Ustaliliśmy, że będziemy spać w jego pokoju. On śpi na podłodze, a ja na łóżku. Tej nocy nie mogłam zasnąć. Ciepła ciecz wciąż wypływała z moich oczu, aby następnie spłynąć po policzku i wsiąknąć w poduszkę. Starałam się nad tym zapanować, ale każda próba zahamowania
Po prostu nic nie mogłam zrobić. Denerwujący głosik wciąż mnie dobijał, mówiąc, że ja nigdy nie będę miała prawdziwej rodziny. Niezbyt mnie to obchodziło, ale coś w środku podpowiadało mi, że okłamuję samą siebie. Walczyłam więc z samą sobą i ze swoimi, nic nie znaczącymi uczuciami, które nigdy nie powinny ujrzeć światła dziennego.
W pewnym momencie poczułam, jak materac się pode mną ugina. Już po chwili poczułam pod swoją kołdrą ciepłe ciało, które do mnie przyległo. Jace nachylił się nade mną, podpierając się jednym łokciem.
- Chcesz o tym pogadać? - spytał.
- Nie. - warknęłam. - Już i tak powiedziałam ci za wiele. Za dużo o mnie wiesz.
- Rozumiem. - westchnął.
◊◊ Jace ◊◊
Wiem jedno
W każdym razie postanowiłem rozegrać to inaczej.
- To może ja powiem ci coś o sobie.
- Dlaczego miałbyś mnie obchodzić? - spytała, niemal prychając.
- Ponieważ jesteśmy połączeni i będziemy obok siebie dwadzieścia-cztery godziny na dobę. Chyba dobrze by było, abyśmy się ciut poznali...
- Chcę spać. - przerwała mi, tym samym kończąc całą naszą rozmowę.
***
Następnego ranka obudziły mnie promienie słoneczne, które przedzierały się przez zasłony. Zaświeciły mi nieprzyjemnie w oczy, sprawiając, że odechciało mi się spać. Ziewnąłem i rozejrzałem się leniwie, orientując się po chwili, że Clary leży obok mnie, wtulona w poduszkę. Jej twarz była odwrócona ku mnie, a jej rude loki rozrzucone były na jej plecach i poduszce. Oddychała spokojnie i równomiernie. Twarz jednak nadal była nieco zaczerwieniona. Zaschnięte łzy wciąż dało się dostrzec.
Wspomnienie jej twarzy, po której spływały łzy, nie mogło wylecieć mi z głowy. Dobijało mnie. I świadomość, że to Valentine doprowadził ją do takiego stanu, była nie do zniesienia. Jak bardzo chciałem go zabić... nie! Nie zabić torturować! Za to, jak ją wychowywał, za to, czego ją uczył i za to, że ją zniszczył psychicznie.
Na Anioła, ile ta dziewczyna musiała przeżyć...
- Przykro mi. - powiedziałem bezgłośnie, patrząc na nią współczująco. Chciałem nakryć ją kołdrą, lecz kiedy tylko zacisnąłem palce na materiale i poruszyłem nim, Clary otworzyła szeroko oczy i usiadła gwałtownie ze strachem w oczach. Oddychała, jak po ciężkim biegu, wzrokiem dokładnie badając otoczenie. - Cii. Spokojnie... - szepnąłem, kładąc dłoń na jej ramieniu, z którego zsunęło ramiączko jej satynowej koszuli nocnej. Czułem pod dłonią, jak się trzęsła. Też usiadłem i lekko zacząłem ją pchać w stronę poduszek. - Połóż się. - poleciłem, lecz ona tylko stanęła na równe nogi i szybko założyła na siebie szlafrok, zaciskając jego pasek wokół talii tak mocno, iż miałem wrażenie, że się zaraz udusi.
Podeszła powoli do okno i odsłoniła zasłony. Oparła dłonie i głowę o szybę, wzdychając.
- N-nikt nie może się o tym dowiedzieć. - powiedziała drżącym głosem.
- O czym? - spytałem, marszcząc brwi.
- O moim pła... O moich łza... O stanie, w który wczoraj popadłam. - poprawiła, starając się na najspokojniejszy ton. - Źle się czułam. Kropka.
- Nie musisz mnie o to prosić. Sam też bym nic nie powiedział. To sprawa pomiędzy nami Clary...
- Pomiędzy nami nic nie ma! - podniosła głos, wciąż będąc odwróconą do mnie plecami. - Nie było, nie ma i nie będzie. Mój stan i uczucia, to tylko i wyłącznie moja sprawa, rozumiesz?!
