wtorek, 4 kwietnia 2017

Rozdział 17 Tyrellówna

Clary 




Nieznośny odgłos budzika wyrwał mnie z niespokojnego snu. Jednym ruchem uderzyłam budzik, wyłączając go. Przewróciłam się na plecy, wzdychając i wbijając wzrok w sufit. W ciągu jednej sekundy przypomniałam sobie wczorajszy wieczór. Na myśl, że będę musiała dziś iść na lekcje i się widzieć z Jace'm, żołądek podszedł mi do gardła.

Niechętnie zwlekłam się z łóżka, idąc pod chłodny prysznic. Po wykonaniu porannej toalety wyjęłam z szafy ubrania na trening, bo to on miał rozpoczynać mój dzień. Przebrałam się w czarne legginsy sportowe, stanik i dresową bluzę zapinaną na zamek. Z pod szafy wyciągnęłam swoje buty do biegania. Na koniec spięłam wilgotne jeszcze włosy w kitkę. Zabrałam się za upychanie w torbę ręcznika i innych przedmiotów, które będą mi potrzebne po lekcjach. Przy okazji wypaliłam sobie kilka dodatkowych run, jak szybkość, zręczność, silę. Pozwoliłam sobie także na hart, wiedząc, że jego działalność będzie mi dzisiaj potrzebna.




***



Będąc w przebieralni, spotkałam Annabeth, która właśnie spinała swoje włosy przed lustrem. Widząc mnie jednak, natychmiast się odwróciła i podeszła.

- Hej - powiedziała z uśmiechem.

- Hej - odpowiedziałam, wcale nie ukrywając tego, że nie mam humoru. Na mój "entuzjazm", uśmiech dziewczyny przygasł.

- Wczorajsze przyjęcie było do dupy. Szczególnie po tym jak wyszłaś.

- Po tym, jak wyszłam, Jace na pewno bawił się wspaniale - powiedziałam, wkładając torbę do jednej z szafek. Opadłam na ławkę, opierając głowę o jej drzwi. Miałam wrażenie, że ciemna chmura nade mną będzie mi towarzyszyła dzisiaj do końca dnia.

- Chyba żartujesz! - prychnęła dziewczyna, siadając obok mnie. - Po tym jak wyszłaś, Jace przestał tańczyć z Cariną i zaczął cię szukać. Powiedziałam mu, że wróciłaś do pokoju.

- Domyślam się - powiedziałam. - Przyszedł i zaczął pukać do moich drzwi, mówiąc, że mi wszystko wytłumaczy i takie tam.

- Wpuściłaś go?

- Nie.

- Och Clary...

- Nie chcę go widzieć... Nie po tym, jak pozwolił tej utlenionej blondynce się dać namówić na ten cholerny taniec.

- Farbowany blond - usłyszałam. Odwróciłam głowę, wzrokiem napotykając nikogo innego, jak Carine Tyrell. Na jej twarzy widniał okropny uśmiech, który miałam ochotę zetrzeć.

- O wilku mowa - mruknęła Annabeth.

- Nie ładnie obgadywać kogoś za plecami - powiedziała dziewczyna, podchodząc do jednej z szafek, do której wrzuciła - za pewne markową - torebkę.

- Tak samo, nie ładnie się chwalić - powiedziałam, obserwując, jak dziewczyna zdejmuje bluzę, ukazując opinający się na jej krągłościach błękitny top. Krótkie spodenki ukazywały jej długie nogi, na których widniało kilka runów.

- Naprawdę chodzi ci o to? Bo sprawiałaś wrażenie zazdrosnej, kiedy twój chłopak nie mógł odmówić mi tańca - powiedziała blondynka, ponownie się odwracając w moją stronę z uśmiechem.

Tym razem ja także się zdobyłam na uśmiech. Powoli wstałam z ławki, robiąc w jej stronę kilka kroków.

- Clary - zaczęła ostrzegawczo Annabeth, ale ją zignorowałam, stając twarzą w twarz dziewczyną.

- Zróbmy sobie przysługę i nie wchodźmy sobie w drogę. I trzymaj się z dala od Jace'a.

- Będzie trudno, w końcu mamy wspólną misję.

