Clary obudziła się dopiero na następny dzień. Był ranek, ale ja czuwałem obok niej przez całą noc i nie miałem zamiaru nigdzie iść do póki nie wydobrzeje.
Widząc jej otwierające się oczy i ich szmaragdową barwę, poczułem ulgę, a także lekkie zdenerwowanie; byłem zły, że nie powiedziała mi o swoich problemach, tylko zwierzyła się z nich pokojówce. Jednak widząc, jak bardzo blada wciąż jest na twarzy, nie miałem serca się z nią w tej chwili kłócić.
- Hej. - mruknąłem, kiedy rudowłosa ziewnęła i usiadła. Zamrugała kilka razy nadal nieco zaspanymi oczami i przetarła palcem podkrążone oko.
- Hej. - odpowiedziała cicho, rozglądając się zdezorientowanym wzrokiem. - Wiem, że to dziwne, ale...
- Nie pamiętasz co się stało?
- No właśnie, nie.
- A co pamiętasz?
- Że ty, Isabelle, Alec, Paul i Annabeth przyszliście mnie odwiedzić, a potem razem malowaliśmy jedne z pokojów. Potem pustka. - szepnęła, wciąż będąc zdezorientowaną. Serce mi się krajało na jej widok. Wyglądała w tej chwili, jak nie ona; blada twarz, nieco podkrążone oczy i obłąkany wzrok, sprawiały, że wyglądała na samotną i zagubioną. Nie mogąc się powstrzymać, ująłem jej chłodną dłoń, przysuwając się bliżej jej osoby.
- Pokojówka przyszła powiedzieć ci o szafie w tamtej piwnicy. - Na moje słowa od razu się spięła. - Zeszłaś tam. Kiedy nie wracałaś już dłuższy czas, chciałem iść i zobaczyć, czy wszystko dobrze... I wtedy przybiegła pokojówka, mówiąc, że coś jest nie tak. Wszyscy zeszliśmy na dół. Kuliłaś się na ziemi, trzymałaś za głowę, jakby cię coś bolało. Chwile później zemdlałaś. - Wytłumaczyłem, starając się mówić powoli i wyraźnie, aby Clary mogła sobie wszystko ułożyć w jedno. Ona jednak zamrugała kilka razy i przeniosła szklane oczy na mnie, zaczynając kręcić głową.
- Ja nic nie pamiętam. Przysięgam Na Anioła. - szepnęła z lekkim strachem. Widząc, jak bardzo usiłuje powstrzymywać łzy, przyciągnąłem ją do siebie. Wdychając jej cudowny zapach, przypomniało mi się, jak niedawno ją odzyskałem po stracie trwającej ponad trzy miesiące. Ostatnie więc czego pragnąłem, to stracić ją ponownie w obojętnie jakikolwiek sposób.
- Muszę się ogarnąć. Idę pod prysznic. - oznajmiła, odsuwając się ode mnie.
- Mogę się przyłączyć? - spytałem z lekkim uśmiechem na twarzy.
- Jace...
- Nie oddaliłem się od ciebie nawet na sekundę od kiedy zemdlałaś. Siedziałem tutaj całą noc, więc mi też się coś należy.
- Wiesz, że nie musiałeś. - powiedziała, patrząc na mnie pełnym miłości wzrokiem.
- Musiałem. Zapomniałaś, że jesteś moją dziewczyną?
- Nadal się nie mogę przyzwyczaić do tego określenia. - westchnęła, wstając. - Pójdziesz w lewo i na końcu korytarza jest łazienka dla gości.
Spojrzałem na nią z niedowierzaniem.
- Serio? Siedzę przy tobie, jak pies tyle godzin, a ty mi nawet nie dasz z tobą wziąć prysznica!
- Nie chcę zepsuć niespodzianki. - poinformowała z tajemniczym uśmiechem, przeczesując palcami włosy.
- Zaintrygowałaś mnie. - mruknąłem, podchodząc ją od tyłu. Chciałem ją objąć w pasie, ale ruszyła w kierunku łazienki, nawet na mnie nie patrząc.
- Cierpliwości. - szepnęła i zamknęła za sobą drzwi.
Opadłem na łóżko, wsłuchując się w myśli krążące w mojej głowie; o jaką niespodziankę jej chodzi? Co to może być? Kiedy się dowiem?
W pewnym momencie jednak przed oczami pojawił mi się obraz wczorajszego zdarzenia w piwnicy, kiedy jej oczy zamknęły się, a jej skóra stała się jeszcze chłodniejsza. Potrząsnąłem głową. Będę musiał z nią porozmawiać, jak najszybciej.
***
Pół godziny później, oboje siedzieliśmy w kuchni gdyż jadalnia była w remoncie jedząc kanapki i pijąc sok.
