wtorek, 10 stycznia 2017

Rozdział 12 Przebieralnia

◊ Clary 




- Jace, błagam nie! - zajęczałam, kiedy blondyn usiłował za ręce podnieść mnie z łóżka. - Ja nie chcę!

- Nie daj się prosić!

- Isabelle i Jonathan zaginęli, nie mam ochoty na zabawę. - Blondyn spojrzał na mnie zrezygnowany i usiadł obok mnie. Ujął moją twarz i złożył lekki pocałunek na moich ustach. Oparł swoje czoło o moje czoło i westchnął, mówiąc:

- Clave robi co może, my też już próbowaliśmy... w Cichym Mieście i o mało co nie przypłaciłaś tego życiem. Wiemy, że Isabelle żyje, jestem pewien, że Jonathan też. W tej chwili pozostaje nam tylko czekać. Zresztą i tak nie unikniesz balu, więc zamiast płakać w poduszkę, spróbujmy zabić ten czas zakupami.

Mimo wielkiej chęci schowania się pod kołdrę i rozmyślania o ostatnich zdarzeniach i snach, wiedziałam, że Jace ma racje; Jak bardzo bym się starała lub nie, i tak muszę iść na rozpoczęcie roku, które jak to w tradycji, odbywa się w postaci balu. Na samo wspomnienie o ostatnim, miałam ochotę dźgnąć się nożem.

- Proszę cię - zaczął. - Skoro nie możemy w tej chwili pomóc w poszukiwaniach Isabelle i Jonathana, to chociaż spędźmy wspólnie czas zanim wyjadę do Bułgarii. - Na jego słowa zesztywniałam. Spojrzałam w jego złote oczy, których zapewne będzie mi za cztery miesiące brakować. Na samą myśl, że mnie opuszczą, zabolało mnie serce.

- Dobrze - powiedziałam, kiwając głową na co blondyn się uśmiechnął. Wstał i podał mi rękę, którą mocno ujęłam. Wychodząc z instytutu, natknęliśmy się na uczniów, których powoli zaczynało przybywać z górami walizek.

Oboje pojechaliśmy do centrum handlowego, gdzie znaleźliśmy dość duży sklep z odzieniem wieczorowym dla kobiet i mężczyzn. Ledwo co weszliśmy, a jedna ze sprzedawczyń podeszła do nas z miłym uśmiechem na ustach, tupiąc czarnymi obcasami. Dostrzegłam, jak jej niebieskie oczy zaświeciły się na widok Jace'a, którego dłoń odruchowo ścisnęłam mocniej.

- W czym mogę pomóc? - spytała, wygładzając spódnicę swojej żółtej garsonki.

- Szukamy czegoś na bal - powiedziałam, na co kobieta schowała wypadający z wysokiego koka lok i wskazała dłonią na przymierzalnie, mówiąc:

- Myślę, że coś się znajdzie, proszę za mną.




***



- Czy mogę już to zdjąć? - spytałam, dotykając palcami opaski, którą miałam przewiązane oczy. Sprzedawczyni uznała, że tak zrobi nam większą niespodziankę.

- Nie! - powiedziała, a ja poczułam, jak jej palce nerwowo zapinają zamek od "jakieś" sukienki, którą w tej chwili miałam na sobie. Jedyne co mogłam wywnioskować, to to, że dół dosięgał mi niemal ziemi, był zrobiony z niesamowicie delikatnego materiału, a góra o rozszerzonych ramiączkach, była jakiegoś rodzaju koronki. Kreacja odsłaniała plecy. - Teraz! - usłyszałam pełny napięcia głos sprzedawczyni. Jej palce ściągnęły opaskę, a ja nareszcie mogłam zobaczyć ubranie, które miałam na sobie.

Nic nie powiedziałam.
Nie potrafiłam.

Patrząc w lustro najpierw nie chciało mi się wierzyć, jak bardzo kilka złączonych w odzienie materiałów, potrafi zmienić osobę. Srebrna sukienka z jedwabiu i pięknie utkanej koronki, komponowała się na moim ciele pięknie, dodając mi dziewczęcej delikatności.

- Jeju - wymamrotałam, odwracając się tyłem.

- Wyglądasz, jak Kopciuszek albo księżna... - Sprzedawczyni nie dokończyła bo środka wszedł Jace. Kiedy mnie zobaczył zaniemówił, zupełnie, jak ja na jego widok; czarny garnitur ze srebrnym krawatem leżał na nim wspaniale.

- Wyglądasz, jak anioł - powiedzieliśmy w tym samym czasie, na co kobieta szeroko się uśmiechnęła i powiedziała:

- To ja może pójdę i zapakuję. - I wyszła zostawiając nas samych.

Wpatrywaliśmy się w siebie dobre kilkanaście sekund. Nie mogłam się nasycić jego widokiem, bo w tej chwili przypominał mi mojego anioła jak nigdy dotąd. Po raz pierwszy także nie czułam żadnego onieśmielenia pod jego spojrzeniem. Wręcz przeciwnie    chciałam, aby na mnie patrzył.

- Zostaje nam tylko sklep z biżuterią - powiedziałam w końcu, przerywając ciszę. Dałam krok w stronę wyjścia, ale dłonie blondyna odruchowo mnie zatrzymały ujmując moją twarz. Zostałam niemal brutalnie pchnięta na ścianę, nie zdążyłam jednak wydać żadnego dźwięku, bo wspaniale mi znane usta naparły na moje, uciszając mnie całkowicie.Od czasu mojej... naszej straty, której moje ciało się pozbyło, nie pozwalałam mu się dotykać bardziej od pocałunku. Nie potrafiłam się jednak dłużej opierać, potrzebowałam tego    potrzebowałam jego. Położyłam więc dłonie na jego ramionach, pozwalając mu robić to co zamierza.











Tsaaa... najkrótszy rozdział w całej historii :D Ale za to CLACE i to jakie :D Mam nadzieję, że taki rozdział wam się spodobał i przepraszam, że musieliście tak długo na niego czekać. Jak się domyślacie; obowiązki/szkoła ;/ W święta też dość mało czasu...

Następnego rozdziału możecie oczekiwać za tydzień lub dwa. NAJPÓŹNIEJ za trzy :3

4 komentarze:

  1. Clace słodki jezu oni są tacy uroczy w twoim wykonaniu 😍 rozumiem cię doskonale, czekam na next :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rozdział. Dawno mnie tu nie było, ale nadrobiłam wszystko rozdziały. Rozumiem doskonale twój brak czasu, sama ostatnio nie mam go za wiele. Zapraszam do siebie na kolejny rozdział.
    Życzę weny. Czekam na next.

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetnie piszesz! Życzę ci, abyś miała więcej czasu nie tylko na prowadzenie bloga, ale też na inne czynności, które sprawiają ci przyjemność! A za Clace to mam ochotę cię uściskać xD !!! Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Czytam twoje opowiadania od 2015 roku i jestem zakochana w twoim stylu pisarskim. :)

    OdpowiedzUsuń

Czytasz? Pamiętaj zostawić po sobie ślad ;3