- Co nie znaczy, że musisz się o niego ocierać, jak kot - powiedziałam, następnie ją omijając i idąc w stronę sali, jednak jej głos mnie zatrzymał:

- Uważaj, M o r g e n s t e r n. Nie wiesz z kim rozmawiasz.

Odwróciłam się w jej stronę, mrożąc ją wzrokiem.

- To samo mogę powiedzieć tobie, ale to chyba już wiesz, skoro znasz moje nazwisko - powiedziałam, po czym z uśmiechem odeszłam. Annabeth mnie dogoniła, ale nie odezwała się słowem.

Obie wkroczyłyśmy do sali treningowej, która powoli robiła się pełna uczniów. Wzrokiem przemierzyłam salę, upewniając się, że Jace'a jeszcze nie ma.

- Od czego zaczynasz? - spytała Annabeth, sięgając po bicz.

- Niech będą sztylety - mruknęłam, biorąc kilka sztuk. Kątem oka dostrzegłam, jak Carina sięga po ten sam rodzaj broni i odchodzi na drugi koniec sali do swojej elity. Starając się ją ignorować, ustawiłam się przed jedną z tarcz, podczas gdy pozostałe zajmowali łucznicy lub inni zwolennicy sztyletów. Mogłam niemal poczuć ich dyskretny wzrok, którym mnie obdarzali. Nie żałowałam, że nie posiadałam mocy czytania w myślach, bo ich myśli były niemal namacalne.

Poczułam w środku dziwne znane uczucie. Uczucie, które pojawiało się zawsze, kiedy ktoś gardził moją osobą. Nie była to złość, lecz irytacja. Byłam zirytowana tym, że ich pogarda jest zrodzona z plotek, których o mnie nie mało. Sama zagłada Lilith, była dla nich podsyceniem. Brak demonicznej krwi w moich żyłach nie zmienił jednak tego, że zdążyłam się do tego przyzwyczaić. Z biegiem lat nauczyłam się odbierać jednym uchem, a drugim wypuszczać. 

Skupiłam wzrok na tarczy, w palcach obracając jeden ze sztyletów. Zaciskając w końcu jego rękojeść, dałam krok i naprężając wszystkie mięśnie, rzuciłam.

Tak jak się spodziewałam; trafiłam w sam środek. Sztylet wbił się aż po samą rękojeść. Znane uczucie satysfakcji pozwoliło mi przez następne minuty się skupić na kolejnych rzutach i zignorować nienawistne spojrzenia. Zanim się obejrzałam, środkowy punkt tarczy był niewidoczny spowodowany ilością wbitych w niego sztyletów. Właśnie miałam iść je zebrać, kiedy poczułam, jak czyjaś dłoń ujmuje moją. Odwróciłam głowę 
napotykając złote oczy.

- Clary - zaczął, ale zanim zdążył skończyć, zabrałam dłoń, idąc w stronę tarczy. Po kolei zaczęłam wyjmować sztylety, starając się zapanować nad walącym sercem.

- Musimy porozmawiać - usłyszałam za plecami, czując na karku jego oddech. 

- O czym? - spytałam, odwracając się napięcie, aby na niego spojrzeć.

- Nie chciałem, aby ostatni wieczór tak się skończył.

- Było nad sobą panować - powiedziałam. - A nie dać się uwieść blondynce. Podobało ci się chociaż?

- Przestań - syknął. - Wiesz, że inaczej by się nie odczepiła.

- To najgorsza wymówka jaką w życiu słyszałam od chłopaka, a uwierz mi, nasłuchałam się ich od kochanków Seraphiny - powiedziałam, idąc odłożyć sztylety na miejsce. Blondyn idąc za mną, kontynuował:

- Naprawdę myślisz, że taniec z Cariną coś dla mnie znaczył?

- Nie, myślę, że potem z poszedłeś z nią do łóżka - odparłam z sarkazmem, po czym wbiłam w niego wzrok. - Tamten taniec miał być nasz.

- Przecież będzie jeszcze mnóstwo okazji...

- Dla ciebie i niej owszem. W końcu macie wspólną misję.

- To tylko misja - powiedział już wyraźnie zirytowany.

- Tylko misja - powtórzyłam. - Wiesz jak się kończą TYLKO misje?

- Ty jesteś zwyczajnie zazdrosna!

