sobota, 26 marca 2016

Rozdział 18 Początek

◊ Clary 



Zaczęło się ściemniać, ale mimo to Nowy Jork wciąż tętnił życiem, które nigdy nie ustawało. Bez względu na porę, ulice zawsze były pełne ludzi i środków transportowych, nie to co Alicante, które o tej porze szykowało się już, aby zapaść w głęboki sen.

- Jest pani pewna, że to tutaj? - wyrwał mnie z zamyślenia głos taksówkarza. - To jest ruina. Jeżeli brakuje pani pieniędzy, to nie ma sprawy, mogę podwieźć panią dalej za darmo. Nie wybaczyłbym sobie, gdyby coś się pani...

- To tutaj, dziękuję. - powiedziałam szybko, rzucając mu garść drobnych na stolik, po czym szybko wyskakując z powozu. Podeszłam do drzwi instytutu, nerwowo przełykając ślinę.

Zastanawiałam się co mam zrobić, kiedy już będę w środku. Gdyby ojciec teraz mnie widział i słyszał, jak moje myśli się wahają pomiędzy decyzją zawładnięcia Edomem, a poddania się dobru... wychłostałby mnie do nieprzytomności. Na samą myśl, skrzywiłam się, ale już po chwili odgoniłam okropne myśli i weszłam do środka budynku, w którym powitało mnie miłe ciepło i pusty hol.

Zrób to, podpowiadała mi moja podświadomość. Czułam, jak bardzo mnie kusiła, abym pobiegła szybko do Lilith i powiedziała jej o wszystkim... Nie potrafiłam się sprzeciwić. Wiedziałam, że nawet jeżeli ta cholerna, dobra strona mnie wygra, to moja siostra zostanie skazana na śmierć, a Lilith już nigdy nie dowie się gdzie jest sejf, ponieważ Clave przeniesie go gdzie indziej. Czas, który poświęciłam na treningi i inne nauki, pójdzie na marne. Dlatego też postanowiłam zrobić to, na co byłam przygotowywana przez całe życie    postanowiłam przekazać Lilith źródło nowego początku, którym były informacje dotyczące sejfu.




***



Zapukałam kilka razy do drzwi pokoju Lilith. Słysząc po chwili ciche "proszę", weszłam niepewnie do pomieszczenia. Wszystkie możliwe świeczki paliły się jasno, dając światło. Zasłony były zasłonięte.


- Clary. - spojrzałam na Lilith, która siedziała przy biurku, podpisując jakieś papiery. Nie wydawała się zbytnio zaskoczona moją wizytą, zupełnie, jakby się mnie dzisiaj spodziewała. Wstała i stanęła kilka metrów przede mną, patrząc na mnie tak, jakby chciała mi dać do zrozumienia, że nie będzie to przyjemna rozmowa. - Widzę, że nareszcie udało ci się uwolnić od tego Herondale'a. Proszę, usiądź. Mamy dużo do omówienia, Clarisso. 

Przełknęłam ślinę i powoli podeszłam do fotela, na którym usiadłam. Wiedziałam, że skoro użyła mojego pełnego imienia, szykuje się  b a r d z o  poważna rozmowa.

- Matko...

- Może zacznijmy od tego, że wiem już o Seraphinie. Wiem, że wzięła sprawy w swoje ręce, chociaż kazałam jej i twojemu bratu czekać na dalsze polecenia, kiedy ja tym czasem będę szukała sejfu, ponieważ ty zawiodłaś...

- To nie moja wina. - przerwałam jej. - Nie prosiłam się o to.

- Wiem i cię o to nie winie, MIMO iż wiem, że potrafisz być dość... impulsywna. Jednak, miałam nadzieję, że to ty go znajdziesz. Krótko mówiąc, zawiodłam się nieco na tobie. - oznajmiła, wzdychając ciężko.

Źle się poczułam na świadomość, że zawiodłam w zadaniu, które było najważniejsze w całym moim życiu... Ale miałam szansę je podratować.

- Matko - zaczęłam, wstając. - ja... to znaczy Seraphina dowiedziała się, gdzie jest sejf.

Jej oczy zabłysły i spoczęły uważnie na mnie.

- Zdołała przekonać Celine, ponieważ użyła Mii Herondale, jako kartę przetargową. Clave wybaczyło Celine zdradę, ale mimo to, Seraphina powiedziała mi, gdzie jest sejf, kiedy odwiedziłam ją w Cichym Mieście.

- Czy dobrze rozumiem? Wiesz, gdzie jest  s e j f? - Z szeroko otwartymi oczami zaczęła do mnie powoli podchodzić.