- Nie, nie rozumiem! - ja też nie wytrzymałem i stanąłem na równe nogi. - Dlaczego tak bardzo się boisz przyznać do tego, że płakałaś?! To nic złego! Do jasnej cholery, Clary, przecież demony nigdy nie będą wiedzieć, jaki jest twój słaby punkt! Zabijasz wroga i koniec! Czego się boisz?! Śmierci?!
- Nie! Nie boję się śmierci! - odwróciła się w moją stronę pełna furii. - Boję się... - urwała, jakby wiedziała, że powiedziała za dużo. Podeszła do mnie szybkim krokiem, z zaciśniętymi ustami i uniosła rękę, jakby chciała mnie spoliczkować, lecz się powstrzymała i opuściła dłoń, biorąc drżący oddech. - Po prostu - zaczęła płaczliwym głosem. - zapomnij o tym. Tylko o to proszę.
Ale ja nie chciałem zapomnieć. Chciałem z nią porozmawiać, a nawet jej pomóc, ale jak można pomóc osobie, która psychicznie upadła na same dno i nie chce się do tego przyznać?
- Dobrze. - powiedziałem cicho po dłużej chwili i przyciągnąłem ją do siebie. Najpierw sprawiała wrażenie, jakby nie chciała być blisko mnie, lecz po dłuższej chili wahania oddała uścisk. Wtuliła twarz w mój obojczyk, kiedy tym czasem ja trzymałem nos zanurzony w jej włosach i wdychałem ich cudowny zapach.
- Dziękuję. - szepnęła. Było to chyba pierwsze miłe słowo, które do mnie powiedziała w czasie całej naszej znajomości.
- Od tego są przyjaciele, Clary.
- Przyjaciele? - odsunęła się ode mnie zaskoczona. - Jeszcze wczoraj byłeś dla mnie nieznośnym dupkiem, a teraz przyjaciel?
- Od czegoś trzeba zacząć, szczególnie, że ty i ja mamy wyjątkową więź.- zaśmiałem się, pokazując jej runę wypaloną przez Maryse na swojej ręce.
- Zgoda. - powiedziała po dłuższej chwili namysłu. - W takim razie, jako twoja nowa przyjaciółka, radzę, abyś kupił sobie materac, bo kolejnej nocy nie będę spała z tobą w jednym łóżku.
Wiedziałem, że ona te co musi z tego mieć.
***
Po zakupach postanowiliśmy iść do TAKI coś zjeść. Zajęliśmy miejsca przy stoliku, kiedy podeszła do nas kelnerka z menu w dłoni. Podała nam karty.
- Co bierzesz? - spytałem.
- Wystarczy sałatka śródziemnomorska i malinowa herbata. - powiedziała, zerkając na mnie swoimi szmaragdowymi oczami z nad karty, która zasłaniała jej nawet nos. Po chwili zatrzasnęła kartę i oddała kelnerce, która właśnie zanotowała jedno z zamówień.
- Tym razem krwisty stek.
- A coś do picia? - spytała kobieta, wachlując ze słodkim uśmiechem rzęsami. Tak właśnie działam na dziewczyny.
- Tylko sok pomarańczowy. To wszystko. - oddałem jej kartę, patrząc z lekkim uśmiechem prosto na Clary.
- Już się robi. - Kobieta odeszła.
- Tylko sałatka? Próbujesz się odchudzić? - zaśmiałem się.
- Dbam o dobrą kondycję.
- Jesteś jak Isabelle, starasz się dokonać czegoś, co i tak już dokonałaś.
- Ale trzeba, to utrzymać, a tobie udaje się to bardzo dobrze, chociaż obżeraż się wilkołaczym żarciem. - uśmiecha się, i widzę, że jest to pierwszy szczery uśmiech, jako dotąd u niej widziałem.
- Nie wiem czy traktować to, jak komplement czy może wręcz przeciwnie.
- To już nie moja decyzja.
- Sałatka śródziemnomorska i herbata malinowa. - powiedziała kelnerka, stawiając dane danie przed Clary. - I krwawy stek i sok pomarańczowy.
- Dziękuję. - powiedzieliśmy z rudowłosą w tym samym czasie, co wywołało uśmiech na naszych twarzach. Kelnerka jednak westchnęła i odeszła.
- Zagrajmy w taką grę. - powiedziałem, biorąc do buzi pierwszy kawałek mięsa. - Ty zadajesz mi jedno pytanie, a ja odpowiadam, a potem na odwrót.
