Jak wiecie od ostatniego rozdziału minęło trochę czasu, a ja się ociągam ze wstawieniem następnego. Wymówka jak zwykle banalna: liceum, liceum, liceum. ALE na swoją obronę mam to, że co najmniej połowa jest już napisana i zamierzam skończyć następny rozdział jeszcze w tym tygodniu. Postaram się w weekend usiąść i ruszyć te palce w ruch :D
Przy okazji chciałabym bardzo podziękować wam wszystkim za komentarze <3 Bo choć nie zawsze na nie odpowiadam, to zawsze czytam, a na mojej twarzy pojawia się wtedy duży uśmiech. Nawet takie komentarze typu "Kiedy next?" sprawiają, że mam lepszy dzień, bo świadomość, że ktoś naprawdę czyta tego bloga i czeka dalszy ciąg historii, jest wspaniała <3 DZIĘKUJĘ <3
A teraz, aby przedłużyć waszą cierpliwość do weekendu, pomyślałam, że podzielę się z wami kawałkiem z nowego rozdziału:
Podczas gdy mężczyźni pomagali w noszeniu mebli, my zajmowałyśmy się doborem i układaniem dekoracji: kwiaty, sztućce, kieliszki, talerze, serwetki, światła, obrusy, wstążki były przez nas szczegółowo dobierane po kilkugodzinnych dyskusjach. To zajęcie pomogło nam wszystkim oderwać się od natarczywych wspomnień sprzed kilku miesięcy. Nawet Maryse wydawała się być w swoim świecie, kiedy energicznie chodziła po namiocie z widocznym już ciążowym brzuchem, dopilnowując, aby serwetki nie odważyły się przesunąć choćby milimetr od wyznaczonego przez nią miejsca.
Na ten widok nie mogłam się nie uśmiechnąć. Dokładnie w tym samym czasie, poczułam, jak ktoś mi zakrywa od tyłu oczy. Nie było szans, abym nie poznała tego zapachu i dotyku.
Mój uśmiech się poszerzył.
- Jace - szepnęłam.
- Cii - syknął tuż przy moim uchu, po czym odsłonił mi oczy. Odwróciłam się do niego, ale w tym samym czasie pociągnął mnie na dół pod stół. Pod obrus.
- Jace - zaczęłam cicho z rozbawieniem, ale przerwał mi pocałunkiem.
- Jakby Maryse mnie zobaczyła, to osobiście rzuciłaby we mnie jednym z tych talerzy, które podobno wybierałyście kilka godzin - wytłumaczył i się uśmiechnął. - Nie mogłem już wytrzymać.
Tradycja nakazywała, aby para młoda nie widziała się przez siedem dni przed ślubem. Maryse i Celine bardzo kurczowo się tego trzymały i kiedy miałam gdzieś wyjść, one sprawdzały najpierw czy Jace'a nie widać na korytarzu. Nie mogłam nawet na niego popatrzeć z okna. Myślałam, że oszaleję, bo dni bez niego ciągnęły się niemiłosiernie.
- Tęskniłam za tobą - wyszeptałam, łapiąc go za rękę.
- Wytrzymałem już pięć dni bez ciebie i mogę stwierdzić, że wolę śmierć głodową niż jeszcze jeden dzień bez ciebie.
- Mogę powiedzieć to samo - odpowiedziałam. - Ale już za dwa dni będziemy razem.
- Owszem - kiwnął głową i pogładził mój policzek. Jego wzrok zaczął chodzić po mojej twarzy z fascynacją.
- Na zawsze - wyszeptał i ponownie mnie pocałował. Ten pocałunek był jednak delikatny, lekki niczym piórko. Ale, jak zawsze, pełen miłości.
- Idź już - powiedziałam, kiedy się od siebie odsunęliśmy. - Nie chcę, abyś miał złamany nos, kiedy Maryse cię zauważy.
- Spokojnie, nie złapie mnie. Nie może biegać z tym brzuchem.
- Jesteś tego pewien, Herondale? - Oboje znieruchomieliśmy na głos dochodzący tuż za obrusem. Blondyn pobladł, tylko ja odważyłam się wyjrzeć na zewnątrz, aby dostrzec stojącą jakiś metr dalej sylwetkę Maryse. Wyglądała na złą. I to bardzo.
- Na zawsze - wyszeptał i ponownie mnie pocałował. Ten pocałunek był jednak delikatny, lekki niczym piórko. Ale, jak zawsze, pełen miłości.
- Idź już - powiedziałam, kiedy się od siebie odsunęliśmy. - Nie chcę, abyś miał złamany nos, kiedy Maryse cię zauważy.
- Spokojnie, nie złapie mnie. Nie może biegać z tym brzuchem.
- Jesteś tego pewien, Herondale? - Oboje znieruchomieliśmy na głos dochodzący tuż za obrusem. Blondyn pobladł, tylko ja odważyłam się wyjrzeć na zewnątrz, aby dostrzec stojącą jakiś metr dalej sylwetkę Maryse. Wyglądała na złą. I to bardzo.
Cieszę się, że wróciłaś. Co do kawałka rozdziału, dzięki niemu na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech ;)
OdpowiedzUsuńJej! Wielki powrót! Bardzo się cieszę ^^
OdpowiedzUsuńWyobrażenie sobie złej Maryse poprawiło mi humor �� nie zdziwiłabym się, gdyby przełożyła ceremonię o następne 7 dni, by tradycja się zachowała xD
Czyli bede nowe rodzialy :-) bardzo sie ciesze . Czekamy
OdpowiedzUsuń