- Tak. - odpowiedziałam pewnie. Zamknęłam oczy, po chwili znów je otwierając, ale tym samym czując, jak dawna "zła" ja powraca i opanowuje moje ciało. - Sejf znajduje się w gabinecie Maryse. A dokładnie w schowku za ukrytym przejściem w regale. Otworzysz je, wysuwając najgrubszą książkę. Ale musisz się śpieszyć, ponieważ jestem pewna, że Clave jeszcze dziś przeniesie go gdzie indziej.

Po kilku chwilach, Lilith otrząsnęła się z szoku i szeroko uśmiechnęła, ukazując swoje śnieżno-białe zęby. Jej uśmiech przypominał bardziej uśmiech diabła. Podeszła do mnie, ujęła moją twarz w swoje chłodne dłonie, po czym musnęła ustami moje czoło. Zanim jednak się odsunęła, wyszeptała cicho:

- Jestem z ciebie dumna, Clary. Jeszcze tej nocy rodzina Morgensternów zasiądzie u mego boku na tronie. - Kiedy to mówiła, ja patrzyłam przed siebie. Zobaczyłam przed oczami obraz siebie siedzącej na ogromnym tronie, przed którym pokłony oddawały demony, Nocni Łowcy, Podziemni, a także Przyziemni.

- Zamierzasz zniszczyć cały świat. - stwierdziłam. - Ale co z Bogiem i aniołami?

Zaśmiała się na moje słowa, po czym stanęła przed kominkiem. Przymrużyła oczy, sprawiając, że iskry zawirowały wokół jej ciała, kiedy opadły, nie była już ubrana w to, co przed chwilą, lecz w długą, ciemną sukienkę. Materiał ubrania był zrobiony z czarnej koronki, pod którą znajdował się grubszy, szmaragdowy materiał. Fryzura też była inna; jej włosy były częściowo upięte Światło emanujące od ognia, skakało na jej twarzy, jaśniejąc lub przygaszając.

- Kiedy tylko zdobędę to, co znajduje się w tym cholernym sejfie, będę tak potężna, że będę mogła unicestwić nawet całe niebiosa. - wysyczała, wpatrując uważnie w ogień, którego płomienie zdawały się przenieść na jej oczy; Tęczówki jej oczu zaczęły się świecić i jarzyć na płomienny kolor.




Lilith 



Dochodząc do gabinetu Maryse, machnęłam niedbale dłonią w stronę drzwi, które otworzyły się z hukiem. Weszłam razem z Clary do środka, gdzie obecnie przebywali Maryse i Robert. Widząc mnie, ucichli na moment, patrząc na mnie z szokiem wymalowanym na twarzach.

O tak, pomyślałam, bądźcie świadkami tego, co się za chwileczkę wydarzy.

- Katherino Blackthorn, jak śmiesz...?! - zaczął ostro Robert, podchodząc bliżej żony.

- Zamilknij, Robercie Lightwood! - przerwałam mu równie nie-łagodnie. - Od tej chwili nie masz już prawa używać takiego tonu, kiedy się do mnie zwracasz! - oznajmiłam, po czym rozejrzałam się za odpowiednim regałem z odpowiednią książką. Wzrokiem powoli przesuwałam po książkach, aż w końcu odnalazłam właściwą    starą i grubą księgę, spoczywającą luźno między dwiema cienkimi na wysokości mojej twarzy.

- Clary. - rozkazałam, odwracając nieco głowę w jej stronę. Oczywiście posłuchała. Ruszyła zwinnym krokiem w stronę odpowiedniego regału, a kiedy przed nim stanęła, wysunęła lekko księgę, tym samym sprawiając, że nieduży regał zaczął się automatycznie przesuwać w bok. Lekkie trzęsienie wywołane przez przesuwający się mebel, rozległo się pod moimi nogami, zwiększając moje podniecenie. Jeszcze chwila, a dostanę to, co spełni wszystko o czym marzyłam    cały Edom będzie mój. Skończy się panowanie Asmodeusza, a zacznie panowanie Lilith, Pani Piekieł!

Regał nareszcie ustał i odsłonił ścianę, przed którą przed chwilą stał. Nieduże, kwadratowe drzwi sejfu znajdowały się w ścianie.

Podeszłam bliżej. Westchnęłam zafascynowana, kiedy palcem przejechałam po zamku szyfrowym.

- Nie waż się! - zagroziła Maryse, wyciągając z mężem swoją broń, którą był seraficki miecz. Prychnęłam bez krzty wesołości, po czym gwałtownie machnęłam na nich ręką, dzięki czemu moja niewidzialna siła pchnęła ich na ścianę, unieruchamiając. Ponownie skupiłam się na zamku szyfrowym, który zamiast namalowanych cyferek, miał namalowane małe runy.

- Mogę się tym zająć. - powiedziała Clary, przyglądając mi się uważnie.

