poniedziałek, 21 września 2015

Rozdział 1 Bal

◊◊ Jace ◊◊


- Isabelle, dałabyś już spokój! - żachnąłem się, kiedy dziewczyna po raz kolejny poprawiała mi czarną muszkę. - Nie wystarczy ci, że musiałem się wbić w ten cholerny garnitur?

- Nie, nie wystarczy. Więc przestań jęczeć i się nie ruszaj. - Była tak skupiona na układaniu mojej muszki, że ledwo co poruszała ustami.

- To tylko bal! - przypomniałem jej.

- Z okazji rozpoczęcia nowego roku szkolnego! - dodaje i odsuwa się, aby zmierzyć mnie od stóp, po głowę. - Za godzinę, tutaj zaroi się od nowych i starych uczniów i ich rodziców. Musimy zrobić dobre wrażenie! Szczególnie ja! Wiesz jak bardzo się napracowałam, przez te dwa miesiące wakacji, aby schudnąć w udach?

Przewróciłem jedynie oczami. Wciąż nie potrafię zrozumieć, co Isabelle ma do swojej figury? Jest naprawdę piękna, a jej idealna, kobieca sylwetka i krągłości przyciągają wzrok wszystkich chłopaków, którzy na nią spoglądają. Byłem z niej dumny, jako parabatai jej brata, ale często doprowadzała mnie do szału, zupełnie jak i wszystkich dookoła.

- No. - wzdycha z uśmiechem. Dłonie oparła o biodra, tym samym nieco przygniatając cienką warstwę tiulu swojej czerwonej sukienki bez ramiączek, której gorset został przyozdobiony diamencikami. Z boku pasa Isabelle sobie jeszcze tylko doszyła małą, czerwoną kokardę. Wstążka od ozdoby ciągnęła się w dół, niemal do ziemi. Włosy potraktowała lokówką, a gotowe loki upięła na bok. Makijaż - jak zawsze - był starannie zrobiony, aby podkreślić wszystkie atuty jej twarzy i je upiększyć.

- Widziałeś może Aleca? - spytała, marszcząc brwi.

- Tak.

- Gdzie? Jemu też muszę poprawić tą cholerną muszkę.

- Jest w naszym tajemnym, podziemnym schronie o nazwie: Demon-Iz.

- Bardzo śmieszne, ale ja mówię serio!

- Ja również. - odpowiadam, szelmowsko się uśmiechając.

- Słuchaj, to jego ostatni rok! Chcę, aby wypadł jak najlepiej i nie przyniósł mi wstydu.

- Jest gejem. - przypominam jej.

Dziewczyna prycha, wywracając oczami.

- Nie przypominaj mi. - mruknęła. - Ale tak czy siak, jest również twoim parabatai! Ty, tym bardziej powinieneś się zainteresować.

- Powiem ci, ale pod warunkiem, że mnie już nie tkniesz.

Westchnęła poirytowana, kiwając głową. - Cóż, widziałem Aleca jak szedł do kuchni coś przekąsić.

- Co?! - dłońmi ścisnęła swoją głowę. - Garnituru, który ma na sobie nie wolno prać ani pocierać! Jeżeli się poplami, to co wtedy?! - przerażona wybiegła z pokoju, tupiąc obcasami. Na korytarzu można jeszcze usłyszeć jej krzyki.

Wzdycham z ulgą i odwracam się w stronę lustra. Nienawidzę garniturów, a już szczególnie muszek i krawatów. Przecież czego bym nie założył i tak będę wyglądał jak ósmy cud świata!

Nagle rozlega się pukanie do drzwi.

- Czego znowu?! - odwracam się napięcie w ich stronę. Wtedy drzwi się lekko uchylają i wchodzi przez nie dziewczynka w fioletowej, jedwabnej-koronkowej sukience przed kolano i czarnych balerinkach. Włosy zaś ma splecione w kłosa, a jeden mały lok specjalnie jej zwisał z boku. - Mia... - ściszyłem ton i wysiliłem się na uśmiech. - Wybacz, myślałem, że to ktoś inny.

Dziewczynka zignorowała moją wymówkę i się krzywi

- Nie cierpię tej sukienki. - poskarżyła się, unosząc materiał po bokach.

- Dlaczego? Wyglądasz ślicznie. - pocieszyłem ją, po czym podszedłem do niej, kucając, aby nasze twarze znalazły się na tej samej wysokości.

- Właśnie, że nie! Dlaczego, to mama musi mieć zawsze ostatnie słowo?!

- Coś o ty wiem... - mruknąłem, przypominając sobie czasy z dzieciństwa, kiedy to Celine najczęściej wybierała mi ubrania na wszystkie uroczystości. Co prawda, teraz było podobnie, po prostu zamiast Celine jest Isabelle.