Patrzyłem na nią w ciszy, kiedy co chwile odgarniała niesforne, jeszcze wilgotne loki, opadające jej na twarz. Dopiero po chwili zorientowałem się, że unika mojego wzroku, wbijając swój w talerz. Dokańczając więc końcówkę kanapki, odchrząknąłem, zaczynając powoli rozmowę:
- Jesteś pewna, że nic nie pamiętasz ze wczorajszego zdarzenia?
- Tak, jestem pewna. - odpowiedziała dość cicho, po czym powoli przyłożyła szklankę do ust, sącząc z niej jej zawartość.
- Jest może coś innego, co chciałabyś mi może powiedzieć? - spytałem spokojnie, czujnie jednak obserwując jej ruchy jej dłoń zacisnęła się mocniej na szklance, którą powoli odstawiła.
- Do czego ty zmierzasz, Jace? - spytała dość ostrym tonem. Spojrzała na mnie gniewnym wzrokiem, jakbym ją o coś oskarżył.
- Dlaczego mi nie powiedziałaś? - Ja też podniosłem głos.
- O czym?
- O twoich ostatnich nocach, o głosach, o zwidach, o chodzeniu do tej cholernej piwnicy!
- Kto ci naopowiadał takich bzdur? - spytała, wstając i sprzątając nasze naczynia do zlewu. Oparła się o jego brzeg, będąc odwróconą do mnie plecami.
- Bzdur? Doprawdy? Bo mam wrażenie, że wczorajsze zdarzenie nie jest pierwszym takim w ciągu ostatnich dni. Co? - Wstałem, podchodząc do niej. Położyłem dłoń na jej ramieniu, siłą ją do siebie odwracając. - Spójrz mi w oczy i powiedz, że to są bzdury.
Powoli uniosła wzrok.
Milczała.
- A jednak. - szepnąłem, odwracając się. Gniew mną wstrząsnął na świadomość, że Clary nie ufa mi, tylko jakiejś pokojówce. W dodatku do końca stara się mnie zapewnić, że wszystko w porządku. Zacząłem ruszać do drzwi, kiedy się odezwała:
- Myślałam, że to minie. - Zatrzymałem się na dźwięk jej głosu. Nie odwróciłem się jednak. - Miałam wrażenie, że to tylko wspomnienia mną pomiatają. Jednak przekonałam się, że wszystko, co mam wrażenie, że słyszę lub czuję, wcale nie jest nieprawdziwe.
Odwróciłem się, patrząc na nią ze zmarszczonymi brwiami. Dostrzegłem, jak powoli oddycha przez usta, wpatrując się podłogę. Tak bardzo starała się zachować spokój, że jej dolna warga zaczynała drżeć.
- Clary - zacząłem, podchodząc do niej. Jedną ręką ująłem jej dłoń, drugą natomiast gładząc czule jej policzek. - Wiesz, że możesz mi zaufać. Powiedz mi wszystko.
- Rzecz w tym, Jace... że nie mogę. - powiedziała cicho, patrząc na mnie swoimi szmaragdowymi oczami, które były pełne niepokoju. - A bynajmniej nie powinnam. Wystarczy, że powiedziałam o tym pokojówce.
- Co jest tak ważne... że możesz powiedzieć o tym pokojówce, a mnie nie? - spojrzałem na nią zdezorientowany. Po chwili jednak westchnęła, mówiąc:
- Masz racje. - kiwnęła głową, robiąc minę, jakby naprawdę myślała, że jest głupia. - Po prostu... - Wszystko przerwał głośny, kobiecy krzyk dobiegający z innego pomieszczenia. Od razu rzuciliśmy się biegiem za krzykiem, który doprowadził nas do salonu.
Wzrokiem oceniłem całą sytuację; robotnicy i pokojówki zebrali się wokół czegoś. Dopiero, kiedy ja i Clary przepchnęliśmy się przez tłum, zrozumiałem, że chodziło o osobę. O Norę, która zwijała się na ziemi, krztusząc się krwią wypływającą z jej ust. Upadłem na kolana, pomagając dziewczynie usiąść. Clary tym czasem sięgnęła po wiadro, stojące obok stolika, i podała je bliżej. Niestety dziewczyna po kilku sekundach znieruchomiała. Kilka łez spłynęło po jej policzkach, a potem jej ciało bezwładnie opadło na podłogę. Kasztanowe oczy, martwo wpatrywały się nicość, kiedy tym czasem ostatnie kropelki krwi spłynęły z kącików jej ust po brodzie.
Nagle poczułem się bezsilny. Przestałem klęczeć i usiadłem na ziemi, ciężko oddychając.
- Nie. - usłyszałem szept rudowłosej, która przyłożyła dłoń do ust, hamując płacz. Jej oczy jednak zdążyły się już wypełnić łzami.