- Nie trzeba. - powiedziałam, następnie zamykając powieki. Trzymając palce na zamku, czułam, że od run biła siła, której czar mógł złamać tylko ten, kto go nałożył... lub ja. Zaczęłam wymawiać w języku demonów zaklęcie, które łamało nawet największe czary. Po chwili usłyszałam lekkie skrzypnięcie w zamku. Drzwi sejfu się otworzyły, ukazując jego zawartość, po którą moja dłoń sięgnęła.

Kielich Caelos et Inferna (Niebios i Piekieł). Ścisnęłam go mocniej. Odchyliłam głowę z uśmiechem na twarzy, czując, jak jego potężna moc przepływa przeze mnie, niczym prąd.

- Matko, co to za kielich? Wygląda, jak połączenie kielicha Anioła i Mrocznego kielicha.

- Wiem, bo nim jest. - odpowiedziałam z cicho. - Jest to kielich Niebios i Piekieł, z którego kiedyś się napili Bóg i Diabeł, tym samym przypieczętowując wieczną wojnę między sobą.

- Ale jakie ma właściwości? Kielich Anioła pozwala kontrolować demony i stwarzać nowych Nocnych Łowców, a Mroczny kielich pozwala kontrolować każdego, kto z niego wypije, nawet Nefilim.

- Właśnie, a ten kielich daje możliwość kontrolowania nieba, świata ludzi i piekła, w tym każdą żyjącą istotę.

- Nigdy o nim nie słyszałam. - Rudowłosa podeszła bliżej, aby móc lepiej się przyjrzeć kielichowi. - Co się stanie, jeżeli ktoś z niego wypije?

- Staje się podwładnym posiadacza kielicha, ale jeżeli tak zechcę, może nim być nawet bez wypicia. Po prostu będzie wszystkiego świadom, a nie oniemiały, jak mroczni po Mrocznym kielichu.

- Rozumiem. - mruknęła, jakby się zastanawiała nad czymś. Widziałam, że była czegoś niepewna, choć nie wiedziałam czego.

- Wszystko dobrze? Wyglądasz, jakby...

- Wszystko dobrze. - przerwała mi, odchrząkując i uśmiechając się z westchnieniem. - Po prostu... wszystko potoczyło się szybciej, niż przypuszczałam.

- Też tak uważam, ale to tym lepiej. Rozumiem, że możesz być w lekkim szoku, jeśli chodzi o to, co przed chwilą zaszło i co zajdzie za chwilę, ale obiecuję, że już nie długo wszystko będzie idealnie, a ty nie będziesz się już musiała o nic martwić. - oznajmiłam, czule gładząc jej policzek. 

- Mylisz się, Katherino. - odezwała się Maryse. - Nie wiem, co dokładnie planujesz, ale nic z tego... - Zacisnęłam palce, sprawiając, że kobieta zamilkła. Patrzyła na mnie z nienawiścią, jaką ja odwzajemniałam.

- Za chwilę się dowiesz. - uśmiechnęłam się, mrużąc oczy, kiedy do pomieszczenia wpadł tłum innych nauczycieli i przepychających się uczniów. Widząc, że każdy był uzbrojony, zachciało mi się śmiać. - Wy wszyscy się dowiecie! - krzyknęłam, unosząc kielich wysoko nad głowę...




◊ Clary 



Lilith uniosła kielich Niebios i Piekieł nad głowę, zaczynając wymawiać słowa w obcym języku. W pomieszczeniu rozległ się silny wiatr, mimo iż wszystkie okna były szczelnie pozamykane.

Aby utrzymać się na nogach, cofnęłam się pod ścianę, o którą się oparłam. Nerwowo odgarniałam włosy z twarzy, które wiatr rozwiewał w różne strony, kiedy nagle dostrzegłam w tłumie Jace'a, patrzącego na mnie z niedowierzaniem. Moje serce zabiło mocniej, kiedy jego złote oczy    przepełnione smutkiem i rozczarowaniem    patrzyły na mnie.

Odwróciłam głowę, aby na niego nie patrzeć.

Nie mogłam.
Nie potrafiłam.

Wtedy poczułam, jak ktoś łapie mnie za ramiona. Odwróciłam głowę, widząc Jonathana przed sobą.

- Co się dzieje?! - spytał, starając się przekrzyczeć wiatr i inny harmider.

- Lilith zdobyła sejf! Był w nim kielich!

- Jaki kielich?!

- Kielich Caelos et Inferna, Niebios i Piekieł! - Oczy Jonathana wytrzeszczyły się w szoku. Nie wyglądał na kogoś, kto nigdy nie wiedział, że taki kielich istnieje. - Wiedziałeś o nim?!

- Ojciec mi o nim kiedyś opowiadał... Myślałem, że to tylko bajki!