- Zgoda. - odpowiedziała bez chwili wahania. - Z iloma dziewczynami spałeś?
- Idealny temat przy jedzeniu. - mruczę, odkładając na chwilę sztućce. - Było ich wiele.
- Więc to prawda?
- Ale co?
- Że jesteś największym dziwkarzem w całym instytucie.
- Nie, moja szczera przyjaciółko. To znaczy, że jestem bardzo pożądaną partią.
Prycha.
- Ale teraz moja kolej. Czy to Valentine ci wmawiał, że łzy, to oznaka słabości? - Znałem odpowiedź, ale chciałem się upewnić.
◊◊ Clary ◊◊
◊◊ Clary ◊◊
- Yyy... - spuściłam wzrok na swoje dłonie, które zacisnęłam mocno wokół filiżanki. - Tak, ale w końcu ja sama się też o tym przekonałam. Dopiero po kilkunastu sekundach ciszy odważyłam się na niego spojrzeć, ale ledwo spojrzałam na jego współczującą twarz, kiedy kilka metrów za nim dostrzegłam Jonathana w skórzanej kurtce i ciężkich butach. Patrzył na mnie oczekująco.
- Daj mi chwilę. - powiedziałam i nie patrząc na niego stanęłam na równe nogi. Podeszłam szybkim krokiem do swojego brata, starając się oddalić jak najdalej.
- Po co tutaj przyszedłeś? - pytam cicho, wiedząc, że Jace może wszystko usłyszeć.
- Wczoraj ja i Lilith byliśmy na zebraniu nauczycieli. Maryse poinformowała wszystkich o sytuacji twojej i Jace'a.
Zaklęłam cicho pod nosem.
- I co?
- Po zebraniu Lilith wezwała mnie i Seraphine do swojego pokoju. Jest na ciebie wściekła, bo przez ciebie zadanie będzie dłużej się ciągnęło.
- Przeze mnie? - syknęłam, wskazując na siebie. - To wina Jace'a, to on...
- Nie tłumacz się. - przerwał mi. - Teraz musisz zapomnieć o szukaniu sejfu. Zmiana planu.
- O czym ty mówisz?
- Lilith się niecierpliwi, Clary, dlatego podjęła bardziej drastyczną decyzję, jeśli chodzi o szukanie sejfu.
- Jaką znowu decyzję? Mów wreszcie. - warknęłam.
- Uznała, że zamiast szukać sejfu osobiście, woli wydobyć tą informacje od osoby, która to wie.
- Czyli od kogo? - spytałam co raz bardziej zniecierpliwiona.
- Od...
- Clary! - Jace podszedł do mnie z telefonem w dłoni. - Musimy wracać do instytutu.
- Coś się stało? - spytałam zaniepokojona, ponieważ wyglądał, jakby ktoś umarł.
- Moja matka zaginęła. - powiedział, a jego palce tak mocno zacisnęły się na telefonie, że zbielały mu kostki. - Moja siostra też.
Zmarszczyłam brwi i spuściłam powoli wzrok, uświadamiając sobie powoli, kim jest osoba, od której Lilith chce wydobyć informacje na temat miejsca sejfu. Ale o prócz tej osoby, wzięła również kartę przetargową.
O nie.
Coś kiepsko u mnie z weną, szczególnie że mam ostatnio duuuużo pracy w szkole, a na początku marca wyjeżdżam (na tydzień) na wymianę i nie będę miała czasu ;(( Mimo to mam nadzieję, że rozdział choć trochę był wart czekania...
- Daj mi chwilę. - powiedziałam i nie patrząc na niego stanęłam na równe nogi. Podeszłam szybkim krokiem do swojego brata, starając się oddalić jak najdalej.
- Po co tutaj przyszedłeś? - pytam cicho, wiedząc, że Jace może wszystko usłyszeć.
- Wczoraj ja i Lilith byliśmy na zebraniu nauczycieli. Maryse poinformowała wszystkich o sytuacji twojej i Jace'a.
Zaklęłam cicho pod nosem.
- I co?
- Po zebraniu Lilith wezwała mnie i Seraphine do swojego pokoju. Jest na ciebie wściekła, bo przez ciebie zadanie będzie dłużej się ciągnęło.
- Przeze mnie? - syknęłam, wskazując na siebie. - To wina Jace'a, to on...
- Nie tłumacz się. - przerwał mi. - Teraz musisz zapomnieć o szukaniu sejfu. Zmiana planu.