- Dziwisz mi się? Olałeś nasz wspólny taniec, aby zatańczyć z blondynką. Nawet na mnie nie spojrzałeś, Jace. Nie broniłeś się. Być może przesadzam, ale nic na to nie poradzę - wyjaśniłam. Dostrzegłam w jego oczach mętlik, które po chwili zastąpiło współczucie. Odeszłam bez słowa, kierując się w stronę mat. Zanim jednak zdążyłam się porozciągać, do sali weszła Celine.

- Ustawcie się w szeregu - zawołała. Wszyscy się ustawili w rzędach i wbili w nią wzrok. - Nie wybrano jeszcze nowego nauczyciela od treningów. Dopóki takiego nie znajdziemy, nauczyciele będąc się zmieniać. Dzisiaj przypadłam wam ja - oznajmiła z promiennym uśmiechem. - Zanim rozpoczniemy, wyjaśnijmy sobie kilka ważnych kwestii; jedną z nich jest to, że od teraz treningi nie będą wspólne dla każdych roczników. Od teraz zostaliście podzieleni. Po trzy roczniki, więc szesnasto -, siedemnasto -, i osiemnasto roczni, będą trenowali razem. Nie chcę tutaj żadnych prawdziwych bójek, tylko ćwiczenia. Myślę, że od nich możemy zacząć. Dobierzcie się w pary i walczcie wspólnie wybraną bronią.

Wzrokiem chciałam odnaleźć Annabeth, kiedy usłyszałam głos za plecami:

- Co powiesz na mały pojedynek, Morgenstern?

Odwróciłam się, wzrok wbijając w Tyrellówne. Jej oczy aż płonęły z pragnienia.

- Serafickie miecze - powiedziałam krótko, co wywołało jeszcze szerszy uśmiech na jej twarzy. Obie skierowałyśmy się po daną broń, następnie ustawiając się w wolnym kawałku sali.

- Postaram się być delikatna - oznajmiłam, obracając mieczem.

- Spokojnie, Morgenstern, nie jestem aż taka beznadziejna - powiedziała, napierając na mnie mieczem. Z łatwością odparłam atak. Po jej kolejnych ruchach mogłam wywnioskować, że jej poziom walki jest przeciętny, można by powiedzieć, że każdy jej ruch był przewidywalny. Jednym zamachnięciem mogłabym ją powalić i wybić miecz z ręki, pozwoliłam jej jednak chwile się pomęczyć, dając jej na mnie nacierać. Kątem oka dostrzegłam, że wokół nas zebrała się mała publiczność, do której należały również dobrze mi znane twarzy przyjaciół, jak i Jace'a.

- Walcz, Morgenstern! - wysyczała, Carina. Kropelki potu spływały po jej twarzy, kiedy po mnie nie spłynęła nawet jedna. - Boisz się?

- Nie, daję ci chwile do popisu. Szczerze? Myślałam, że stać cię na więcej - oznajmiłam, wiedząc, że teraz nadeszła moja chwila. Zebrałam w sobie siły, lekko uderzając jej broń od dołu, a następnie z całej siły od góry. Miecz wypadł z jej dłoni, kiedy tym czasem czubek mojej spoczął przy jej gardle.

Na jej twarzy malował się szok i niedowierzana furia.

- Przeciętna - oznajmiłam z rozbawieniem.

- Słucham?! - oburzyła się.

- Jesteś przeciętna - stwierdziłam. - Chociaż to i tak wysoka ocena jak na ciebie, bo prawdziwy przeciętniak utrzymałby chociaż swój miecz w dłoni. - Swoim zdaniem wywołałam cichy szmer śmiechów dookoła.

- Jesteś wybrykiem natury - warknęła dziewczyna, kiedy opuściłam miecz.

- A ty zdecydowanie jej niedoszłym ideałem - odpowiedziałam, po czym zmierzyłam ją wzrokiem. - Możemy zrobić powtórkę, ale najpierw przerwa. Potrzebujesz jej.

Odwróciłam się, chcąc odejść. Poczułam jednak, jak czyjeś dłonie łapią mnie za włosy i powalają na plecy. W jednej sekundzie Carina siedziała na mnie okrakiem, trzymając ręce na moim gardle. Z jej ust wychodziły przezwiska skierowane do mnie.