Westchnęłam z niedowierzaniem i razem z bratem przenieśliśmy spojrzenia z powrotem na Lilith, która stała cały czas w tej samej pozycji. Nagle ziemia zaczęła się trząść, książki i inne przedmioty spadać na podłogę. Zasłony urwały się i zaczęły z wiatrem latać w powietrzu, tak jak i niektóre lekkie przedmioty. W pewnym momencie okna nie wytrzymały i szkło zaczęło pękać. Tysiące maleńkich i większych, ostrych kawałków zaczęło wpadać do środka, to wypadać na zewnątrz. Dłońmi starałam się osłaniać twarz, kiedy tym czasem Jonathan objął mnie całym sobą.

-(...) et Edom!!! - Kiedy Lilith wypowiedziała głośno i wyraźnie ostatnie słowa, poczułam, jak wszystko dookoła mnie wiruje. Ostatnie co poczułam, to ramiona brata, łagodzące wypadek, kiedy oboje osuwaliśmy się na ziemię...




***



Ciemność pochłonęła mnie całą, wyłączając z pracy wszystkie moje zmysły; dotyk, słuch, wzrok, smak, węch, a nawet moją świadomość. Byłam czarną otchłanią w otchłani. Czas dla mnie nie istniał. Nie było go. Mogłam tu być sekundę lub stulecie. Nie było w tym żadnej różnicy.

To tak, jakby... nigdy się nie istniało.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
Obudź się, Clarisso...



***



Powoli rozchyliłam powieki, które zdawały się być, jak zaszyte. Świat, który się ruszał, teraz stanął twardo w miejscu. Czułam, że leżę na czymś miękkim i tak samo miękkim-czymś zostałam przykryta.

Poruszyłam opuszkami palców, czując coś w rodzaju jedwabiu. Zamrugałam kilka razy, żeby odzyskać prawidłową ostrość widzenia    nie minęła chwila, a obraz powoli stawał się co raz bardziej wyraźny.

Wzrokiem zaczęłam wodzić po pomieszczeniu, w którym się znajdowałam. Po kilku chwilach oceniania, zrozumiałam, że jest to sypialnia. Była naprawdę duża i przestronna; sufit znajdował się wysoko -- co najmniej dziesięć metrów    nad ziemią, czarną, winylową podłogą. Z sufitu zwisał zaś ogromny, kryształowy żyrandol. Ściany były pomalowane na kolor ciemno-fioletowy. Dwa, wysokie okna (po lewej) po obu bokach szklanych drzwi, prowadzących na duży balkon, miały cieniutkie, białe zasłonki.

W pokoju niemal wszystkie meble były zrobione z tego samego grafitowego materiału; duża toaletka, szafa, biurko, szafka, stoliki nocne.

Nie było obrazów. W kącie stało jedynie kilka, pustych, zwykłych, srebrnych ram o różnej wielkości, czekających tylko, aby je wypełnić. Widać miało to być moje zadanie, bo obok ram znajdowała się sztaluga z białego drewna, stołek,  a obok różne płótna, kartki, farby, kredki, ołówki, pędzle, palety. Nie mogłam się doczekać, aż po nie sięgnę.

Moją uwagę przykuła również pokaźna kolekcja najróżniejszej broni, która została powieszona na ścianie obok szafy; miecze, sztylety, bicze, pistolety, pasy, a co najlepsze, przepiękny, czarny strój bojowy, który się składał z obcisłych spodni, zrobionych z rozciągającego się materiału. Reszta składała się z cienkiej bluzki z długim rękawem, specjalnym, skórzanym gorsetem, pełniącym rolę specjalnego ochraniacza, a także wysokich butów z niedużym koturnem, którego podeszwa wyraźnie była zrobiona z materiału przypominającego metal lub srebro. Reszta ochraniaczy, czyli specjalne rękawice bez palców, chroniły dłonie. Do stroju były jeszcze pasy na uda, biodra i ramię, które zawierały pochwy na broń.

Tak bardzo chciałam go na siebie założyć, że nie mogłam się nie poruszyć. Gdyby nie ból głowy, który przeszył moją głowę, byłabym już na nogach.

- Ostrożnie, panienko. - usłyszałam cichy, wysoki głos, należący do dziewczyny, która podeszła bliżej i poprawiła letni okład na moim czole, który dopiero teraz zauważyłam.

Dziewczyna wyglądała na nie więcej, jak 20 lat. Miała blond włosy, których kilka kosmyków wypadało z ciasno upiętego koka z tyłu głowy. Na sobie miała czarną sukienkę do kostek z trzy-czwartymi, podwijanymi na raz rękawami. Balerinki były białe, jak i fartuch kuchenny. Niebieskie oczy dziewczyny patrzyły na dół, kiedy czekała na dalsze polecenia. Niewątpliwie była to służąca.

- Jak się nazywasz? - spytałam słabym głosem.