- Ja też chciałabym być nie długo pełnoletnia! To nie fair, że będziesz robił to co zechcesz! - tupnęła nogą i splotła ręce na piersi, marszcząc brwi.

- Ale nikt mi już nie będzie prał ubrań. Mam umowę z mamą. - zaśmiałem się i uszczypnąłem lekko blondynkę w policzek. Ta odepchnęła moją dłoń ze śmiechem, następnie starając się przybrać obrażony wyraz twarzy. - No już, koniec obrażania się. - powiedziałem i otoczyłem ramionami tak, aby złapać za kokardkę z tyłu jej pasa. Zacisnąłem ozdobę mocniej i lekko się odsunąłem, aby móc spojrzeć w jej złote oczy i dać do zrozumienia, że jest gotowa.

- Nienawidzę sukienek! - żachnęła się po raz kolejny.

- A ja garniturów i smokingów, więc jesteśmy w podobnej sytuacji.

- Nie chcę mi się iść na bal. Mama powiedziała, że z rodzicami nowych uczniów, przyjadą również młodsze dzieci.

- Będziesz miała nowych znajomych. W końcu w zeszłym roku było was tylko dziesięcioro na lekcjach...

- No właśnie! Nie chcę więcej osób w mojej grupie!

- Poradzisz sobie. - pocieszyłem ją, po czym ująłem jej drobny podbródek, kiedy spuściła głowę. - Jesteś śliczna i utalentowana.

- Zawsze się na mnie gapią. - szepnęła, a ja dostrzegłem zbierające się łzy w jej oczach.

- Hei, nie płacz. - szepnąłem pośpiesznie i kciukiem otarłem spływającą, ciepłą łzę z jej policzka. - Patrzą się na ciebie, bo ci zazdroszczą. Nikt nie ma tak ślicznych oczów, jak ty... I nikt nie potrafi tak doskonale denerwować innych ja ty! - krzyknąłem, przerzucając ją sobie przez ramię.

Dziewczynka zaczęła krzyczeć, śmiejąc się i bijąc mnie swoimi piąstkami w plecy. Po kilku minutach posadziłem ją na łóżku, na którym sam również usiadłem.

- I nikt nie ma takiego brata jak ja. - mówi po chwili z szerokim uśmiechem, rzucając mi się na szyję.


***

Cała sala, w której zawsze odbywały się przyjęcia, bale i inne uroczystości, teraz była pełna Nocnych Łowców. Było to najbardziej wystawne pomieszczenie w całym Nowojorskim instytucie. Drewniana podłoga była tak czysta i błyszcząca, że odbijał się w niej ciepły blask drogich, złoto-czarnych żyrandoli. Sufit i ściany szczególnie robiły wrażenie na nowo przybyłych.

Stoły dla gości zostały pięknie nakryte, a te zjedzeniem niemal uginały się od ilości różnych potraw. Tak, Maryse zawsze chciała, aby rozpoczęcie roku w instytucie zapadało w pamięć.

Niestety dla mnie i Aleca nie było to nic nowego. Jedyne co lubiliśmy w tych całych uroczystościach, to piramida kieliszków pełnych wina... no i dziewczyny, przynajmniej jeśli chodzi o mnie.

- Idę zobaczyć czy są jeszcze jakieś butelki wina. - odezwał się Alec.

- Mi też przynieś jedną.

Kiwnął głową, po czym odszedł, znikając w tłumie gości.

- Skąd ty ich wszystkich znasz?! - spytałem, kiedy Isabelle podeszła do mnie po powitaniu kolejnej nieznanej mi osoby. - Nawet ja zapomniałem większości imion!

- Moja matka co roku dostaje specjalny album z fotografiami uczniów na ten rok. Tak się składa, że pożyczyła mi go, a ja nauczyłam się wszystkiego na pamięć. - wyjaśniła, dumnie się uśmiechając.

- Doprawdy? W takim razie, kto to jest? - pytam, stając tuż obok niej i brodą wskazując na atrakcyjną brunetkę w granatowej, balowej sukni z tiulu.

- To jest Katherina Blackthorn, nowa nauczycielka łaciny.

Wytrzeszczyłem oczy, ponownie przyglądając się kobiecie o długich, czarnych jak smoła włosach. Ta bierze łyk z kieliszka, zostawiając na jego brzegu ślad po swojej krwistoczerwonej szmince. A kiedy przyglądam się bardziej, dostrzegam jak kilku mężczyzn zerka co chwilę w jej stronę.

- A to kto? - kontynuuje, ale tym razem wskazując na młodą, ciemną szatynkę w bordowej sukni z krótkimi rękawami.

