do LBA na obu blogach :) Przepraszam, że dopiero teraz, ale w końcu się udało mi ogarnąć xD Buziaczki :*

      Usuń
  13. O ja <3
    Mega uroczy rozdzial. Kocham twoja wersje Clary i Jacea. Nadrobilam kilka zaleglych rozdzialow i w koncu mam czas skomentowac. (wowXD) Post jest idealny i bardzo mi sie podoba. Boze Jace jest taki kochany i totalnie nie rozumiem narzekania Clary (moge sie z nia zamienic i ja nie bedze tego robic haha).
    Jedyne czego mi teraz potrzeba to wiecej Clace <3
    Pozdrawiam,
    Nathalie xo

    PS Zycze weny :*

    OdpowiedzUsuń
  14. Mega rozdział :) Czekam na więcej
    Pozdrawiam
    Silie

    OdpowiedzUsuń

Czytasz? Pamiętaj zostawić po sobie ślad ;3