- Nazywam się Estella, panienko. - odpowiedziała cicho, a jednak na tyle głośno, abym usłyszała. Cały czas nie patrzyła mi w oczy.

- Dlaczego nie patrzysz mi w oczy, kiedy z tobą rozmawiam?

- Nie wolno mi.

- Niby dlaczego?

- Służącym nie wolno patrzeć w oczy nikomu, kto pochodzi z królewskiej rodziny.

Królewskiej? Hmmm... Lilith musiała się nieźle urządzić. Zaraz, Lilith! Instytut! Kielich! Jace!

- Gdzie jestem? - zapytałam już ostrzejszym tonem, siadając.

- W pałacu serca Edomu, panienko. Pani prosiła, abym była tutaj, kiedy się obudzisz i pomogła ci się wyszykować.

- Co się stało, że byłam nieprzytomna?

- Przykro mi, ale nie mam pojęcia. W każdym razie Pani cię oczekuje. - oznajmiła, odkładając okład z mojego czoła. - Co, Panienka, ma dzisiaj ochotę założyć? Proponuję, którąś z luźniejszych sukni.

- Żadnych sukni. - warknęłam, wstając z łóżka, któremu dopiero teraz mogłam się przyjrzeć; duże łoże z baldachimem, wykonane z tego samego materiału, co reszta mebli. Pogięta, biała, jedwabna pościel i masa różnych poduszek.

Mimo lekkich zawrotów głowy, podeszłam chwiejnie do szafy. Otworzyłam ją na pełną szerokość, mogąc zobaczyć, co się w niej znajduje. Większość, to były długie suknie, które najczęściej nosiła Lilith, ale na szczęście na półkach znalazłam także kilka normalnych ubrań, jak jeansy, legginsy, getry, bluzy, koszulki i oczywiście bielizna.

Nie wahałam się długo, jednym ruchem ręki sięgnęłam po bieliznę, czarne legginsy, koszulkę na ramiączkach i szary, luźny sweter. Do tego czarne botki na słupku.

- Pomóc ci, Panienko? - spytała dziewczyna.

- Nie, dziękuję. - powiedziałam, szybko ją zbywając. Rozejrzałam się łazienką, której drzwi po chwili odnalazłam wzrokiem. Już po chwili znalazłam się w średniej wielkości łazience, której ściany były wyłożone czarnymi i białymi kaflami. Do użytku miałam toaletę, prysznic, wannę, szafki i lustro, w którym się przejrzałam. Wyglądałam okropnie. Moja twarz była blada, oczy podkrążone, a usta suche, jak piasek.

Pierwsze, co zrobiłam, to weszłam pod letni prysznic, gorączkowo rozmyślając o wszystkim, co się do tej pory stało. Starałam się wszystko sobie ułożyć, kawałek po kawałeczku. Niestety było tego za wiele. Za dużo się zdarzyło, abym mogła teraz normalnie i spokojnie myśleć. Mimo to, jedna rzecz nie dawała mi spokoju, a konkretnie zwycięstwo Lilith. Nareszcie zdobyła to, czego chciała od tak dawna. Zdobyła nieograniczoną władze nad niebem, piekłem i ziemią, a także nad wszystkimi, istniejącymi istotami. Miała panować wiecznie i zostać oficjalnie koronowana na królową, a ja na jej potomkinię i następczynię. Moja rodzina miała również za chwilę rządzić u jej boku. Powinnam się cieszyć i skakać z radości... a jednak jest zupełnie inaczej.

Moje serce przyśpieszało za każdym razem, gdy myślałam o Jasie, Isabelle, Paulu, Annabeth, Alecu, Maryse, Robercie, Celine, Stephenie czy Mii. Mimo iż z nie wszystkimi miałam tak bliskie relacje, jak z Jace'm czy Izzy, to i tak w pewnym stopniu zdobyli moje... uznanie? Akceptację? Nie wiem, ale na pewno nie byli dla mnie wrogami.

Po prysznicu wytarłam szybko swoje ciało miękkim ręcznikiem, po czym ubrałam się w wybrane ubrania i umyłam zęby. W szafce znalazłam suszarkę, którą szybko wysuszyłam włosy, rozczesałam i zostawiłam rozpuszczone. Gotowa wyszłam z łazienki do pokoju, gdzie wciąż czek ała na mnie Estella.

- Możesz mnie zaprowadzić do Lilith? - spytałam.

- Oczywiście, panienko. - dygnęła i ruszyła do wyjścia, zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć. Chciałam ją poprosić, aby nie mówiła do mnie "panienko" i nie dygała, jak w polonezie, ale ugryzłam się w język.

Korytarze pałacu były długie i ogromne, zupełnie, jak i okna, które zdawały się dawać więcej światła, niż świeczniki zawieszone na ścianach pomiędzy obrazami, które zdobiły każdą ścianę.