Przejechałem dłonią po twarzy Nory, zamykając jej powieki. Następnie wstałem i podszedłem do ukochanej. Klęknąłem obok niej, mocno do siebie przyciągając. Ona jednak powoli się odsunęła i spojrzała na mnie z pełnym strachu spojrzeniem.
- Musisz stąd iść. - szepnęła.
- Co? - spojrzałem na nią, jakbym nie zrozumiał jej prośby.
- Musisz. Stąd. Iść. Teraz. - powiedziała przez zaciśnięte zęby, na ostatnie słowo dając szczególny nacisk. Poczułem dziwne ukłucie bólu w sercu.
- Ale...
- Idź!
- Nie! - krzyknąłem. Jak ona mogła mnie wyrzucać w tym momencie?! Miała mi przecież powiedzieć, co się dzieje... W dodatku ta nagła śmierć Nory! Miałem ją teraz tak po prostu zostawić samą?
- Dla swojego cholernego dobra, opuść ten budynek i nie wracaj, póki ci nie powiem, że możesz! - warknęła, wstając na równe nogi. Następnie odwróciła się do innych, którzy stali i patrzyli na całą sytuację z szokiem. - Wy także! Koniec remontu! Możecie iść!
- Ale, panienko... - zaczęła jedna z służących, jednak nie dokończyła, bo Clary zmroziła ją wzrokiem.
- Powiedziałam, że możecie już iść!
Nie wytrzymałem i także wstałem. Spojrzałem na nią z wściekłością i niedowierzaniem. Miałem nadzieję ujrzeć w jej oczach coś, co by mi mówiło, że ona nie mówi prawdy, że chce, abym tutaj z nią został... Jednak nie widziałem nic, a nic. Była tylko chęć zostania samej.
- Mam się wynosić? - spytałem cicho, ale twardo.
- Tak.
◊◊ Clary ◊◊
Jace zapewne myślał w tamtej chwili, że nie mam serca...
Myli się.
Mam serce.
Wiem to, bo czuję, jak bardzo cierpi, kiedy złote spojrzenie ukochanego chce mi przekazać, jak wielką niechęć do mnie czuje.
Nie miałam jednak innego wyboru, jak nienawiść i złość.
Bo gdybym pokazała mu, jak bardzo się boję, to nigdy by się nie zgodził, aby wyjść. Dlatego zachowałam się wobec niego i innych bezczelnie. I podziałało. Właśnie zamykałam bramę posiadłości na klucz, aby nikt nie mógł przez nią wejść.
Och... gdyby tylko wiedział, że ja tylko staram się chronić jego i pozostałych. O mało, co go dzisiaj nie naraziłam na niebezpieczeństwo, chcąc mu wszystko wyznać. Choć czuję się okropnie za taką myśl, to nagła śmierć Nory uratowała Jace'a... Ale jej śmierć jest dla mnie ogromnym ciosem i dowodem na to, że to, co się ze mną dzieje, to nie urojenie, ponieważ to z mojej winy zginęła. Jace zginąłby prawdopodobnie tak samo, gdybym mu powiedziała to samo, co pokojówce.
Na Anioła... co ja zrobiłam?
Kilka godzin później rzuciłam łopatę na bok, wpatrując się w nierówną powierzchnie brązowej ziemi, pod którą spoczywało zawinięte w prześcieradło ciało Nory. Odetchnęłam głęboko, po czym zacisnęłam mocno powieki, czując, jak zbierające się pod nimi łzy spływają po mojej twarzy.
"Wybacz mi, Noro", pomyślałam.
"Wybacz mi, Noro", pomyślałam.
I oto kolejny rozdział, na który dość długo musieliście czekać za co przepraszam! Szkoła, rozumiecie... Ale wracam z dobrą wiadomością: 4 czerwca mam zakończenie roku, więc będę miała więcej czasu, aby pisać ;3 Rozdział 4 przewiduję na... 11/12 czerwca ;*
Tym czasem, chciałabym B A R D Z O P O D Z I Ę K O W A Ć za ogromną liczbę wyświetleń (47 363) i nowych komentarzy, których do tej pory jest 463 (w tym moich odpowiedzi ;D)! Dziękuję wam aniołki, za czytanie, komentowanie mojego bloga. Znaczy to dla mnie naprawdę dużo, bo wiem, że mam dla kogo pisać i że mam z kim się podzielić swoimi pomysłami.
Jeżeli macie swoje blogi, to chętnie na nie zajrzę, dlatego zapraszam do przesyłania ich linków ;) Zachęcam również gorąco do zakładania własnych blogów, ponieważ to naprawdę wielka zabawa, która dla mnie przerodziła się w pasję. Nie martwcie się błędami czy innymi drobnostkami, z czasem to znika ;) Najważniejsze, abyście mieli własny pomysł na fabułę i dobrze się bawili pisząc i dzieląc się nią z pozostałymi fanami/czytelnikami danego tematu ;**
Ms. Veronica