- Carina Tyrell, w tej chwili przestań! - usłyszałam głos Celine. Dziewczyna jednak ją zignorowała. Wbiłam paznokcie w jej nadgarstki, sprawiając że nieco je rozluźniła. Wykorzystując ten moment podniosłam się, uderzając swoją głową w jej czoło. Dłonie dziewczyny puściły moją szyję. Pięściami dwa razy uderzyłam ją w twarz. Zdołałam ją powalić na ziemie. Czując, jak krew we mnie wrze, chciałam kontynuować poszkodowanie jej, ale poczułam, jak czyjeś dłonie zaciskając się na moich ramionach i mnie odciągają.

Jace i Paul na rozkaz Celine wyprowadzili mnie z sali mimo moich protestów.

- Na Anioła, przestań! - warknął Paul.

- Puść mnie! Zabiję ją! - krzyczałam, ale zostałam pchnięta na ławkę. Paul odsunął się, ale Jace zacisnął dłonie na moich obu ramionach i się na chylił nie pozwalając mi wstać. Widząc przed oczami wzrok jego złotych tęczówek, nieco odpuściłam.

- Uspokój się - powiedział blondyn, powoli mnie puszczając i siadając obok. - Pokaż to - powiedział i odwrócił moją twarz w swoją stronę. Zaczął wzrokiem badać moje czoło. Chciałam się zapytać o co chodzi, kiedy poczułam z boku spływającą strużkę ciepłej cieczy. Na czole poczułam lekko pulsujący ból. Powoli dotknęłam zranionego miejsca i spojrzałam na palce umazane krwią.

- Cholera - mruknęłam, chcąc wstać po ręcznik, jednak blondyn mnie uprzedził.

- Zaraz wrócę - powiedział, unosząc palec w stylu groźby, jakby chciał powiedzieć, że mam się stąd nie ruszać. Zanim się obejrzałam, zniknął.

- Nie powiem, zasłużyła sobie na jeden policzek, ale... - Paul nie dokończył, tylko westchnął jakby mu brakowało słów.

- Zasłużyła na o wiele więcej - powiedziałam. - Dzięki Bogu, że trening to jedyna wspólna z nią lekcja.

- Oj tak.

- Dlaczego akurat w tutaj musiała rozpocząć naukę?! - W tym samym momencie zjawił się blondyn z mokrym ręcznikiem w dłoni. Rogiem materiału zaczął powoli ścierać ubrudzoną skórą krew, a następnie przyłożył czystą stronę do rany. Chłód bijący od zimnego ręcznika, zaczął tłumić ból.

- Dzięki - rzuciłam, przytrzymując sobie okład. Odwróciłam wzrok, czując się dziwnie niezręcznie.

- Idę powiedzieć Celine, że u ciebie wszystko okej - rzucił nagle Paul i wyszedł.

- Ilu iratze potrzebujesz? - spytał, wyjmując stelę

- Jedno wystarczy - powiedziałam, wahając się czy wziąć od niego stelę, czy dać mu to zrobić samemu. Niemal od razu domyślił się o co mi chodzi, bo ledwo co zdążyłam odsunąć dłoń, a jego palce ujęły lekko mój łokieć. Czubek steli przywarł do mojego ramienia.

Kiedy jego oczy były skupione na rysowaniu runy, moje patrzyły na niego; starał się wyglądać na nieobecnego, jakby nadal wypominał sobie naszą kłótnię. Jednak przez tą maskę przebijały się czułość i miłość, którymi zawsze mnie darzył. Delikatność, z jaką ujmował moje ramię, mogła się równać z dotknięciem ciepłej wody.

Część mnie już dawno mu wybaczyła, jednak druga część wciąż widziała chwile, gdy pozwalał się uwodzić Tyrellównie. 

- Gotowe - powiedział, wyrywając mnie tym samym z zamyślenia. Odwróciłam szybko wzrok, aby nie mógł się zorientować, że mu się przyglądałam.

- Dzięki - powiedziałam ledwo słyszalnie, wstając. W jednej chwili się zachwiałam. Gdyby nie jego ramiona, siedziałabym już na ławce.

- Wszystko okey?

- Tak.

- Może powinnaś iść do izby chorych?

- Nie, nie trzeba - powiedziałam szybko, chcąc odejść, jednak jego ramiona nadal mnie obejmowały. - Jace - upomniałam.