Podłoga była zrobiona z ciemno-szarego kamienia, zupełnie, jak i ściany i sufit. Cała budowla. Ciężkie zasłony miały bordowy kolor, który kojarzył mi się ze skrzepniętą krwią, a stare posągi i rzeźby wydawały się mnie obserwować swoimi zimnymi oczami, co przyprawiało mnie o dreszcze.

Wszystkie korytarze były długie i skomplikowane, aby zapamiętać, gdzie prowadzą. Jednak po kilku minutach dotarłam do ogromnych, podwójnych, metalowych drzwi. Demony pod postacią dwóch mężczyzn w czarnych płaszczach, złapali za klamki i pchnęli drzwi, wpuszczając mnie do środka ogromnej sali tronowej.

Czerwony dywan prowadził przez całą salę do schodów podwyższenia, na którym stał jeden duży tron i po dwa mniejsze po obu bokach. Razem pięć tronów.

Po obu bokach sali, pod wysokimi oknami z bordowymi zasłonami, stały długie stoły i krzesła. Póki co nie było na żadnym ani jednej potrawy.

Srebrne żyrandole dawały oświetlenie na całą salę. Ściany zdobiły obrazy, a niektóre kąty rośliny.

- Clary? - Oderwałam wzrok od obrazów, przenosząc go w stronę tronów, gdzie stała Seraphina. Na sobie miała czarne legginsy, gorset i wysokie szpilki na platformie. Jej włosy były rozpuszczone, a jej twarz wyglądała o wiele lepiej, niż wtedy, gdy ją widziałam w Mieście Kości.

Rzuciłyśmy się w swoją stronę, aż wpadłyśmy sobie w ramiona. Uderzył we mnie zapach jej ulubionych, mocnych perfum, który potwierdzał, że to nie jest sen i obie stoimy w sali tronowej Lilith.

- Też byłaś nieprzytomna? - spytała, kiedy po chwili się od siebie odsunęłyśmy.

- Tak... ale dlaczego? Jak?

- Nie wiem. Leżałam w celi i rozmyślałam, kiedy wszystko zaczęło się trząść i walić! Potem już nic nie pamiętam. Obudziłam się w jednej z sypialń tego... pałacu. Właśnie! Lilith się udało! - uśmiechnęła się szeroko, podbiegając do tronów. - Ciekawe, kto dokładnie na nich wszystkich zasiądzie. Ty i Lilith na pewno.

- Ty też, Seraphino. - Razem z Seraphiną spojrzałyśmy szybko w stronę drzwi. W naszą stronę szła Lilith, a za nią Jonathan i Valentine. Jocelyn nie było. Wszyscy szli z dumnymi minami na twarzy.

Lilith uniosła dłoń, dając znak, abyśmy wszyscy się zatrzymali i za nią nie szli. Sama weszła na podwyższenie i usiadła na największym ze wszystkich tronów, który tak jak pozostałe, był wykonany z brudnego złota i czarnego materiału.

- Valentinie, moje dzieci, to na co tak wszyscy ciężko pracowaliśmy, nareszcie dostaliśmy. - Jej głos rozniósł się echem, odbijając od kamiennych ścian. - Asmodeusz, pan piekieł, zrzekł się tronu Edomu, wiedząc, iż jego siła nie może się już równać z moją. Mając kielich Niebios i Piekieł, zdołałam przejąć piekło, niebo i ziemie! Połączyłam to wszystko w jeden świat, który cały czas będzie znany, jako Edom. Wprowadzić! - krzyknęła pod koniec, klaszcząc dwa razy ręce.

Na jej rozkaz drzwi od sali się otworzyły i do środka zaczęli wchodzić wszyscy Nocni Łowcy i Podziemni, jacy do tej pory żyli. Wszyscy usiedli przy stołach, niektórzy stali. Mimo to, pomieszczenie nie dało rady wszystkich pomieścić, dlatego masa stała jeszcze na korytarzach.

Wzrokiem zaczęłam szukać kogoś znanego, ale tłum był tak wielki, że nie było to możliwe. Mimo to, widok ludzi z do bólu związanymi nadgarstkami, nie był lepszy. Wszyscy, nawet maleńkie dzieci były popychane, przez strażników.