- O czym ty mówisz?
- Lilith się niecierpliwi, Clary, dlatego podjęła bardziej drastyczną decyzję, jeśli chodzi o szukanie sejfu.
- Jaką znowu decyzję? Mów wreszcie. - warknęłam.
- Uznała, że zamiast szukać sejfu osobiście, woli wydobyć tą informacje od osoby, która to wie.
- Czyli od kogo? - spytałam co raz bardziej zniecierpliwiona.
- Od...
- Clary! - Jace podszedł do mnie z telefonem w dłoni. - Musimy wracać do instytutu.
- Coś się stało? - spytałam zaniepokojona, ponieważ wyglądał, jakby ktoś umarł.
- Moja matka zaginęła. - powiedział, a jego palce tak mocno zacisnęły się na telefonie, że zbielały mu kostki. - Moja siostra też.
Zmarszczyłam brwi i spuściłam powoli wzrok, uświadamiając sobie powoli, kim jest osoba, od której Lilith chce wydobyć informacje na temat miejsca sejfu. Ale o prócz tej osoby, wzięła również kartę przetargową.
O nie.
Coś kiepsko u mnie z weną, szczególnie że mam ostatnio duuuużo pracy w szkole, a na początku marca wyjeżdżam (na tydzień) na wymianę i nie będę miała czasu ;(( Mimo to mam nadzieję, że rozdział choć trochę był wart czekania...
Chciałabym cię nominować do LBA, szczegóły tu: http://the-mortal-instruments-ff.blogspot.com/2016/02/7-sysze-gosny-smiech-straznika.html
OdpowiedzUsuńPS: Rozdział mega <3
Ekstra rozdział! Czekam na dalszy ciąg ;)
OdpowiedzUsuńP.S. Nominuję cię do LBA! Gratulację ;) Więcej informacji na moim blogu http://daryrazjela.blogspot.com/
Pozdrawiam
Marcie <3
Boże rozdział cudowny i już nie mogę się doczekać nexta <3
OdpowiedzUsuńSuper rozdział !
OdpowiedzUsuńCzekam na next ;)
Weny :*
PS : zapraszam na 12 rozdział na moim blogu ! :)
http://death-is-only-the-beginning-tmi.blogspot.com/2016/02/rozdzia-12.html?m=1
Boże! Clary i Jace przyjaciółmi! Juz myślałam ze Jace ją pocałuje ale to był tylko uścisk... no cóż...
OdpowiedzUsuńI jeśli Lilith zrobi coś rodzinie Jace'a to osobiście ją zabije gołymi rękoma!
Więc tak: rozdział BOSKI! Czekam na next i życzę weny (której ci nie brakuje!)
P.S. zapraszam cie do mnie na 22 rozdział (nie wiem czy go widziałaś :* )
Clary :*
Boski rozdział ❤
OdpowiedzUsuńMiałam zły dzień i choć rozdział niezbyt optymistyczny dla bohaterów bloga ( co nie zmienia faktu, że jest świetny), to poprawiłaś mi nim nastrój. Dzięki tobie mogłam oderwać się od przyziemnego życia i wejść w inny świat. Choć na chwile zapomnieć...
Dziękuje❤❤❤❤
Czemu akurat matka Jace'a?! Jace się pewnie o tym dowie, znienawidzi Clary. No i Clace szlag trafi. NIE MOŻESZ TEGO IM ZROBIĆ. NIE MOŻESZ TEGO MI ZROBIĆ.
OdpowiedzUsuńRozdział CUDOWNY <3
Cudowny rozdział! Czekam na nexta! :*
OdpowiedzUsuńWspaniały rozdział :) Czekam z niecierpliwością na następny. Ciekawa jestem co z tego wyniknie.
OdpowiedzUsuńWspaniały rozdział. Ciekawe co będzie dalej. Czekam na nekst. Życzę weny.
OdpowiedzUsuńCzytałam wszystkie twoje blogi o darów anioła. Z czasem strasznie się rozkręciłaś i pisałaś bosko. Obserwuję, czekam na next i życzę dużo weny a na sam koniec zapraszam do mnie może Ci się spodoba :)
OdpowiedzUsuńRozdział mega zresztą jak każdy inny <3 czekam na next
OdpowiedzUsuńGenialne
OdpowiedzUsuńNominuję cię do LBA :) Więcej info: http://ukrytetajemnice.blogspot.com/2016/02/lba-4.html
OdpowiedzUsuń