- Puszczę cię i co potem? Będziesz się tak na mnie dąsać do końca życia? Jeżeli czekasz na przeprosiny, to proszę: PRZEPRASZAM. Owszem, nie powinienem był tak długo z nią tańczyć, ani dawać jej ze mną filtrować. Ale sama przyznasz, że gdybym z nią nie zatańczył, to nie dałaby nam spokoju.

Popatrzyłam na niego bez żadnego wyrazu, analizując jego słowa. Z każdą sekundą ich znaczenie przekonywało negatywną część mnie, aby mu wybaczyć. W końcu miał racje, nie mogłam zaprzeczyć niczego.

- Jak chcesz - westchnął po chwili, puszczając moją talię i odchodząc. Nie odszedł nawet na metr, a to co zawładnęło moim ciałem było nie do opisania:
rzuciłam się na niego, popychając na szafki. Przywarłam do jego ust, spragniona ich smaku.

W pierwszych sekundach go zamurowało, ale wkrótce oddał pocałunek. Łapiąc za moją kibić, zamienił nasze miejsca tak, że teraz to ja przywierałam do szafek plecami.


Czując, jakby przechodził przeze mnie prąd, odchyliłam głowę, udostępniając mu dostęp do szyi. Obsypał ją namiętnymi pocałunkami, o które błagać by mogła każda kobieta na tej ziemi.

- Zaraz ktoś wejdzie - wyszeptałam.

- Jak bardzo myślisz, że mnie to obchodzi?

- Tak samo, jak mnie?

- Yhym...





Czyli w ogóle, pomyślałam...









I'm back Aniołki! Nareszcie mam komputer <3 Mam nadzieję, że ktoś tu jeszcze jest. Dziękuję wam za cierpliwość <3 Mam nadzieję że rozdział się podobał. Następny postaram się dodać jak najszybciej!

PS. Dla zaciekawionych, Carina Tyrell dodana do bohaterów!

16 komentarzy:

  1. Boskie. Nieziemskie. Fantastyczne. Co mogę jeszcze powiedzieć?
    PS Końcówka najlepsza;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jejku codzienie wchodziłam sprawdzić czy pojawił się rozdział <3 I gdy zobaczyłam ze w końcu jest rozdział aż upuściłam telefon :)
    Rozdział cudowny <3 wiedziałam że Clary długo nie może gniewać się na Jace . Głupia dziewucha Clary mogła jeszcze bardziej je dokopać hihihi :) <3
    Bardzo się cieszę że już wróciłaś . pozdrawiam i czekam na next <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję ❤❤❤ Nie wiem co powiedzieć! Dziękujędziękujędziękuję😚😚😚

      Usuń
  3. Cudowny dobrze ze wróciłaś tesknilam za tobą jak zawsze cudowny rozdzial mam nadzieje ze szybko dodasz jakis next :*!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Cieszę się ze jest rozdział . Niech Carnia odwali od Jaca bo jej kocha .
    Niech Clary wybaczy Jace przecic ja kocha .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Odwali?? Hmmm... a ja planowałam mini trójkącik :3 😂

      Usuń
  5. Ja chce jeszcze dodaj coś szybko plisss tak dawno cie nie bylo teskniłam !!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oooo ja też się za wami stęskniłam <3 Niestety dzisiaj nie dam rady nic wstawić, uczę się do konkursu z WoSa :(( Ale obiecuję, że postaram się coś wstawić w weekend!

      Usuń
    2. *WoSu 😂 Dziękuję mojej parabatai za zwrócenie mu uwagi 😂😂😂

      Usuń
  6. Nareszcie jesteś 🖤 Rozdział super, a szczególnie walka Clary i Cariny 😁 Czekam na kolejne rozdziały 😘➰

    OdpowiedzUsuń
  7. Pojawi sie dziś kolejny rodział ???

    OdpowiedzUsuń
  8. Piękny rozdział :D Szkoda, że nie zrobiła jej większej krzywdy :'D Czekam z niecierpliwością na next :) Weny życzę :D

    PS Zapraszam również do mnie na nowy rozdział ---> http://my-life-isnt-normal.blogspot.com/2017/04/7-przywidzenie.html

    OdpowiedzUsuń
  9. Kiedy dodasz next ?? Tesknoe za tobą !!!

    OdpowiedzUsuń

Czytasz? Pamiętaj zostawić po sobie ślad ;3