- Cisza! - rozkazała Lilith, i tak się stało. Zapadła głucha cisza. - Wielu z was zapewne zadaje sobie pytania; jak? gdzie? kiedy? dlaczego? kto?. Radzę więc słuchać uważnie, ponieważ odpowiedź usłyszycie tylko raz! - oznajmiła surowym tonem. - Znajdujecie się w sali tronowej pałacu Edomu, który teraz jest nie tylko piekłem, ale niebem i ziemią. Wasz świat przestał istnieć. C a ł k o w i c i e . W tej oto chwili, zapowiadam wam nadejście nowej ery, która nie będzie prowadzona, przez Asmodeusza, pana piekieł, lecz przeze mnie! Lilith, pierwszą żonę Adama, kochankę najwyższego demona w hierarchii piekła, Belzebuba, następczynię Asmodeusza, a teraz także panią piekieł!!! - Wszystkie demony uniosły swoją broń w górę, rycząc głośno imię Lilith. Wszyscy Nefilim, jak i podziemni powstrzymywali się od histerii, płaczu i agresywności.

Ja nie robiłam nic, tylko patrzyłam z walącym w piersi sercem.

- Za kilka dni Asmodeusz przekaże mi swą koronę! - kontynuowała Lilith. - Koronacja przypieczętuje los Edomu i wasz. - oznajmiła. - Ale u mojego boku stanie także ród Porannej Gwiazdy, której historia wywodzi się od Lucyfera. Morgenstern. - Poczułam, jak ojciec pcha mnie lekko w stronę tronów. Cała nasza rodzina stanęła, przed tronami. Ja przed tym, który był najbliżej Lilith z jej prawej strony. Usiedliśmy, ja, Jonathan, Seraphina i Valentine.

Lilith najwidoczniej skończyła przemawiać, ponieważ usiadła, a na schody wszedł strażnik z kartką w ręce. Odezwał się swoim ochrypłym, zimnym, donośnym głosem, odczytując różne podziały;

  • Nefilim, faerie, wilkołaki i wampiry w wieku 0-10 lat zostaną zlikwidowani.
  • Nefilim, faerie, wilkołaki i wampiry w wieku 11-17 lat zostaną przydzieleni do służby pałacowej.
  • Nefilim, faerie, wilkołaki i wampiry w wieku 18-48 lat zostaną przydzieleni do wojska.
  • Nefilim, faerie, wilkołaki i wampiry w wieku 49-99 lat zostaną przydzieleni na roboty po za pałacem.
  • Wszyscy czarownicy zostaną zlikwidowani. Trzech, ułaskawionych przez Królową, zostanie przydzielonych do specjalnych zadań.


- Każdy - Lilith zabrała głos. - kto sprzeciwi się, któremuś z wypowiedzianych nakazań lub w jakikolwiek inny sposób sprzeciwi się mi, natychmiastowo zostanie skazany na śmierć, po przez wybraną przeze mnie metodę. Ona będzie dla was przykładem. - oznajmiła i do sali weszło dwóch strażników, trzymających kobietę w podziurawionym stroju bojowym. Jej głowa zwisała bezwładnie, zupełnie, jak i ciało, które po chwili zostało rzucone na schody u naszych stóp. Kobieta zaczęła pojękiwać i już po chwili uniosła głowę. Znieruchomiałam. Jocelyn. Kiedy mnie zobaczyła, bezgłośnie wypowiedziała moje imię, mówiąc następnie cicho "Kocham cię". Moje serce zabiło jeszcze mocniej, kiedy zalała je fala bólu.

Chciałam wstać, pomóc jej, przytulić ją, przeprosić za te wszystkie lata niewdzięczności i niemiłowania... ale siedziałam nieruchomo. Po prostu. Nie potrafiłam się nawet zmusić, aby poruszać opuszkami palców.

- Ta kobieta jest winna zdrady, którą popełniła, chcąc zabić swojego męża i mnie. Z mojego rozkazu została skazana na śmierć, po przez przebicie serca mieczem! Niech jej egzekucja będzie dla was nauczką, aby nie wszczynać w sobie i innych buntu. Ostrzegam, nie będzie litości lub drugiej szansy! - Po jej słowach jeden z dwóch strażników podszedł do Jocelyn, brutalnie łapiąc ją za ramię i stawiając ją na nogi, na których się chwiała. Drugi z kolei wyciągnął miecz, i nie wahając się ani sekundy, przebił nim jej serce na wylot.

Zamknęłam oczy, nie mogąc dalej na to patrzeć. Nie, kiedy wydała z siebie ten zduszony dźwięk, a jej kolana zderzyły się z ziemią. Chwilę później, kiedy otworzyłam oczy, jej ciało było wynoszone z sali.

Nastąpiła cisza, którą wypełniało ciche szlochanie innych. Trwało, to kolejne kilka minut. Ukradkiem oka dostrzegłam, jak Lilith przypatruje się cierpieniu i strachu innym z dumą. W pewnym momencie wstała z tronu i obiema rękami machnęła w stronę okien sali, które do tej pory były zasłonięte. Zasłony jednak ruszyły się, ukazując okna i widok zewnętrzny w całej okazałości; wszystko na dworze, aż po horyzont było jedną, wielką pustynią o pomarańczowym piasku i przyćmionym niebu. Na dworze odbywała się prawdziwa rzeź. Demony z pochodniami stały i przyglądały się, jak masa innych demonów wykonuje obrzydliwe egzekucje i tortury przyziemnych, którzy stali w kolejce ze związanymi nadgarstkami, czekając na swoją kolej. Dopiero teraz mogłam usłyszeć głośne, pełne bólu krzyki, dochodzące z dworu.