- To Annabeth, córka brata mojego taty - nasza kuzynka, którą widzieliśmy z Aleciem będąc dziećmi. Jej matka, a moja ciocia zmarła przy porodzie. Teraz mieszka z ojcem w Szkocji. Postanowiła ukończyć szkolenie tutaj.

- Ładna. - stwierdzam, biorąc łyk wina. Dopiero po chwili zauważyłem, jak piękne oczy miała dziewczyna. Podobny kolor do oczu Aleca, ale jej były jeszcze jaśniejsze i intensywniejsze. Były niczym lustro, w którym można było się przejrzeć... lub jak ocean, w którym można było utonąć.

Isabelle z szyderczym uśmiechem odwraca się w moją stronę.

- Widzisz? Znam wszystkich.

Przewróciłem oczami, ale kiedy mój wzrok padł na prawą stronę sali, w jej głębi dostrzegłem małą grupkę. Jednego chłopaka o bardzo jasnych blond włosach i ciemno zielonych oczach i dwie rudowłose dziewczyny. Pierwsza, nieco wyższa od drugiej miała bardziej ciemno miedziane włosy, upięte w hiszpański kok, ale jej oczy również były ciemno zielone. Na sobie miała jasno różową sukienkę bez ramiączek. Zaś najniższa od pozostałej dwójki, miała rude, rozpuszczone loki i szmaragdowe tęczówki. Dziewczyna była ubrana w ciemno szmaragdową suknie, której góra była w różnych diamentach. Rozglądała się uważnie, swoim wzrokiem wodząc po wszystkich.

Starałem się oderwać wzrok, ale trójka młodych była niczym magnes, który przyciągał do siebie moje oczy.

- A to kto? - pytam, co kosztuje mnie wiele wysiłku.

Isabelle podążyła za moim wzrokiem, i kiedy tylko dostrzegła grupkę, wypuściła powietrze.

- To jest rodzeństwo Morgensternów. - odpowiedziała ściszonym głosem, głęboko oddychając.

- Morgenstern? Ci Morgensternowie? Dzieci Valentine'a?

- Tak. - potwierdziła kiwnięciem głowy. - Podobno uciekli z domu, bo byli ofiarami częstej i dotkliwej przemocy. Są oni tutaj najbardziej... tajemniczy. Mało co o nich wiadomo.

- Jak się nazywają? - spytałem, obserwując jak szmaragdowe oczy rudowłosej badały wszystko dookoła.

- On, to Jonathan Christopher Morgenstern. Ma dziewiętnaście lat, więc dostał się tutaj tylko na stanowisko asystenta nauczyciela od treningów.

- A tamte dwie?

- Ta w różowej sukni to Seraphina, twoja żeńska wersja jeśli chodzi charakter.

- A ta ze szmaragdowymi oczami?

- Clarissa Adele Morgenstern. Podobno jedna z najlepszych wojowniczek i uczennic.. choć nie wykluczone, że najlepsza.

- Hmmm... - przymrużyłem oczy, mając wrażenie, że od dziewczyny bije blask, który mnie oślepiał. Dopiłem resztę wina z kieliszka. Przełykając alkohol, mój wzrok wciąż spoczywał na trójce Morgensternów. - Jeszcze zobaczymy, kto tu jest najlepszy...

9 komentarzy:

  1. i w takich monetach jak ten mam ochotę się udusić. Zapowiada się świetny blog i nie mogę doczekać się nexta ale ugh... to pewnie trochę potrwa :/ no trudno warto będzie czekać ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Piękne. Chociaż nie chcę, żebyś kończyła DM to tego bloga, nie mogę się doczekać

    ~ Evelyn

    OdpowiedzUsuń
  3. Zapowiada się bardzo, bardzo, bardzo ciekawie.Nie mogę doczekać się nexta!
    PS.Kiedy kolejny rozdział?!

    OdpowiedzUsuń
  4. AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA
    Nareszcie!
    Kocham! Kocham!

    Pisz dalej, nie mogę się doczekać nexta! ;-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Super jest. Ale co to nowego. Każdy twój blog jest mega. Nawet nie wiem którego kocham najbardziej. Ten zapowiada się bosko. //Karola

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozdział jest świetny. I powidz mi dobry człowieku, no powiedz jak ja mam doczekać do nexta? Jak? Czekam na nekst. Oby był szybko.

    OdpowiedzUsuń
  7. Super rozdział! :D -Jula^^

    OdpowiedzUsuń
  8. JEJ! Polubiłam siostrę Jace'a ♥ i jego samego :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Świetny rozdział. Zapowiada się naprawdę ciekawie. Fajnie ze eksponowane w to wszystko siostrę Jace'ego.
    Lecę czytać dalej.

    OdpowiedzUsuń

Czytasz? Pamiętaj zostawić po sobie ślad ;3