- To co widzicie, jest dopiero początkiem! - oznajmiła Lilith, z powrotem siadając na swoim tronie.

Mój ojciec wstał i obszedł tron Lilith od tyłu, zatrzymując się przy moim. Opierając dłoń na oparciu, nachylił się do mojego ucha i wyszeptał, kiedy ja wpatrywałam się przerażona na widok za szybami okien:

- To wszystko dzięki tobie, Clarisso. - I pocałował mnie w głowę.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
Co ja zrobiłam...











Wróciłam! Fanfary proszę :DD Cóż... nie znalazłam odpowiedniej ładowarki do mojego komputera, ale mój tata jeszcze raz spróbował jakoś kabel tej starej, więc (póki co) działa!! I póki działa, to piszę :D

Mam nadzieję, że rozdział był wart czekania i, że pojawi się duuuużo komentarzy! Tym czasem dziękuję, za masę wyświetleń, aniołki! To naprawdę dużo dla mnie znaczy, dziękuję!!!

Tak, jak obiecałam, pojawią się dwa rozdziały :* Dzisiaj ten, a jutro lub pojutrze kolejny. Aha, nie zapomnijcie, że w przyszły weekend również ;))

I ostatnia sprawa: chciałabym wam wszystkim życzyć szczęśliwych i ciepłych świąt wielkanocnych! Spędzajcie ten czas z bliskimi, pysznym jedzeniem, wspaniałymi książkami i ze wszystkim, co kochacie!

15 komentarzy:

  1. Tego się nie spodziewałam ...
    Co to się porobiło ?!?!?!
    Mam nadzieje, że Jace jej wybaczy !!!!
    Czekam na next !!

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej jakoś przez przypadek znalazłam twojego bloga i powiem ci że jest cudowny ❤❤ czekam na next oczywiście ��
    PS.życzę ci udanych i rodzinnych świąt!!

    OdpowiedzUsuń
  3. O KU*WA...
    Inne słowa nie przychodzą mi głowy... zabrakło mi tchu i moje myślenie się wyłączyło... poprostu WOW! ♥♥♥

    P.S. tobię również miłych, rodzinnych świąt i mokrego dyngusa :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział mega ❤ Czekam na next i wesołych świąt ❤

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział extra <3
    Czekam next :)
    I również życzę udanych świąt i mokrego dyngusa :*

    OdpowiedzUsuń
  6. no co tu dużo mówić rozdział cudowny.
    Do ostatniej chwili liczyłam że Clary coś zrobi i ją powstrzyma.
    Jestem pozytywnie zaskoczona i nie mogę doczekać się nexta <333

    Ps: zapraszam do siebie na nowy rozdział
    http://half-blood-as.blogspot.com/2016/03/rozdzia-10.html

    OdpowiedzUsuń
  7. Wow. Naprawdę świetny rozdział. Nie spodziewałam się, że Clary wyda Lilith gdzie jest kielich. A jednak. Czekam na wątek z Jace'em i resztą. A i nawzajem wszystkiego najlepszego!


    PS: Życzę weny i czekam na notkę!

    OdpowiedzUsuń
  8. No nie powiem nieźle się porobiło x Jestem bardzo ciekawa czy Clary będzie próbowała to jakoś naprawić ( jeśli się da xd ).
    Z niecierpliwością czekam na nexta!
    Także życzę wesołych świąt i bardzo mokrego dyngusa ^^

    OdpowiedzUsuń
  9. Bardzo fajne opowiadanie. Mam pytanie. Kiedy bedzie opowiadanie na Twoim blogu o Wilkołakach? :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Czadowy Rozdział <3 Tobie też życzę wesołych świąt i wszystkiego najlepszego. Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału //Karola

    OdpowiedzUsuń
  11. No to się porobiło. Czekam na wątek z Jace'em, ciekawe czy jej wybaczy. Czekam na nekst. Życzę weny. Wesołych świąt.

    OdpowiedzUsuń
  12. Nie wiem co napisać...Po prostu WOW!
    Czekam na next ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Kiedy next???

    OdpowiedzUsuń
  14. O Razjelu, to było boskie. Sie porobiło... Kocham to <3

    OdpowiedzUsuń
  15. O Razjelu, to było boskie. Sie porobiło... Kocham to <3

    OdpowiedzUsuń

Czytasz? Pamiętaj zostawić po sobie ślad ;3